Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pomidorówka

Chłopcy weszli do domu. Wraz z nimi do salonu wbiegły Misiu i Monster.
- Siema dziadek - odezwał się Marcel.
- Co na obiad? - rzekł Nikodem podchodząc do garnka położonego na kuchence.
Franciszek szeroko uśmiechnął się do chłopaków. Odłożył książkę, którą trzymał na kolanach. Podniósł się z fotela.
- Babcia zrobiła pomidorówkę - rzekł. - Z ryżem - dodał spoglądając przez okno. - A gdzie babcia?
- Przyjechaliśmy autobusem... - odezwał się Marcel. - Dziadek, siedzieliśmy na tyłach!
- O, to ci dopiero! A wiecie, że babcia po was pojechała do szkoły?
- To zadzwoń do niej, że jesteśmy już w domu jakby co - rzekł Nikodem próbując łyżką zupę. - Ale pycha! Babcia jest the best, jeśli chodzi o pomidorówkę z ryżem...
- Pomidor to warzywo - szepnął Marcel z namysłem.
Franciszek wziął do ręki telefon. Wyszedł na zewnątrz. Tymczasem Marcel i Nikodem weszli do sypialni rodziców. Szymon leżał w łóżku. Wyglądał mizernie.
- Siema tata - odezwał się Marcel.
- Cześć chłopaki...
- Nieładnie tak nas zostawiać - rzekł Nikodem siadając obok taty. Spojrzał ojcu głęboko w oczy, po czym zrobił zeza.
- Nikodem... Nie możesz za siebie?
- Nie mieliśmy jak wrócić do domu i musieliśmy przyjechać autobusem - oświadczył Marcel.
- To nie byliście po mnie w sekretariacie? Pani Kasia nie powiedziała wam, że babcia po was przyjedzie? - spytał.
- Nie... - szepnął Nikodem.
Szymon spojrzał na chłopca z namysłem.
- Nie? Na pewno? - spytał.
- No, powiedziała... Ale my woleliśmy przyjechać autobusem... Dziadek już dzwoni do babci, jakby co...
- To się ładnie porządziliście... Babcia miała was zabrać do mamy, do skateparku i na lody...
Chłopcy spojrzeli na siebie osłupieni.
- Przecież zjemy obiad i możemy jechać... - rzekł Nikodem.
Wtem do sypialni Szymona wszedł Franciszek.
- Jak ty się czujesz? - odezwał się do syna.
Szymon wzruszył ramionami. Nic nie odpowiedział.
- Dzwoniłem do mamy. Już wie, że chłopaki są w domu. Pojechała do szpitala do Danieli.
- To dobrze... - rzekł Szymon. - Zaraz napiszę do Lusi, że będzie miała gościa.
- Chyba gościówę! - zaśmiał się Nikodem.
- Hej! Synek, nie zagalopowałeś się trochę? Jak ty się wyrażasz o babci?
- Sorka.
- Sorka?
- Przepraszam.
- Jeszcze raz usłyszę - ostrzegł go. - Lepiej mi powiedźcie jak było w szkole. Jakieś stopnie? Uwagi?
- Nie - rzekł Nikodem.
Marcel spuścił wzrok. Kiwnął przecząco głową. Szymon popatrzył na niego podejrzliwie.
- Nie? - spytał. - Marcelek, przynieś mi swój dzienniczek?
Malec zbladł. Odruchowo wsunął ręce do kieszeni spodni. Gdy tylko sobie to uświadomił, natychmiast je stamtąd wyciągnął.
- Ale po co? - odezwał się.
- Się głupio pytasz! Przecież nie dostałeś żadnej oceny ani uwagi... Pokaż tacie dzienniczek i tyle - rzekł Nikodem mrugając do brata oczami.
Marcel odwrócił się. Bez pośpiechu wyszedł z sypialni rodziców. Zdezorientowany usiadł na kanapie w salonie. Wyciągnął dzienniczek z plecaka. Otworzył go na stronie, na której znajdowała się wpisana przez panią Studzińską uwaga.
- Wyrwać czy nie wyrwać? - zastanawiał się.
Nie wiedział, jaką decyzję podjąć. Gdy tak siedział i myślał, do salonu wszedł Franciszek. Mężczyzna uśmiechnął się do wnuka. Usiadł obok niego.
- Co tam masz? Pokaż...
Chłopiec podał dziadkowi swój dzienniczek. Franciszek odczytał w myślach treść uwagi.
- Uuu... Ojciec nie będzie zadowolony...
- No, nie... Myślę, czy nie wyrwać tej kartki... Tej uwagi i tak nie ma w dzienniku...
- Marcel, nie możesz tego zrobić... Leć do taty i pokaż mu tą uwagę. Ma dzisiaj dobry humor...
- To zaraz mu go popsuję...
- A co ty myślisz? Że tata jak był w twoim wieku to nie przynosił do domu uwag? Niech ci opowie, jak wlazł na lekcji pod biurko nauczyciela matematyki i związał mu buty sznurowadłami...
- Żartujesz - westchnął chłopiec.
- Mówię serio... No, leć... Pokaż ojcu tą uwagę...
Marcel podniósł się z kanapy. Chwiejnym krokiem wszedł do pokoju Szymona. Mężczyzna leżał na boku. Miał zamknięte powieki.
- No, jestem... - westchnął Marcel. - I mam dzienniczek.
- Uwaga czy jedynka? - odezwał się Szymon.
Dziesięciolatek bez słowa podał ojcu swój dzienniczek. Szymon wziął głęboki oddech.
- Mam nadzieję, że mnie nie okłamałeś... - odezwał się.
Przekartkował dzienniczek na jedną z ostatnich stronic. Zacisnął na chwilę powieki. Odczytał na głos treść uwagi.
- Co to ma być? - spytał.
- No co, no? - odparł malec wzruszając ramionami. - Uwaga... Jednak dostałem uwagę...
- Kogo wyzywałeś od czubków i debili? Nikodema?
- No, a kogo? Tata, bo on zakochał się w pani Studzińskiej...
- Marcel, w poniedziałek przeprosisz panią Studzińską za to, że przeszkadzałeś jej w prowadzeniu lekcji. Na komodzie leży długopis. Podaj.
Chłopiec kiwnął głową, po czym podał ojcu długopis. Szymon podpisał się pod uwagą imieniem i nazwiskiem.
- Trzymaj ten swój dzienniczek. Nie chcę widzieć więcej uwag. Jasne?
- Tak... - rzekł chłopiec.
Szymon popatrzył na syna z namysłem.
- Usiądź tu koło mnie na moment - powiedział pociągając chłopca za rękę. - Marcelek, nie okłamuj mnie więcej razy. Okej?
- Okej. Na życie Misia...
Mężczyzna uśmiechnął się.
- To jesteś wolny - rzekł.
Chłopiec podniósł się z łóżka. Ruszył w stronę drzwi. Po chwili jednak zatrzymał się. Podszedł do Szymona.
- Co, szkrabie? Chciałeś kilka klapsów dostać? Chodź, zaraz możesz dostać...
- Nie... Tata, a czy ja i Nikodem będziemy mogli przejechać się rowerami po drodze? Ale słowo, że nie będziemy się ścigać... I będę patrzył na znaki i ustępował wszystkim pierwszeństwa...
- Okej. Ale najpierw cały obiad ma być zjedzony.
- No, okej... Dzięki, tatuś!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro