Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nieodrobione lekcje 3

Szymon przetarł oczy. Wyłączył budzik. Wolnym krokiem poszedł do pokoju Marcela.
Chłopiec siedział na łóżku. Trzymał na kolanie zeszyt z języka polskiego. Kończył pisać list.
- Marcel, dlaczego nie odrabiasz lekcji przy biurku? Co? - rzekł Szymon siadając obok chłopca.
Malec wzruszył ramionami. Mężczyzna wziął do ręki jego zeszyt.
- No... Jak chcesz to potrafisz napisać list jak należy - rzekł uśmiechając się lekko. - Pokaż matmę.
- Nie zrobiłem jeszcze - westchnął malec. - Tata, bo ja nie jestem taki szybki jak Nikodem...
- Chodź do biurka... Razem zrobimy te lekcje... - rzekł mężczyzna podnosząc się z łóżka.
- Tata, nie... Ja wolę sam.
- Chodź, chodź... Raz, dwa zrobimy lekcje... Chodź.
- Tata, no...
Chłopiec chwycił w rękę leżący na łóżku zeszyt. Błędnym krokiem podszedł do biurka. Usiadłszy, otworzył zeszyt na ostatniej zapisanej stronie.
- Zadanie piętnaste, strona dziewiąta... - westchnął malec otwierając zbiór zadań. - Jejku, jak mi się nie chce...
Szymon stanął za chłopcem.
- Umiem to... Serio... Robiliśmy to na lekcji... Tata, nie patrz mi w zeszyt, kiedy piszę... Porób coś sobie...
- Oj, Marcel, Marcel...
Trzydziestosześciolatek przeszedł się po pokoju chłopca. Obejrzał starannie ułożone na regale książki i szkolne przybory.
- Tatuś, nie gniewaj się, ale jak stoisz za mną albo siedzisz obok to ja naprawdę nie umiem się skupić... - westchnął malec.
- Spoko. Rób sobie lekcje. Jak skończysz, dasz mi zeszyt do sprawdzenia...
Malec westchnął głęboko. Bez pośpiechu rozwiązywał zadanie. Gdy skończył, wstał z krzesła. Podszedł do taty z zeszytem w ręku. Szymon utkwił wzrok w pracy domowej syna.
- Marcel, popatrz na mnie... Ile minut zajęło ci to zadanie? Trzy minuty? Potrzebne było to lanie, co?
- Niepotrzebne - westchnął malec.
- Na drugi raz będziesz wiedział, że po powrocie ze szkoły należy robić lekcje?
- Będę wiedział - szepnął malec.
- No, to wskakuj do łóżka...
- Jeszcze angielski... Dobra tatuś, możesz iść spać... Ja zrobię to zadanie... Słowo...
Szymon uśmiechnął się. Pogłaskał chłopca po włosach.
- Ale słowo?
- No, na życie Misia...
- No dobrze. Jutro powiem panu Konarskienu, żeby sprawdził twoją pracę domową.
- Tata, bez przesady...
- Usiądź ładnie przy biurku, zrób lekcje i kładź się spać. Ja idę do siebie.
- No, okej... To dobranoc.
- No, dobranoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro