Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Naleśniki z Nutellą

Danuta otworzyła lodówkę. Zmarszczyła brwi.
- Chłopcy, co ja mam wam zrobić do jedzenia? W tym domu nic nie ma! Tata nie robi zakupów? - spytała.
Marcel i Nikodem głaskali Misia i Monsterka. Ani jeden ani drugi nie odpowiedział na zadane przez babcię pytanie.
- No nic... Zrobię wam naleśniki - powiedziała pod nosem. - Jak wam idzie w szkole? - dodała wyjmując z lodówki mleko i wkładkę z jajkami.
- Bardzo dobrze - odezwał się Marcel. - Mam piątkę z polskiego i piątkę i czwórkę z matmy! - pochwalił się.
- I uwagę ma - rzekł Nikodem.
- Jejku, jedną tylko...
Kobieta uśmiechnęła się. Zabrała się za ubijanie białek.
- Chłopcy, przebierzcie się... Myjcie ręce i siadajcie do stołu. Za niedługo będzie obiad - odezwała się.
Nikodem podniósł się z podłogi. Otworzył drzwi od lodówki.
- Z czym będą naleśniki? Nie ma dżemu...
- No to z Nutellą! - zawołał Marcel.
Kobieta uśmiechnęła się. Chciała coś powiedzieć, gdy nagle usłyszała, że ktoś puka do drzwi.
- Nikuś, otworzysz? - spytała.
Nikodem pobiegł na korytarz. Chwycił za klamkę.
Po drugiej stronie drzwi stała Amelia. Dziewczynka miała na sobie polarową bluzę, jeansy i ciepłe, sportowe buty. Była zdenerwowana.
- Siema, możecie z Marcelem iść na dwór? - spytała.
- Pewnie - odpowiedział chłopiec. - Marcel! Idziemy na dwór!
Danuta momentalnie odeszła od kuchennego blatu. Szybkim krokiem podążała w stronę korytarza. Marcel wyprzedził ją tuż przed samymi drzwiami. Kobieta chwyciła go za łokieć.
- Powoli! - powiedziała.
- Dzień dobry - odezwała się Amelia.
- Dzień dobry. Chłopcy nie wyjdą teraz na dwór. Dopiero, co wrócili ze szkoły. Muszą się przebrać, najeść, zrobić lekcje.
Marcel i Nikodem spojrzeli na Danutę z obrazą.
- Babcia, bez przesady - rzekł starszy chłopiec.
- Nie ma dyskusji.
- Ale to bardzo ważne. Chłopaki muszą wyjść na dwór - szepnęła dziesięciolatka.
- Nie, nie, nie... - kontynuowała Danuta.
- Dobra, to jak będziecie mogli wyjść, to najwyżej przyjdźcie po mnie... - odezwała się dziewczynka.
- Nie! - zawołał Marcel. - Ja się nie przebieram, nie jestem głodny i nie mam nic zadane - dodał wsuwając na nogi tenisówki.
Danuta chwyciła go za ramię.
- Nigdzie nie pójdziesz - powiedziała grożąc mu palcem. - Najpierw zjesz obiad!
- Kto by tam jadł spalone naleśniki? - odparł.
Danuta puściła rękę chłopca. Popędziła do kuchni. Marcel i Nikodem prędko wybiegli z przybudówki. Ruszyli wprost w stronę domu na skarpie.
W pewnym momencie, dziewczynka zatrzymała się. Wzięła kilka głębokich oddechów.
- Kolka mnie złapała - powiedziała.
- Nie musimy biec... Babcia i tak nas nie dogoni - odezwał się Nikodem.
- Co będziemy robić? - spytał Marcel po chwili. - Możemy się bawić w piratów, jakby co...
- Nie! W nic nie będziemy się bawić - powiedziała Amelia. - Idziemy na wojnę...
- Na wojnę? - zdziwił się Marcel.
- Aleks i Oliwer zabrali naszą tratwę! Rozwalili ją - wyznała.
- Co? Jaką tratwę? Moją tratwę? - rzekł Marcel niemalże wybuchając płaczem.
Amelia kiwnęła głową.
- Gdzie oni są?
- Gdzieś na podwórku!
Marcel zerwał gruba gałąź dzikiego bzu. Nikodem uczynił to samo.
- Zabiję ich! - rzekł Marcel przez zaciśnięte zęby.
- To co? Wojna? - odezwała się Amelia.
- Wojna! - odparł Nikodem.
- I to taka na śmierć i życie! - dodał Marcel marszcząc brwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro