McDonald's
Zaraz po lekcjach Marcel i Nikodem pobiegli na znajdujący się przed szkołą parking. Oparli się plecami o maskę czarnego BMW ojca. Ich uwagę przykuł czerwony sedan marki Opel Astra. Samochód drugi dzień z rzędu stał na dotychczasowym miejscu Szymona.
- Ciekawe czyje to auto - odezwał się Nikodem.
- Pewnie jakiejś babki, bo ma cały bok przerysowany - odparł Marcel obserwując z daleka kilka poziomych kresek ciągnących się wzdłuż pojazdu.
Nikodem pokiwał głową. Uśmiechnął się do brata.
- Dalej tata... Co on tak długo robi w tej szkole? Już dawno po dzwonku - westchnął Marcel podchodząc do czerwonego auta.
- Napisać na szybie "brudas"? - zwrócił się do Nikodema.
- Nie... Tata idzie... Razem z panią Studzińską... Kurcze. Jak wyglądam? - rzekł jedenastolatek poprawiając sobie jasną grzywkę.
- Tak, jak zwykle... Jak pajac - odparł Marcel.
Nikodem podbiegł do ojca. Chcąc pokazać się nauczycielce z jak najlepszej strony chwycił w obydwie ręce ciężką torbę Szymona.
- Nikuś, nie trzeba - rzekł Jasiński.
Chłopiec zaniósł torbę taty do samochodu.
- Ma pan bardzo bystre dzieci - odezwała się polonistka. - Obaj zgłosili się na ochotnika, by przedstawić swoją autoprezentację...
Szymon podrapał się z tyłu głowy. Pierwszy raz od dawna ktoś w jego obecności pochwalił Marcela i Nikodema. Ta sytuacja była tak niecodzienna, że Jasiński nie wiedział, co powiedzieć.
- To prawda... Chłopaki są bardzo bystre... Aż za bardzo - rzekł kierując się w stronę swojego samochodu.
Ze zdziwieniem obserwował, jak Klaudia podchodzi do czerwonego auta stojącego na jego miejscu parkingowym.
Gdy wsiadł do samochodu, obaj chłopcy byli już przypięci pasami do siedzenia. Szymon poprawił sobie wsteczne lusterko, po czym podał Nikodemowi swój iPhone.
- Szukaj jakiejś fajnej restauracji... Zjemy obiad na mieście i odwiedziny mamę w szpitalu - rzekł.
- Tata, jedźmy do McDonald's! - zawołał Marcel.
- Ty akurat nie masz prawa głosu - rzekł Szymon.
Chłopiec speszył się.
- Dlaczego? - spytał.
- Bo jesteś nieposłuszny. Powiedziałem ci, że masz usiąść w pierwszej ławce, a ty co? Fochy i dyskusje?! Marcel, to był pierwszy dzień szkoły więc potraktowałem cię wyjątkowo łagodnie. Następnym razem, jak będziesz mi się tak zachowywał, wyprowadzę cię z klasy i przyłożę ci kilka razy w dupsko. Co tak zamilknąłeś?
- Tata, bo ja nie chcę siedzieć w pierwszej ławce - odparł Marcel.
- Ustawiłem ci nawigację do McDonald's - odezwał się Nikodem podając ojcu iPhone.
- Okej, dzięki.
- Tata, dlaczego nie możemy siedzieć tam, gdzie zawsze?
- Marcel, doskonale wiesz, że jak siedzisz w ostatniej ławce to w ogóle nie słuchasz tego, co mówią nauczyciele. Rysujesz, torturujesz cyrklem gumkę do mazania, zajmujesz się wszystkim, tylko nie słuchaniem na lekcji.
- W czwartej klasie na jednej matmie to nawet z plasteliny potrafił lepić ludki i ich samochody - odezwał się Nikodem.
- A ty po co się odzywasz? To ja rozmawiam z tatą, więc się zamknij! - wybuchnął Marcel z nerwami.
Szymon spojrzał na chłopaków przez wsteczne lusterko.
- Marcel, ja nie chcę dla ciebie źle. Jeśli będziesz siedział w pierwszej ławce, łatwiej będzie ci się skupiać na lekcjach... Mniej czasu będziesz musiał wtedy poświęcać na naukę w domu - kontynuował Szymon.
Chłopiec spojrzał w boczną szybę.
- Tata, ja nie chcę siedzieć w pierwszej ławce... Może chociaż przesadź nas do drugiej... Proszę...
- Właśnie, tato - westchnął Nikodem.
- Pomyślę o tym. A tak z innej beczki, pani Studzińska was chwaliła.
Nikodem zarumienił się.
- Zgłosiłem się jako pierwszy na ochotnika do przedstawienia się. Pani mi wpisała piątkę.
- Ja też dostałem piątkę! - krzyknął Marcel.
- No, super! Tak trzymać! - rzekł Szymon.
- Ja pokażę mamie dzienniczek. Mama nie uwierzy - szepnął Marcel pod nosem.
- A jak było na wuefie? Co robiliście?
- Najpierw była rozgrzewka, a potem graliśmy w nogę, a dziewczyny w siatkę...
- To ile golów strzeliliście? - spytał Szymon.
- Żadnego, ale udało mi się raz sfaulować Mateusza - rzekł dziesięciolatek. - Ma zdarte kolano i musiał iść do higienistki! - pochwalił się.
- Marcel...
- Podleciał, jak chciałem kopnąć piłkę... Nie zdążyłem cofnąć nogi i dostał w kolano... To było niechcąco, ale cieszę się, że trafiło na niego...
- A powiedz, Marcel, jak Tymoteusz śmiesznie gra w piłkę! - odezwał się Nikodem.
- Tata, on w ogóle nikomu nie podaje, tylko sam leci z piłką do bramki...
- Ale nie trafia...
- Bo ma zeza...
- Tymoteusz nie ma zeza... Nosi okulary korygujące wzrok i to wszystko... Z wami też będzie trzeba się udać do okulisty.
- Chyba z Nikodemem - odezwał się Marcel.
- Z jednym i z drugim...
- Tata, widać McDonald's! - zawołał Nikodem wskazując ręką na znajdujące się na wysokim słupie logo restauracji.
- O, widzę, ze z twoim wzrokiem wszystko w porządku, Niko - zaśmiał się Szymon.
- Bo już się nie mogę doczekać, żeby sobie zamówić cheeseburgera, frytki, shake'a i colę - rzekł Nikodem odpinając pasy.
- A ja mega dużą porcję frytek i McWrapa i colę, i shake'a... A ty tata?
- Kawę i frytki sobie kupię - odparł Szymon. - I zobaczę, co jeszcze - dodał zjeżdżając z głównej drogi na parking restauracji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro