List
Klaudia Studzińska przeszła się po klasie. Sprawdziła, czy wszyscy uczniowie mają odrobioną pracę domową. Kilka osób dostało jedynki za brak zadania.
Usiadłszy za biurkiem nauczycielka spojrzała w dziennik. Zmarszczyła jasne brwi.
Przyłożyła wskazujący palec lewej ręki do listy uczniów.
- Nikodem Jasiński! - odezwała się. - Odczytasz klasie list, który napisałeś.
Chłopiec speszył się bardzo. Przetarł ręką czoło.
- Nie lepiej, żeby zebrała zeszyty i w domu sobie przeczytała ten mój list? - spytał zawstydzony.
- Nikodem, śmiało. Stań pod tablicą...
Chłopiec wziął zeszyt do ręki.
- Będziesz podlewał kwiatki na moim grobie? - zwrócił się do Marcela.
- Będę...
Nikodem stanął przy biurku ukochanej nauczycielki. Wziął głęboki oddech.
- No, śmiało... - zachęciła go.
- No, dobrze... Siódmy wrzesień, dwa tysiące osiemnastego roku, Zajezierze... Pani Klaudio...
W klasie powstał niemały szmer. Nauczycielka zarumieniła się. Uciszyła klasę, przez uderzenie ręką w blat biurka.
- Czytaj. Słuchamy cię... - powiedziała, gdy w klasie zrobiło się cicho.
- Pani Klaudio... To nie jest zwykły list... Stąd brak pozdrowień w pierwszym akapicie. W tym liście chciałbym wyrazić, co czuję, kiedy na Panią patrzę. Jest Pani piękna jak z obrazka. Namalowałbym Panią, ale umiem rysować jedynie kosmitów i statki kosmiczne. Pani ani trochę nie przypomina z wyglądu kosmity. Ma Pani piękny głos i śliczne włosy. Kiedy na Panią patrzę, nie potrafię skupić się na lekcji. Jedyne, co chodzi mi po głowie to to, co by tu zrobić, żeby się z Panią umówić... Może spotkajmy się w piątek po lekcjach na parkingu... Będę na Panią czekał z bukietem róż... Nikodem.
Chłopiec skończył czytać swój list. Zamknął zeszyt. Klasa wybuchnęła śmiechem. Marcel śmiał się najgłośniej.
- Zeszyt poproszę - powiedziała polonistka wyciągając rękę w stronę ucznia.
Nikodem podrapał się z tyłu głowy. Podał nauczycielce swój zeszyt.
- Data i miejsce, nagłówek, akapity, podpis... Wszystko to mamy. Zwroty grzecznościowe zachowane. List pisany starannie. Brak błędów. Pięknie, Nikodem. Tak trzymaj! Usiądź na miejsce.
Chłopiec zdziwił się, że nauczycielka nie oddała mu zeszytu. Mimo to usiadł do pierwszej ławki. Wychyliwszy się patrzył na to, co robi polonistka. Po chwili chłopiec odzyskał swój zeszyt. Migiem go otworzył. W oczy rzucił mu się sporządzony przez nauczycielkę komentarz.
Podziwiam Twoją odwagę. Dziękuję za zaproszenie, ale nie umawiam się na randki z dziećmi.
Nikodemowi zrzedła mina. Nie cieszyła go piątka, którą otrzymał. Chłopiec spuścił głowę na dół. Nauczycielka postanowiła nie zwracać na niego uwagi. Wywołała do tablicy kolejną osobę.
- Olała cię - szepnął Marcel spoglądając na brata ze współczuciem.
Nikodemowi łzy stanęły w oczach.
- Mam to w dupie... - westchnął.
- Nie masz... Ja na twoim miejscu bym ją teraz totalnie ignorował. Niech spada na drzewo...
Nikodem kiwnął głową.
- Tak zrobię... - szepnął zamykając swój zeszyt.
- Chłopcy, proszę o ciszę! - odezwała się Studzińska.
Marcel i Nikodem spojrzeli na siebie, po czym obydwaj spuścili wzrok.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro