Lekcje
Zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza. Zarówno Marcel jak i Nikodem byli wykąpani. Obydwaj leżeli już w swoich łóżkach.
Szymon postanowił sprawdzić, czy Marcel ma odrobione lekcje.
- Hej, synek - rzekł wchodząc do pokoju dziesięciolatka.
Malec rysował futrzaste potworki. Uśmiechnął się do taty.
- Lekcje masz zrobione? - odezwał się Szymon.
- No, mam...
- Marcel, na pewno? Jak sprawdzę, a się okaże, że z czegoś nie masz pracy domowej, spuszczę ci lanie, jak ostatnio...
Chłopiec przetarł oko. Zszedł z łóżka. Wziął do ręki swój plecak. Wyciągnął z niego wszystkie zeszyty.
- Z polaka nic nie było... Z matmy zrobiłem... Proszę - rzekł podsuwając Szymonowi zeszyt pod nos. - Z historii trzeba było wyjaśnić pojęcia, to wyjaśniłem... Z angielskiego nic nie... Kurczaki... Jednak było. Zaraz to zrobię.
- Marcel!
- To mi zajmie chwilkę... - szepnął chłopiec biorąc do ręki długopis. - Możesz wyjść, żebym mógł się skupić?
- Nie mogę. Rób lekcje i mnie nie denerwuj, Marcel.
- Okej, okej...
Chłopiec usiadł przy biurku. By odrobić pracę domową z angielskiego musiał najpierw przeczytać dość obszerną czytankę.
- Tata, ja to zrobię... Serio. Możesz iść spać. Jesteś zmęczony - westchnął biorąc do ręki słowniczek angielsko-polski.
- Pójdę spać dopiero, kiedy ty będziesz miał zrobione lekcje.
- Mam. Jedynie angielski mi został... Ale już to odrabiam.
Szymon usiadł na łóżku chłopca. Przetarł oczy. Pięć minut później Marcel wstał z krzesła. Podszedł do taty. Pokazał mu starannie odrobioną pracę domową.
Szymon przejrzał ją powierzchownie.
- Pięknie! A teraz do spania - rzekł.
Chłopiec wszedł pod kołdrę. Szymon pogłaskał go po ciemnej grzywce. Przeczesał mu ją na prawy bok, po czym ucałował go w czoło.
- Śpij dobrze - rzekł.
- Ty też. Niech ci się przyśni, że wchodzisz do klasy, a ja i Nikodem siedzimy w ostatniej ławce pod oknem.
Szymon uśmiechnął się.
- No! Ja bym wam dał! - rzekł, po czym zgasiwszy światło, wyszedł z pokoju syna.
Zajrzał do Nikodema. Ale ten, dawno już spał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro