Gorączka
Szymon obudził się o godzinie siedemnastej z minutami. Wyszedł na taras, gdzie Danuta i Franciszek pili herbatę. Podrapał się z tyłu głowy, po czym przykucnął przy Misiu, by go pogłaskać.
- Chłopaki wychodzili z domu? - odezwał się.
- Nie. Jak zajrzałam do nich pare minut temu, to grali w te swoje gry... - powiedziała Danuta. - Za moment zrobię jakiś podwieczorek... Chłopaki lubią kisiel?
- No, lubią... Chyba lubią... Nie wiem - odparł Szymon niepewnie. - Boli mnie głowa...
Danuta wstała z ławki. Podeszła do syna. Przyłożyła mu rękę do czoła.
- Masz gorączkę i to dość wysoką... Zaraz ci zmierzę temperaturę. Kładź się do łóżka.
- Mamo, bez przesady - rzekł Szymon siadając na drewnianej posadce.
- Co ty robisz? Wstań w tej chwili! - krzyknęła na niego. - Proszę natychmiast do łóżka!
Trzydziestosześciolatek pojął, że musi ustąpić matce. Podniósłszy się, chwiejnym krokiem poszedł wprost do swojej sypialni. Zdjął spodnie, koszulkę i skarpetki. Wszedł do łóżka.
Danuta bezzwłocznie dostarczyła mu gorącą herbatę z miodem i cytryną oraz termometr. Poczekała, aż syn zmierzy sobie gorączkę.
- Trzydzieści osiem i trzy kreski - rzekł. - Szału nie ma...
- Pij herbatę, skarbie... Za dużo masz na głowie. Szkoła, dom, Lusia w szpitalu...
- Bez przesady... - rzekł Szymon biorąc z ręki Danuty tabletkę na opad gorączki. - Powie mama chłopakom, żeby powoli wyłączali już grę i, żeby wzięli się do nauki... Muszą nauczyć się pięciu definicji z matematyki. Przypilnuje ich mama z tym?
- Oczywiście, nic się nie martw. Ja wszystkim się zajmę - oznajmiła wstając z łóżka.
- Dziękuję - szepnął kładąc głowę na poduszce.
Danuta pogłaskała syna po spoconym czole. Uśmiechnęła się do niego z czułością.
- Odpoczywaj... - szepnęła. - Ja wszystkim się zajmę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro