Druga matma
Szymon wpuścił swoją klasę do sali lekcyjnej. Marcel z nerwami spojrzał na Janka siedzącego w jego ukochanej, ostatniej ławce pod oknem.
Tuż obok chłopca siedział Mateusz Głowacki, odwieczny wróg Marcela.
Nauczyciel uchylił okno. Napisał na tablicy temat lekcji, po czym podyktował uczniom do zeszytów kilka krótkich definicji.
- Nie chcę mi się tego pisać - westchnął Marcel podpierając głowę lewą ręką.
Tym razem wychowawca nie zwracał uwagi na Marcela. Przyglądał się poczynaniom Tymoteusza. Chłopiec bazgrolił długopisem po nowym podręczniku od języka angielskiego.
- Tymoteusz! Czym ty się teraz zajmujesz? Schowaj tę książkę do plecaka.
Chłopiec speszył się. Bez słowa zastosował się do polecenia nauczyciela.
- Gdzie masz notatkę? - spytał wychowawca.
- Nie mam... - szepnął chłopiec. - Te same definicje na pewno są w książce...
- Masz cztery minuty na uzupełnienie notatki. W przeciwnym wypadku wstawię ci jedynkę za nieuważanie na lekcji - rzekł Jasiński.
- No i się zaczęło - westchnął Marcel.
Tymoteusz bez pytania wziął do ręki zeszyt siedzącego po sąsiedzku Mateusza. Prędko zabrał się za uzupełnianie brakującej notatki.
Tymczasem Szymon podszedł do tablicy. Zaczął tłumaczyć uczniom, co to są liczby rzeczywiste, naturalne, całkowite, wymierne i niewymierne. W klasie panowała idealna cisza. Nawet Marcel słuchał tego, co Szymon ma do powiedzenia.
Po wyłożeniu krótkiej teorii matematyk polecił otworzyć zbiory zadań na trzeciej stronie. Jak gdyby nigdy nic, nakazał Marcelowi podejść do tablicy. Chłopiec się speszył. Wziął kredę do ręki.
Szymon przeczytał mu treść pierwszego zadania. Marcel słuchał w skupieniu. Jego zadanie polegało na wskazaniu spośród podanych liczb, liczb całkowitych.
Malec bezbłędnie i bez podpowiedzi wykonał to polecenie. Zadowolony wrócił do pierwszej ławki.
Kolejną osobą wezwaną do tablicy był Nikodem. On również wykonał swoje zadanie poprawnie. Po minucie stania przy tablicy, wrócił na swoje miejsce.
- To mamy luz... Mieliśmy najłatwiejsze zadania... - szepnął Nikodem patrząc jak do tablicy podchodzi siedząca za Marcelem Julia.
- Chyba ja...
- No, ty... - przyznał Nikodem.
- Przestaniecie mi gadać? - rzekł Szymon spoglądając na synów.
- Tak - odpowiedzieli obydwaj.
Jasiński uśmiechnął się, po czym skierował wzrok na Julię.
Marcel bez słowa wysunął spod podręcznika swój brudnopis. Cichutko otworzył go na pierwszej stronie. Wziął do ręki ołówek, po czym zaczął rysować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro