Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Blizna

Była godzina osiemnasta, gdy Szymon wrócił z dzieciakami do domu. Otworzywszy frontowe drzwi, wpuścił chłopców przodem do mieszkania.
- Zimno... Przepalę w kominku... - rzekł spoglądając na wiszący na drewnianej ścianie termometr.
Marcel wpuścił do salonu Misia i Monsterka. Nikodem z kolei poszedł do swojego pokoju robić lekcje.
- Tata, co będziesz robił z tym piecem? - rzekł dziesięciolatek patrząc bystrymi oczami na ojca kucającego przy kominku.
- Napalimy... Przyniesiesz z kanciapy torbę drewna?
- Jaką torbę?
- Jak wejdziesz do kanciapy, to od razu po prawej pod sufitem wisi taka brązowa torba z wielkimi uszami...
- Okej...
Chłopiec pośpieszył na dwór. Zabrał ze sobą psy. Nie minęło wiele czasu, gdy był już z powrotem. Wniósł do domu torbę wypełnioną sporymi kawałkami drewna. Przykucnął obok taty.
- Nauczysz mnie rozpalać w piecu? - spytał.
- Pewnie... Kładziesz rozpałkę i podpalasz ją sobie. O, tak... Potem kładziesz na nią najmniejsze kawałki drewna, jakie masz... Ty akurat przyniosłeś takie spore... Ale to nic. Może się rozpali. Zobaczymy.
Szymon nakładał drewna do kominka. Marcel z błyskiem w oczach patrzył na rozprzestrzeniające się płomienie ognia.
- Tata, dotykałeś kiedyś ogień? - spytał.
- Nie.
- A oparzyłeś się kiedyś?
Szymon kiwnął głową. Podwinąwszy rękaw od koszuli, pokazał chłopcu swoje przedramię.
- Masz bliznę - szepnął Marcel.
- No, mam. Oparzyłem się o żelazko...
- To cię bolało?
- Na początku tak.
- Jejku, ja się nigdy o nic nie oparzyłem.
Szymon uśmiechnął się.
- To dobrze - rzekł. - Marcel, ja zrobię jakąś kolację, a ty zmykaj na górę robić lekcje.
- Nie wolisz, żebym ci pomógł?
- Super, że chcesz pomóc... - pochwalił go. - Ale jest już naprawę późno... Zmykaj na górę.
- No, okej - odparł malec podnosząc się z podłogi.
Nim ruszył w stronę schodów, nieoczekiwanie przytulił się do Szymona.
- A to za co? - rzekł mężczyzna przyglądając się chłopcu ze zdumieniem.
- Za to, że zawiozłeś mnie do mamy...
- Synuś, jeśli chcesz, jutro po szkole też zawiozę cię do mamy...
- Chcę. Tata, bo ja tęsknię za mamą...
- Ja też za nią tęsknię... Marcelek, jutro odwiedzimy mamę, a teraz bierz się za lekcję. Okej?
- Okej...
Chłopiec uśmiechnął się, po czym pobiegł w stronę schodów. Szymon został sam w dużym salonie. Podszedł do regału, na którym stała ramka ze ślubnym zdjęciem jego i Lusi.
- Nie mogę się doczekać, kiedy wrócisz do domu... - szepnął.
Jego zadumanie przerwało szczekanie Misia. Piesek siedział pod drzwiami.
- Chcesz iść na dwór? - odezwał się Szymon. - To leć - dodał otwierając szeroko drzwi.
Misiu i Monster wybiegły na zewnątrz. W dużym domu momentalnie zrobiło się cicho. Szymon podszedł do kuchennego blatu. Wstawił wodę na kawę, po czym zabrał się za robienie kanapek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro