Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1 wrzesień

Szymon zdenerwował się. Jakiś nauczyciel zajął na parkingu jego miejsce. Mężczyzna był zmuszony zostawić auto w samym słońcu. Jego mina działała na Marcela i Nikodema rozśmieszająco.
- Co was tak bawi? - rzekł spoglądając na synów przez wsteczne lusterko.
- Bo tata się wkurzasz, że jakieś babsko zajęło miejsce twojej beemki, a może to nie żadne babsko tylko jakaś cizia! - zaśmiał się Marcel.
- Kto? Skąd ty znasz takie słowa, co?
Chłopcy wysiedli z samochodu. Wolnym krokiem poszli w stronę szkoły. Szymon ich dogonił przy zakręcie.
- Hej! Chłopaki, moment! Dokąd tak się wam śpieszy, co? - spytał zatrzymując synów.
Poprawił Marcelowi mankiet od białej koszuli.
- No... Teraz dobrze... Apel rozpocznie się dopiero o dziewiątej. Macie jeszcze całą godzinę. Możecie pójść w tym czasie na świetlicę... Chyba, że wolicie zostać na boisku...
- Zostaniemy tutaj - odezwał się Marcel.
- Okej. Macie bezwzględny zakaz opuszczania terenu szkoły. Zresztą, pan Piotrek siedzi przy monitoringu. Nieważne. Chłopaki, proszę was, żebyście zachowywali się grzecznie. Na apelu, nie biegamy po boisku tylko stoimy z klasą. Jasne?
- Ciemne - odparł Marcel przechylając głowę do tyłu.
- Okej. To wszystko.
Chłopcy pobiegli w stronę barierek. Szymon popatrzył na nich z uśmiechem na ustach. Westchnął głęboko, po czym wszedł do budynku szkoły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro