Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1 wrzesień 4

Szymon, Marcel i Nikodem siedzieli na ławce tuż przy grającej fontannie. Jedli lody włoskie.
- Cieszę się, że nie będziesz nas uczył chemii i fizyki - odezwał się Marcel. - Wiesz?
Mężczyzna pogłaskał chłopca po włosach.
- Szczery jesteś...
- No... A ten Tymek to skąd się wziął w naszej klasie? Tata, widziałeś jego okulary?
- No, widziałem...
- Marcel mówi na niego "okularnik" - odezwał się Nikodem.
- A papla wszystko wypapla! - oburzył się Marcel. - Miał nie skarżyć i znowu skarży!
- Marcel, powiedziałeś do Tymoteusza "okularnik"? - rzekł Szymon patrząc zawstydzonemu chłopcu w oczy.
Marcel spuścił wzrok. Niewinne wzruszył ramionami.
- No, co?
- Synek, jeszcze raz się w ten sposób odezwiesz do Tymoteusza, a stracisz na miesiąc kieszonkowe. Rozumiemy się?
- Dzięki, Niko! - odparł chłopiec.
- Nie ma za co.
- Kapuś. Jak tak, to śmiał się z Tymoteusza razem ze mną... Tata, sory... Ale widziałeś, jak on śmiesznie wygląda? A jak śmiesznie mówi!
- Marcel, chciałbyś, żeby to o tobie ktoś tak mówił? Każdy jest inny. Nie należy śmiać się z kogoś tylko dlatego, że nosi okulary czy śmiesznie chodzi...
- Też to zauważyłeś?! Chodzi jak koń... Tak sztywno... A jak się przepychał, żeby nam zająć miejsce to normalnie jak jakiś czołg.... Co nie, Niko?
- No... Jak buldożer - rzekł jedenastolatek.
Szymon uśmiechnął się.
Położył wolną rękę na ramieniu Nikodema.
- Mama wie, że ją odwiedzimy? - rzekł Marcel po chwili.
- No, wie. Nie może się już was doczekać. Będzie pytała się pewnie, czy w domu wszystko dobrze... Powiedźcie, że tak... I nie mówcie mamie o tym, że wasze psy spały dzisiaj na naszym łóżku, okej?
- Takie zatajanie prawdy to jest koszt dwadzieścia złotych - odezwał się Nikodem.
Szymon wejrzał na syna z niedowierzaniem.
- Co? Chyba się przesłyszałem.
- Nie... Musisz nam dać po dwie dychy, albo powiemy mamie o psach... Co nie, Marcel?
Młodszy chłopiec zawahał się.
- Lepiej nie denerwować mamy - westchnął po chwili.
- Niko, nie dostaniesz ode mnie żadnych pieniędzy. Wybij sobie to z głowy - rzekł Szymon.
- To mama się dowie o psach.
- Jeśli powiesz mamie psach, twój monster straci wizę...
- Jaką wizę? - spytał Nikodem.
- Wizę na pobyt w domu...
Nikodem zarumienił się. Podrapał się po głowie.
- Ale go, tato zestrzeliłeś - rzekł Marcel wycierając usta w biały rękaw od koszuli.
- Szkrabie, co ty robisz? Zobacz, jak ty wyglądasz...
- Normalnie, jak chłopak - rzekł Marcel wstając z ławki. - To co? Jedziemy do mamy?
- Jedziemy - rzekł Szymon. - Chodź, szkrabie... I ty, mała żabo - zwrócił się tym razem do Nikodema.
Jedenastolatek uśmiechnął się do taty.
- Ja żartowałem - rzekł. - Wiesz?
- Wiem, że nie żartowałeś... Jazda do auta...
Chłopcy pobiegli przed Szymonem w stronę auta zaparkowanego tuż przy rynku.
- I co? Nie zarobiłeś dwóch dyszek? - zaśmiał się Marcel.
- No, nie... Ale chociaż spróbowałem...
- Czubek z ciebie. Serio.
- Dzięki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro