1 wrzesień 3
Rozpoczął się apel. Marcel i Nikodem z uwagą przyglądali się stojącemu przed nimi chłopcu. Nigdy wcześniej go nie widzieli. Malec miał na nosie duże, okrągłe okulary.
- Zobacz, jaki lamus - odezwał się Marcel. - Ej, okularnik, nie pomyliły ci się klasy? - dodał szturchając nieznajomego chłopca w łokieć.
- Nie, a co?
Marcel wybuchnął śmiechem. Nikodem również.
- Słyszałeś, jaki ma głos? - rzekł Marcel zwracając się do brata. - Jak dziewczyna! Te, okularnik, powiedz coś!
- Spadaj - odparł chłopiec spuszczając głowę na dół.
- Niko, okularnik będzie beczał! - zaśmiał się Marcel.
Nauczycielka stojąca przy równoległej klasie, słyszała całą rozmowę Marcela z nowym uczniem. Postanowiła zainterweniować. Podeszła do Marcela. Spojrzała na niego groźnym okiem.
- Dlaczego dokuczasz koledze? - spytała. - Kto jest waszym wychowawcą?
- Nikt. Już się nie zaczepiam - rzekł Marcel mrugając kilkakrotnie oczami.
- Pan Jasiński jest naszym wychowawcą - odezwała się Sara.
- Zamknij się - odparł Marcel. - Nikt jej o nic nie pytał, a się odzywa - dodał spoglądając na nauczycielkę.
Kobieta uczyniła krok w stronę swojej klasy, jednak wciąż bacznie przyglądała się Marcelowi i Nikodemowi. Chłopcy to dostrzegli toteż się pilnowali.
Zaraz po apelu rozległ się symboliczny pierwszy dzwonek. Wychowawcy klas poszli ze swoimi uczniami do sal lekcyjnych.
Piąta "a" nieco dłużej czekała na swojego nauczyciela.
Marcel postanowił wykorzystać ten czas na zapoznanie się z nowym kolegą. Ponownie szturchnął go w łokieć. Chłopiec odwrócił się.
- Czego chcesz? - spytał.
- Chciałem ci się zapytać, jak masz na imię - rzekł Marcel.
- Tymoteusz, a co?
- A ja Marcel. Mój tata jest dyrektorem szkoły więc radzę ci się mnie słuchać... - wyjaśnił szczerząc zęby.
- No, na pewno...
- Mówi serio! - zawołał Nikodem. - Musisz nas słuchać, bo jak nie to powiemy tacie, że ma ci wpisywać same jedynki...
Chłopiec posmutniał, jednak starał się nie dać tego po sobie poznać. Odwrócił się plecami do młodych Jasińskich.
Marcelowi to się nie spodobało. Ponownie szturchnął Tymoteusza w łokieć. Nowy uczeń znowu się odwrócił.
- Co? - spytał podenerwowany.
- Słuchaj, Tymek... Chcesz się z nami kumplować? Jak się będziesz nas słuchał, to będziemy się z tobą komplowali. To nic, że nosisz okulary. Co nie, Niko?
Nikodem kiwnął głową.
- No, chcę - rzekł chłopiec.
- To mamy dla ciebie pierwsze zadanie... Jak będziemy wchodzić do klasy, musisz wyprzedzić dziewuchy i zająć nam ostatnią ławkę pod oknem. Okej?
- I będziecie się ze mną kolegować? - spytał Tymoteusz.
- Jasne - odparł Marcel.
Nowy uczeń uśmiechnął się.
- Okej - rzekł.
Po chwili do piątoklasistów podszedł Szymon Jasiński. Mężczyzna szeroko uśmiechnął się na widok swoich uczniów. Klasa chórem odpowiedziała na jego powitanie.
- Wszyscy cali i zdrowi? - spytał przyglądając się znajomym twarzom dzieciaków.
- Ja wczoraj byłem u zdjęcia gipsu! - zawołał Janek. - Byłem u dziadka na wsi i spadłem z przyczepy!
- A ja ze stogu! - zawołał Nikodem.
Marcel puknął się ręką w czoło.
- Masz się czym chwalić...
Szymon uśmiechnął się.
- Proszę ustawić się parami! I idziemy do sali - rzekł wysuwając się na przód.
Dzieciaki ruszyły za wychowawcą w kierunku szkoły. Po chwili weszli do znajomego budynku. Minęli sekretariat. Szli długim korytarzem, schodami, znów korytarzem i kolejnymi schodami. Na drugim piętrze znajdowała się sala lekcyjna klasy piątej "a". Szymon przekluczył zamek w drzwiach. Chciał wejść pierwszy do klasy, ale Nikola i Julia wepchnęły się przed niego.
- Dziewczyny! - zawołał. - Dokąd wam się tak śpieszy, co? Wystarczy krzeseł dla wszystkich!
Małolaty zawstydziły się. Marcel i Nikodem uśmiechnęli się do siebie. Chwilę później chłopcy ujrzeli Tymoteusza przedzierającego się między uczniami. Malec był zdeterminowany. Za wszelką cenę starał się dotrzeć do ostatniej ławki jako pierwszy.
- Już go lubię - rzekł Marcel widząc jak Tymoteusz ciągnie Nikolę za kucyka, by ta, nie zdjęła jego upatrzonego miejsca.
- Proszę pana! Ten chłopak pociągnął mnie za włosy! - zawołała dziewczynka.
Tymek usiadł w ostatniej ławce. Marcel i Nikodem powoli zmierzali w jego stronę.
- Już się zaczyna? - westchnął Szymon wstając zza biurka. Podszedł do nowego ucznia. Przyjrzał mu się z uwagą.
- Jak masz na imię? - spytał.
- Tymoteusz - odpowiedział chłopiec podnosząc się z krzesła.
- Tymoteusz, nie będziesz tu siedział... Nosisz okulary... Poza tym jesteś mały... Usiądziesz w pierwszej ławce, żebyś dobrze widział z tablicy...
Chłopiec przeniósł się do pierwszej ławki. Nikola jak z orbity ruszyła w stronę okna. Nikodem ją wyprzedził. Prędko usiadł na swoim zeszłorocznym miejscu. Po chwili Marcel usiadł obok niego. Upewniwszy się, że Szymon na niego nie patrzy, pokazał swojej byłej dziewczynie środkowy palec.
- Tak więc, witam was po wakacjach - zaczął Szymon. - Nie wszyscy mnie tu znają - dodał spoglądając na Tymoteusza. - Nazywam się Szymon Jasiński. Jestem waszym wychowawcą. Będę was uczył matematyki...
- Fizyki i chemii - dopowiedział Marcel.
- Nieprawda... Fizykę i chemię będziecie mieli z nowym panem.
- Uuu... - westchnął chłopiec.
- Może powiem kilka słów od siebie. Ponieważ niektórzy uczniowie nie w ubiegłym roku średnio radzili sobie z tym pięknym przedmiotem jakim jest matematyka, w każdy wtorek po waszych lekcjach będą się odbywać zajęcia wyrównawcze...
- A to będzie obowiązkowe? - spytała Marcelina podnosząc rękę do góry.
- Dla ciebie tak - rzekł nauczyciel.
- Znając życie dla mnie też - westchnął Marcel kładąc się na ławce.
- Jeśli chodzi o moje wymagania, nic się od ubiegłego roku nie zmieniło. Spóźnialscy będą otrzymywać negatywne uwagi, co będzie skutkować obniżeniem oceny z zachowania. W połowie września odbędzie się pierwsze zebranie z rodzicami, ale o tym was jeszcze poinformuję. Do szkoły proszę nosić dzienniczki. Jest to wasz uczniowski obowiązek.
- Sratatata - szepnął Marcel uśmiechając się do brata.
- A teraz Tymoteusz rozda wszystkim plany lekcji...
Chłopiec wziął z ręki nauczyciela plik jednakowych kartek.
- Zaraz będziemy mieć jego DNA - zaśmiał się Marcel.
- Nie DNA, a jedynie odcisk palca... - poprawił go Nikodem.
- Czy ktoś z was chce mnie o coś zapytać? - spytał nauczyciel.
- Ja! - zawołała Sara odnosząc się z krzesła. - Bo Agaty nie ma...
- Agata wyprowadziła się do innego miasta i nie będzie już chodziła z wami do klasy - wyjaśnił.
- Łe. Szkoda.
- Szkoda, że nie Nikola... - szepnął Marcel. - Nika, a ty nie zamierzasz się wyprowadzać? - dodał głośno i wyraźnie.
Nikola naburmuszyła się.
- Spadaj - odpowiedziała.
- Spokój tam! To na tyle z mojej strony. Jutro o ósmej się widzimy - rzekł wychowawca.
- Czyli, że możemy już iść? - spytał Tymoteusz wstając z krzesła.
- Tak...
Dzieciaki bez pośpiechu wyszły z klasy. Marcel odprowadził Nikolę wzrokiem.
- Jak ja jej nie lubię - szepnął.
Szymon wsunął iPhone do swojej skórzanej torby. Podszedł do ostatniej ławki.
- To, co? Jedziemy do mamy? - spytał.
- Najpierw miały być lody - rzekł Marcel. - A po drugie, nie będę chodził na żadne wyrównawcze...
- Jasne, że nie będziesz... - rzekł Szymon uśmiechając się do syna. - Wyrównawcze to ty będziesz miał w domu a nie w szkole, i nie raz w tygodniu, ale codziennie.
Chłopiec wziął głęboki oddech.
- Nie chcę tego słuchać - rzekł.
- Dalej chłopaki, idziemy...
- No... - westchnął Nikodem wstając z krzesła. - To najpierw lody?
- Tak... No, z życiem, chłopaki! Z życiem!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro