Wybór
Adriana pozmywała naczynia, po czym starannie je wytarła. Umyła też zlew, przetarła ścierką marmurowy blat.
- Jeszcze wyniosę śmieci i zamiotę podłogę - oświadczyła uśmiechając się do Danieli.
Kobieta usiadła przy stole. Chciała porozmawiać z dziewczyną na temat jej stosunku do Kamili. Miała wrażenie, że nowa partnerka jej ojca nie jest taka zła, jak wydaje się Adzie.
Dziewczynka wróciła do domu. Wzięła do ręki miotłę.
- Aduś, odłóż to. Chcę z tobą porozmawiać - odezwała się.
Małolata dmuchnęła na włosy, po czym usiadła obok cioci.
- Aduś, wiem, że masz żal do Kamili o to, że twój tata zostawił ciebie i mamę... Kamila też o tym wie. Aduś, nie powinnaś jej wypominać tego przy każdej okazji.
- Ciociu, błagam cię! - wybuchnęła dziewczynka. - To materialistka! Złapała ojca na dziecko i tyle!
- Tego nie wiesz. Masz dwa wyjścia... Albo będziesz się zachowywać tak, jak do tej pory i w waszym domu wciąż będą kłótnie, gniew i płacz. Albo pozwolisz przeszłości pójść w zapomnienie i zaczniecie wszystko od początku. Które rozwiązanie wydaje ci się lepsze?
- Ciociu, to nie jest takie proste jak ci się wydaje. Ojciec też miał wybór. Miał do wyboru mnie i mamę albo ją... Wybrał ją... Niech więc da mi spokój. Nagle przypomniało sobie, że ma córkę. Gdzie był, kiedy mama płakała do poduszki? Całe noce nieraz przepłakała... On w tym czasie zamiast być przy niej, nie! - zmarszczyła brwi. - Nie chcę nawet myśleć o tym, co oni w tym czasie razem robili...
- Aduś... Właśnie o tym mówię... Zamknij ten rozdział. Nie myśl o tym. Było, minęło. Życie toczy się dalej.
- Życie mojej mamy przestało się toczyć... - szepnęła dziewczynka. Z oczu popłynęły jej łzy. - Mogę ci jeszcze jakoś pomóc? - spytała po chwili.
- Skarbie, chodź do mnie... Daj mi się przytulić. Jesteś kochaną, pomocną dziewczynką... Pozwól sobie pomóc - szepnęła Daniela biorąc małolatę w ramiona.
- Byłabyś idealna, jakbyś jeszcze znała wzór na pole trapezu - zaśmiał się Szymon.
- Wujku!
- No, co? - zaśmiał się. - Już późno. Trzeba iść dzisiaj wcześniej spać, bo jutro rano wyjazd... Niestety... - westchnął.
- Co włożysz, na pogrzeb? - spytała Daniela spoglądając na dziewczynkę.
- Mam sukienkę...
- Przynieś ją. Wyprasuję ci...
- Dobrze - szepnęła dziewczynka.
- A ja idę pogadać sobie z Marcelem... - rzekł Szymon. - Wiesz, do czego mi się przyznał? O dwunastej w nocy wyszedł z domu! Wyobrażasz to sobie?
- Żartujesz... - westchnęła.
- Nie było go w domu dziesięć godzin... Lekka przesada. Idę do niego.
- No, idź... - odparła kobieta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro