Wstawiennictwo
To był wyjątkowy dzień zarówno dla Danieli jak i dla Nikodema. Chłopiec nie posiadał się z radości. Podobało mu się wszystko - ogromna kula ziemska, zapierająca dech w piersiach satelita i poruszające się nad jego głową ciała niebieskie.
Chłopiec zrobił mnóstwo zdjęć. Nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł pokazać te zdjęcia tacie.
Po wyjściu z planetarium Daniela kupiła sobie i Nikodemowi po dużym lodzie. Zabrała chłopca na spacer po starym rynku.
- Mamuś, kiedy dorosnę zostanę astronomem - oświadczył jedenastolatek. - Marcel kiedyś mi powiedział, że skonstruuje dla mnie statek kosmiczny czy tam rakietę, żebym mógł polecieć w kosmos...
- Marcel żartował.
- Wiem przecież - rzekł z uśmiechem na twarzy. - Mamuś, w sumie to dobrze, że jesteśmy sami... Już od paru dni chciałem z tobą porozmawiać - dodał po chwili.
Słowa chłopca zaintrygowały kobietę. Daniela przyjrzała się jedenastolatkowi z uwagą. Była ciekawa, o czym malec chce z nią rozmawiać.
- Mamuś, podoba ci się w Zajezierzu? - spytał.
- Tak - odpowiedziała.
- A bardziej podoba ci się w Zajezierzu czy w Toruniu?
- Nikuś, chyba wiem do czego zmierzasz... - szepnęła. - Wiesz, że jak tata coś postanowi to niełatwo go namówić do zmiany decyzji...
- Mama, tata mnie denerwuje - rzekł chłopiec. - Rozwalił tratwę, żeby ukarać Marcela... Mamuś, tratwa była w połowie moja. Tata nie miał prawa jej niszczyć...
Daniela wzruszyła ramionami. To, co mówił Nikodem wydawało jej się logiczne. Nie wiedziała, jakich argumentów użyć, by bronić męża.
- Ale to nie wszystko... - kontynuował Nikodem. - Tata powiedział, że za niecałe dwa tygodnie przeprowadzimy się z powrotem do Torunia... Jak chce, niech sam się przeprowadza... Ja zostaję w Zajezierzu...
- Nikuś...
- Mamuś, to jest niesprawiedliwe... Nie może tak być, że przez głupotę Marcela wszyscy przeprowadzimy się za karę do Torunia... Marcel nabroił? Niech sam się przeprowadza...
- Nikuś, naprawdę rozumiem, że jesteś rozżalony... Ale tata ma rację... W Toruniu łatwiej będzie tobie i Marcelowi skupić się na nauce... Poza tym będziecie mieć bliżej do szkoły, a tata do pracy...
- Mama, głupoty gadasz... Wiem, że nie chcesz, żebyśmy się przeprowadzali... Musimy coś wymyślić...
Daniela zamyśliła się. Przez chwilę oboje milczeli, patrzyli na siebie bez słowa.
- Mamuś, jeśli go poprosisz, żebyśmy się nie wyprowadzali z Zajezierza, on się na to zgodzi... Zrobisz to?
- Nikuś, to nic nie da... Tata już podjął decyzję... Nawet napisał w kalendarzu datę przeprowadzki...
- Sranie w banie!
- Nikodem!
- No co? Jak wrócimy do domu, wyrzucę ten kalendarz do kosza na śmieci... Mój dom jest w Zajezierzu... A twój?
- Mój też - szepnęła Daniela.
Nikodem uśmiechnął się do mamy.
- No, to tata nie ma tu nic do gadania...
- A ja myślę, że ma... I to bardzo wiele... - westchnęła spoglądając na zatroskaną minę Nikodema. - Czas wracać do domu - dodała po chwili.
Malec kiwnął głową. Daniela uśmiechnęła się do niego.
- Chodź do mnie - szepnęła biorąc chłopca w ramiona.
Nikodem chętnie się do niej przytulił.
- Nikuś, synku, - odezwała się - porozmawiam z tatą... Spróbuję go przekonać do zmiany decyzji - oświadczyła.
- Dobrze - szepnął Nikodem. - Tylko musisz wybrać odpowiedni moment... I musisz go podejść. Powiedz mu, że będzie spał na kanapie w salonie jeśli nie zmieni zdania...
- Nikuś, tak nie można - odparła.
- To nie wiem... Wymyśl coś... Jak Marcel jest niegrzeczny to niech tata mu wleje na dupę a nie wymyśla głupie kary z przeprowadzką...
Daniela westchnęła głęboko. Pogłaskała chłopca po jasnych włosach. Chociaż bardzo mu współczuła i targał nią niepokój, w głębi serca była szczęśliwa - cieszyła się, że jej syn, Nikodem, zaufał jej do tego stopnia, że zdecydował się prosić ją o wstawiennictwo u Szymona. Daniela poczuła, że ma do spełnienia ważną misję. Wiedziała, że musi przekonać Szymona do zmiany decyzji. Nie chciała zawieść Nikodema.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro