Ucho
Zaraz po powrocie do domu, Marcel i Nikodem pobiegli na poddasze. Adriana nalała wody do czajnika.
- Wujku, zjesz kawałek placka? - spytała uśmiechając się do Janka.
- No, zjem, zjem...
- A ja zajrzę do tych urwisów... - oświadczyła Zosia zmierzając w stronę schodów.
Weszła do pokoju Marcela. Chłopcy leżeli na podłodze. Patrzyli w sufit.
- O, jak miło, że się nie wyzywacie, ani się nie bijecie...
Marcel prędko wstał z podłogi. Uśmiechnął się do Zosi.
- Babcia, nie mów mamie i tacie, że się tak wygłupialiśmy, dobra? - rzekł. - Słowo, że nie powiesz?
Zosia głośno się zaśmiała.
- Ale manipulant z ciebie! Co ty sobie myślisz, że babcia nabierze się na twoje słodkie oczka?
- Babcia, my się tylko wygłupialiśmy, co nie Niko?
- Tak... - westchnął chłopiec patrząc na swoje poździerane dłonie.
- Jeśli na mnie nakablujesz, to znaczy, że jesteś kabel - rzekł Marcel spoglądając na babcię.
- Nie, no! Do kogo ty mówisz, co? Nie jesteś troszkę za mądry?
- A ty za głupia?! - zaśmiał się.
Zosia zdenerwowała się. Chwyciła Marcela za ucho.
- Ała! - zawołał zszokowany zachowaniem babci.
Zosia była nieugięta. Miała dość wybryków Marcela i postanowiła go ukarać. Zaciągnęła go do salonu.
- Babciu, to boli! - zawołał.
- Będziesz stał w tym kącie aż do przyjazdu rodziców! - oświadczyła puszczając ucho chłopca.
Marcelowi po policzkach pociekły łzy. Szybko je otarł.
- Będziesz się tak zachowywał to zobaczysz... Wezmę cię na tydzień na wakacje i nauczę cię porządku!
Po chwili po schodach zszedł Nikodem. Zaśmiał się na widok stojącego w kącie brata.
- Jeśli chcesz, możesz za moment do niego dołączyć? - odezwała się Zosia.
Nikodemowi momentalnie zmienił się wyraz twarzy.
- Nie chcę - rzekł. - A o której mama z tatą przyjadą? - spytał.
- Nie wiadomo... Jak przyjadą to będą - odpowiedziała Zosia. - Dziecko! Co ty wyprawiasz? - zwróciła się do Marcela, któremu znudziło się stanie w kącie i postanowił sobie usiąść. - Wstań natychmiast!
- Głupia to kara... Wolę siedzieć niż stać... - oznajmił. - A jeszcze bardziej wolę... nie słuchać się nikogo! - zawołał, po czym popędził w stronę tarasowych drzwi.
- Marcel! Wróć się! - wybiegła za nim.
Chłopiec pobiegł w stronę jeziora. Gdy był już daleko, odwrócił się w stronę babci, po czym uniósł w górę rękę i pokazał jej środkowy palec.
- Przyprowadzę go! - zawołała Ada ruszając w pościg za kuzynem. Szybko go dogoniła. Wykręciła mu rękę do tyłu.
- Debilka! - syknał.
- Cofnij to! - wrzasnęła jeszcze bardziej wykręcając mu rękę.
- Cofam! - wydarł się.
- No!
Adriana zaprowadziła Marcela do domu. Chłopiec bał się, że babcia znowu wytarmosi go za ucho. Spuścił głowę na dół na znak skruchy.
- Co ty dziecko, wyczyniasz? Kto się tak zachowuje, jak ty? - odezwała się Zosia.
- Przepraszam - szepnął.
- Ciocia i wujek przyjechali - odezwała się Ada. - Wychodzą z auta. Ciocia jest wściekła...
- I dobrze - burknął chłopiec.
Po chwili Szymon otworzył tarasowe drzwi. Daniela weszła do salonu. Położyła torebkę na kanapie.
- Młody, jutro o dziesiątej będziesz miał gościa - zwróciła się do syna.
- Kogo znowu? - spytał malec.
- Marek cię odwiedzi. Spędzisz z nim dwie godziny.
- Ale, że jak?! - wydarł się chłopiec.
- Decyzja sądu. Przez wakacje Marek będzie cię odwiedzał trzy razy w tygodniu...
- Nie!
- Tak. A ty, masz mu nie pyskować i zachowywać się jak należy. Nie życzę sobie żadnego tarasowania drzwi, ani chowania się pod łóżkiem. Jasne?
- Ciemne! Ciemne! Ciemne! W dupie mam Marka. W dupie mam wszystko!
- To idź się wysraj - odezwał się Nikodem.
Wszyscy momentalnie skierowali wzrok na jedenastolatka. Chłopiec zarumienił się.
- No co? - wzruszył ramionami.
- Gówno - odparł Marcel.
- Twoje!
- Dość! - rzekł Szymon. - Marcel, do siebie! Niko, do siebie! Natychmiast!
Chłopcy bez słowa pobiegli do swoich pokoi.
W salonie nastała cisza. Ada postanowiła rozładować napięta atmosferę.
- To ja może zrobię kawę... - zaproponowała.
Szymon uśmiechnął się do czternastolatki.
- Dla mnie czarną bez cukru - rzekł.
- A dla mnie melisę... - westchnęła Daniela.
- No, ty chyba sobie, córeczko żarty stroisz... Jak jest się w ciąży nie wolno pić melisy! Nie wiedziałeś o tym?
- Pierwsze słyszę...
- Z ziołowymi herbatami niestety trzeba uważać. Najlepiej pij zwykłą, zieloną herbatę... Żadnej melisy!
- No, dobrze - szepnęła Daniela.
- To ja zrobię cioci zieloną - powiedziała Ada otwierając górną szafkę.
- Dziękuję ci, skarbie...
Adriana uśmiechnęła się. Po chwili usłyszała sygnał wiadomości MMS. Wyciągnęła telefon z kieszeni spodni. Usiadła na schodach. Otworzyła wiadomość.
Twój braciszek nauczył się dzisiaj jeździć na dwóch kółkach. Tata.
Ada przetarła oczy ze zdumienia. Prędko podbiegła do Zosi.
- Ciocia! Zobacz tylko, co mi tata przysłał! - zawołała. - Kubuś nauczył się jeździć na rowerze!
- Ile on ma lat? - spytała Zosia.
- No, cztery dopiero... A już jeździ rowerkiem! Zdolniacha! O, woda się będzie gotowała... To ja zaleję tę kawę i herbatę...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro