Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ucho

Zaraz po powrocie do domu, Marcel i Nikodem pobiegli na poddasze. Adriana nalała wody do czajnika.
- Wujku, zjesz kawałek placka? - spytała uśmiechając się do Janka.
- No, zjem, zjem...
- A ja zajrzę do tych urwisów... - oświadczyła Zosia zmierzając w stronę schodów.
Weszła do pokoju Marcela. Chłopcy leżeli na podłodze. Patrzyli w sufit.
- O, jak miło, że się nie wyzywacie, ani się nie bijecie...
Marcel prędko wstał z podłogi. Uśmiechnął się do Zosi.
- Babcia, nie mów mamie i tacie, że się tak wygłupialiśmy, dobra? - rzekł. - Słowo, że nie powiesz?
Zosia głośno się zaśmiała.
- Ale manipulant z ciebie! Co ty sobie myślisz, że babcia nabierze się na twoje słodkie oczka?
- Babcia, my się tylko wygłupialiśmy, co nie Niko?
- Tak... - westchnął chłopiec patrząc na swoje poździerane dłonie.
- Jeśli na mnie nakablujesz, to znaczy, że jesteś kabel - rzekł Marcel spoglądając na babcię.
- Nie, no! Do kogo ty mówisz, co? Nie jesteś troszkę za mądry?
- A ty za głupia?! - zaśmiał się.
Zosia zdenerwowała się. Chwyciła Marcela za ucho.
- Ała! - zawołał zszokowany zachowaniem babci.
Zosia była nieugięta. Miała dość wybryków Marcela i postanowiła go ukarać. Zaciągnęła go do salonu.
- Babciu, to boli! - zawołał.
- Będziesz stał w tym kącie aż do przyjazdu rodziców! - oświadczyła puszczając ucho chłopca.
Marcelowi po policzkach pociekły łzy. Szybko je otarł.
- Będziesz się tak zachowywał to zobaczysz... Wezmę cię na tydzień na wakacje i nauczę cię porządku!
Po chwili po schodach zszedł Nikodem. Zaśmiał się na widok stojącego w kącie brata.
- Jeśli chcesz, możesz za moment do niego dołączyć? - odezwała się Zosia.
Nikodemowi momentalnie zmienił się wyraz twarzy.
- Nie chcę - rzekł. - A o której mama z tatą przyjadą? - spytał.
- Nie wiadomo... Jak przyjadą to będą - odpowiedziała Zosia. - Dziecko! Co ty wyprawiasz? - zwróciła się do Marcela, któremu znudziło się stanie w kącie i postanowił sobie usiąść. - Wstań natychmiast!
- Głupia to kara... Wolę siedzieć niż stać... - oznajmił. - A jeszcze bardziej wolę... nie słuchać się nikogo! - zawołał, po czym popędził w stronę tarasowych drzwi.
- Marcel! Wróć się! - wybiegła za nim.
Chłopiec pobiegł w stronę jeziora. Gdy był już daleko, odwrócił się w stronę babci, po czym uniósł w górę rękę i pokazał jej środkowy palec.
- Przyprowadzę go! - zawołała Ada ruszając w pościg za kuzynem. Szybko go dogoniła. Wykręciła mu rękę do tyłu.
- Debilka! - syknał.
- Cofnij to! - wrzasnęła jeszcze bardziej wykręcając mu rękę.
- Cofam! - wydarł się.
- No!
Adriana zaprowadziła Marcela do domu. Chłopiec bał się, że babcia znowu wytarmosi go za ucho. Spuścił głowę na dół na znak skruchy.
- Co ty dziecko, wyczyniasz? Kto się tak zachowuje, jak ty? - odezwała się Zosia.
- Przepraszam - szepnął.
- Ciocia i wujek przyjechali - odezwała się Ada. - Wychodzą z auta. Ciocia jest wściekła...
- I dobrze - burknął chłopiec.
Po chwili Szymon otworzył tarasowe drzwi. Daniela weszła do salonu. Położyła torebkę na kanapie.
- Młody, jutro o dziesiątej będziesz miał gościa - zwróciła się do syna.
- Kogo znowu? - spytał malec.
- Marek cię odwiedzi. Spędzisz z nim dwie godziny.
- Ale, że jak?! - wydarł się chłopiec.
- Decyzja sądu. Przez wakacje Marek będzie cię odwiedzał trzy razy w tygodniu...
- Nie!
- Tak. A ty, masz mu nie pyskować i zachowywać się jak należy. Nie życzę sobie żadnego tarasowania drzwi, ani chowania się pod łóżkiem. Jasne?
- Ciemne! Ciemne! Ciemne! W dupie mam Marka. W dupie mam wszystko!
- To idź się wysraj - odezwał się Nikodem.
Wszyscy momentalnie skierowali wzrok na jedenastolatka. Chłopiec zarumienił się.
- No co? - wzruszył ramionami.
- Gówno - odparł Marcel.
- Twoje!
- Dość! - rzekł Szymon. - Marcel, do siebie! Niko, do siebie! Natychmiast!
Chłopcy bez słowa pobiegli do swoich pokoi.
W salonie nastała cisza. Ada postanowiła rozładować napięta atmosferę.
- To ja może zrobię kawę... - zaproponowała.
Szymon uśmiechnął się do czternastolatki.
- Dla mnie czarną bez cukru - rzekł.
- A dla mnie melisę... - westchnęła Daniela.
- No, ty chyba sobie, córeczko żarty stroisz... Jak jest się w ciąży nie wolno pić melisy! Nie wiedziałeś o tym?
- Pierwsze słyszę...
- Z ziołowymi herbatami niestety trzeba uważać. Najlepiej pij zwykłą, zieloną herbatę... Żadnej melisy!
- No, dobrze - szepnęła Daniela.
- To ja zrobię cioci zieloną - powiedziała Ada otwierając górną szafkę.
- Dziękuję ci, skarbie...
Adriana uśmiechnęła się. Po chwili usłyszała sygnał wiadomości MMS. Wyciągnęła telefon z kieszeni spodni. Usiadła na schodach. Otworzyła wiadomość.

Twój braciszek nauczył się dzisiaj jeździć na dwóch kółkach. Tata.

Ada przetarła oczy ze zdumienia. Prędko podbiegła do Zosi.
- Ciocia! Zobacz tylko, co mi tata przysłał! - zawołała. - Kubuś nauczył się jeździć na rowerze!
- Ile on ma lat? - spytała Zosia.
- No, cztery dopiero... A już jeździ rowerkiem! Zdolniacha! O, woda się będzie gotowała... To ja zaleję tę kawę i herbatę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro