Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Słowo honoru

Był wczesny ranek. Szymon otworzył oczy. Przewrócił się na drugi bok. Zdziwił się, gdy ujrzał, że w jego łóżku leży Marcel. Chłopiec spał.
- Teraz chociaż wiem, gdzie jest kołdra - pomyślał mężczyzna. Przeszedł się z drugiej strony łóżka. Podniósł kołdrę z podłogi.
Otworzył okno na oścież. Do pokoju napłynął powiew świeżego powietrza. Marcel przeciągnął się. Otworzył oczy.
- Hej - odezwał się.
- Hej - odparł Szymon siadając obok chłopca. - Czy ja mogę się dowiedzieć, co robiłeś w moim łóżku?
- Spałem - szepnął chłopiec. - Tatuś, bo ja chciałem z tobą wczoraj porozmawiać, ale nie chciałem cię budzić...
- O czym chciałeś porozmawiać?
- No, o poduszce... Bo ja nie miałem na czym spać...
Szymon pogłaskał chłopca po włosach. Przytulił do siebie.
- Jak dupsko? Boli jeszcze trochę? - spytał.
Chłopiec zmarszczył brwi. Zrobił obrażoną minę.
- No, już... Nie obrażaj się... Chodź do mnie, szkrabie - rzekł Szymon biorąc syna na kolana. - Masz już dziesięć lat. To poważny wiek. Czas trochę zmądrzeć. Zgadza się?
Malec zacisnął zęby. Szymon uśmiechnął się.
- Marcelek, coś ci powiem... Jak ja byłem mały, to był ze mnie taki sam urwis jak i z ciebie... No, może, prawie taki sam... Też nie lubiłem się uczyć, robiłem psikusy nauczycielom... Wiesz za co najczęściej obrywałem od mamy?
- Za co? - spytał chłopiec.
- Miedzy moim domem a szkołą był park, a ja uwielbiałem wspinać się po drzewach. Wciąż wracałem do domu w podartych spodniach albo z rozprutym plecakiem. Mama miała taką gumową klapaczkę, którą trzepała mnie po tyłku za każdym razem, kiedy wróciłem do domu w podartych ubraniach.
- To nie miałeś lekko...
- No, nie... Byłem uparty, mama też była uparta... Jedno z nas musiało w końcu ustąpić.
- I babcia dała za wygraną?
- Coś ty... Babcia? W życiu! Przemyślałem sobie wszystko... Zamiast przez park, zacząłem wracać do domu inną drogą... Mama zauważyła, że się poprawiłem, że jestem cycuś glancuś... Minął tydzień, dwa... A ja nie podarłem ani jednych szkolnych spodni... Mama sobie wszystko przemyślała... I wiesz, co zrobiła? Wyrzuciła klapaczkę do kosza na śmieci... Jakiś czas później znowu podarłem spodnie, ale mama nie miała klapaczki...
- I nie dostałeś?
- Hm... Powiedzmy, że nie... Marcel, wiesz, dlaczego ci to opowiedziałem?
- Żebym nie łaził po drzewach?
- Nie. Pierwsza rzecz... Od czasu do czasu warto zastanowić się nad swoim postępowaniem... Czasem robisz rzeczy, o których wiesz, że są złe, prawda? Tak było w wypadku zniszczenia lalki Julii, tak było, kiedy zamknąłeś Oliwera w klatce a potem... Może przemilczę to, co potem zrobiłeś... Marcel, chcę, żebyś uświadomił sobie, że warto zastanowić się nad konsekwencjami swoich wyborów. Ja widziałem, że jeśli podrę spodnie, dostanę na dupę. I dostawałem... Ty też wiesz, że jak nabroisz, nie będzie zmiłuj. Więc zastanów się od czasu do czasu, czy warto... To pierwsza sprawa... Druga rzecz... Mama w końcu wyrzuciła klapaczkę do kosza... Jeśli i ja zauważę, że się zmieniłeś na lepsze, gwarantuję ci, Marcel, że twoje życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Będzie park dinozaurów, skatepark i inne atrakcje, o których w tym momencie możesz sobie jedynie pomarzyć... Jesteś rojber, jakich mało na tym świecie. Nie wezmę cię do parku rozrywki, bo zdaję sobie sprawę z tego, że spuszczenie cię z oczu na chwilę grozi katastrofą.
- Jak byliśmy nad morzem, byłem grzeczny...
- Tak, zwłaszcza w hotelu...
Chłopiec spuścił wzrok.
- Tata, ja chcę być grzeczny, serio. Ale mi tak samo wychodzi... Wczoraj naprawdę chciałem pozbierać te pióra... Ale dostałem ochoty na rysowanie... A potem ty przyszedłeś... Musiałem coś szybko wymyślić... I skłamałem, że boli mnie brzuch.
- Marcel, gdybyś był ze mną szczery, na pewno nie dostałbyś tego drugiego lania...
- No wiem... - westchnął malec.
- Wiesz? To dlaczego mnie okłamałeś, co?
- Bo spanikowałem... Tatuś, ja naprawdę chcę być grzeczny...
- To dobrze. Cieszę się - rzekł Szymon. - Przytul się. Kocham cię, synku.
- No, ja ciebie też kocham...
Szymon uśmiechnął się. Przytulił chłopca. Ucałował.
- Tatuś, a czy kupisz mi nową poduszkę? - spytał malec po chwili.
- No, kupię... I wiesz, co jeszcze? Dam ci dzisiaj ten scyzoryk, ale jeśli mi obiecasz, że będziesz się nim mądrze posługiwał i nigdy nie zrobisz nim nikomu krzywdy...
- Słowo honoru - rzekł Marcel kładąc rękę na sercu.
Szymon podniósł chłopca z kolan. Podszedł do szafy. Wyciągnął z niej scyzoryk z dedykacją wyżłobioną na rękojeści.
- Proszę - rzekł podając Marcelowi scyzoryk do ręki.
Chłopiec wzruszył się. Łza zakręciła mu się w oku. Jeszcze raz przytulił się do ojca.
- Dziękuję ci - szepnął Szymonowi do ucha. - To najszczęśliwszy dzień w moim życiu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro