Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sprzątanie

Marcel wbiegł do swojego pokoju. Bez zastanowienia chwycił za biurko. Zatarasował nim drzwi, po czym położył się na łóżku. Głośno płakał. Po powiekach spływały mu łzy. Chłopiec nie potrafił się uspokoić. Minęło sporo czasu, zanim zasnął przytulony do poduszki.
Wieczór był wyjątkowo upalny. Adriana rozłożyła kanapę w salonie. Nie była jednak śpiąca. Wyszła na taras. Usiadła na schodach.
Szymon siedział przy kanciapie na niskiej, drewnianej ławeczce. Czyścił spód od kosiarki do trawy.
- Wujku, co tam? - odezwała się małolata.
Szymon uśmiechnął się do dziewczynki. Wzruszył ramionami.
- Marcelowi się należało - szepnęła Adriana siadając obok Szymona. - Wujku, a o której godzinie pojedziemy jutro do Nikodema?
- Zastanawiam się, czy teraz tam nie jechać... Zostałbym z nim na noc, a ciocia wróciłaby do domu...
- Cioci nie spodoba się ten pomysł - odezwała się dziewczynka. - Wujku, a czy wy z ciocią długo się znacie?
- Niecały rok. Dlaczego pytasz?
- Tak, tylko...
- No, kosiarka wyczyszczona - rzekł wycierając ręce w ścierkę.
Wyprowadził maszynę do kanciapy. Adriana wstała. Weszła za Szymonem do szopki. Popatrzyła na rowery.
- Wujku, czy ja mogę pojeździć sobie chwilę na rowerze? - spytała.
- Możesz - odpowiedział. - Ale żebyś za godzinkę była w domu. Okej?
- Okej - odparła małolata chwytając rower za kierownicę. Prędko wyprowadziła go z kanciapy.
Po chwili zniknęła za zakrętem. Szymon poszedł do domu. Umył ręce i twarz w łazience, po czym poszedł na poddasze.
Chwycił klamkę od pokoju syna. Drzwi ani drgnęły.
- Marcel! Otwórz natychmiast! - krzyknął zdenerwowany.
Chłopiec przebudził się. W mig stanął przy drzwiach. Przesunął biurko. Wpuścił ojca do pokoju.
Szymon przykucnął przy nim.
- Dlaczego znowu zatarasowałeś drzwi? - spytał.
- Bo się wkurzyłem - rzekł chłopiec. - I chciałem być sam.
- Dlaczego pióra nie są sprzątnięte?
- Bo zasnąłem i teraz się dopiero obudziłem... - westchnął chłopiec.
Szymon podniósł się z przykucku. Pogłaskał chłopca po głowie, zaprowadził go na środek pokoju, gdzie na dywanie leżała wysypana z odkurzacza góra pierza.
- Te piórka proszę włożyć do niebieskiego worka... Pomogę ci... - rzekł mężczyzna biorąc do ręki worek na śmieci.
- Bez łaski - szepnął malec pod nosem.
- Aha... Okej. W takim razie, nie będę ci przeszkadzał. Posprzątasz sam. Za godzinę przyjdę zobaczyć twój porządek. Jeśli do tego czasu nie posprzątasz, poprawię ci lanie... Do dzieła!
Chłopiec skinął głową. Zabrał się za wkładanie pierza do worka. Szymon podszedł do drzwi. Z zastanowieniem popatrzył na dziesięciolatka.
- Marcel, popraw się - rzekł. - Pamiętaj, że jeśli będziesz źle się zachowywał wrócimy do Torunia jeszcze przed piętnastym sierpnia.
Malec posmutniał.
- Przecież sprzątam - odezwał się.
- No, dobrze - westchnął Szymon naciskając ręką na klamkę. - Sprzątaj...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro