Serce z różami
- To, co dzisiaj Marcel wyprawiał przechodzi ludzkie pojęcie - odezwała się Zosia.
- Ciocia wytargała go za ucho - szepnęła Ada.
- I dobrze zrobiła - powiedziała Zosia spoglądając na małolatę. - Żeby pokazać babci środkowy palec? Jak byliśmy w Toruniu wciąż zaczepiał się w tego biednego Nikodema... A to go kopnął, a to popchnął...
- Byliście w Toruniu? - zdziwił się Szymon.
- No, tak... Chłopcy chcieli jechać do pizzerii i na lody... - odparła Zosia.
- Marcel wlał cały szampon do fontanny - dopowiedziała Adriana. - Po całym rynku fruwała piana!
- Nie było nas w domu maksymalnie trzy godziny... Mamo, po co jechaliście z nimi do Torunia? Trzeba było zostać w domu - szepnęła Daniela.
Wtem do salonu wbiegł Marcel.
- Koniec kary! - zawołał podchodząc do lodówki.
- Marcel! Chodź tu do mnie w tej chwili! - zawołała Daniela.
- Nie mogę. Mam karę. Powinienem być u siebie w pokoju... - oznajmił.
Daniela podniosła się z kanapy. Podeszła do chłopca. Chwyciła go za przedramię.
- Czy tobie już całkiem odebrało rozum?! - krzyknęła zdenerwowana. - Pokazałeś babci środkowy palec?! Kto tak robi?! W tej chwili proszę przeprosić babcię!
Chłopiec zrobił obrażoną minę. Skrzyżował ręce. Szymon podniósł się z fotela.
- Jejku, przeproszę! - zawołał chłopiec. - Przepraszam cię, babcia!
Szymon podszedł do chłopca. Spojrzał mu w oczy. Malec się speszył.
- Przeprosiłem - szepnął spuszczając wzrok.
- Wiem o tym. Słyszałem. Chodź, porozmawiamy sobie...
Mężczyzna położył chłopcu rękę na ramieniu. Zaprowadził go do sypialni. Obaj usiedli na łóżku.
- Ja przeprosiłem...
- Wiem o tym. Marcel, nie będziesz mi odnosił się do starszych osób bez szacunku. Jeśli jeszcze raz usłyszę, że pyskujesz babci, spuszczę ci spodnie i przy wszystkich dostaniesz lanie na gołe dupsko.
Chłopiec przełknął ślinę.
- A teraz pójdziesz do swojego pokoju. Zrobisz ładną laurkę dla babci. Jasne?
- Ciemne...
- Marcel!
- No co? No, jasne, jasne...
- To do dzieła...
Chłopiec pobiegł do swojego pokoju. Szymon wrócił do gości. Napił się kawy.
- Aduś, robisz najlepszą kawę na świecie...
- Dzięki, wujku...
Daniela przesiadła się obok matki.
- Wiadomo już, kiedy pogrzeb Lilki? - spytała szeptem.
- Dopiero w piątek... W czwartek będzie przewieziona do Poznania...
- W Poznaniu będzie pogrzeb?
- Tak...
Daniela spuściła głowę na dół. Spojrzała na Adę siedzącą po drugiej stronie ławy. Uśmiechnęła się do niej.
- Andrzej przywiózł mi małą wczoraj wieczorem... Ada chyba nie najlepiej dogaduje się z jego partnerką... Mówił, że Ada jest nieznośna...
Daniela zamyśliła się. Spojrzała na małolatę, która bez słowa przysłuchiwała się rozmowie Zosi i Danieli.
- Pójdę do Misia i Monsterka... Wujku, czy chłopaki mogą już wyjść na dwór? - spytała.
- Niko może. Marcel wie, kiedy będzie mógł zejść...
- Okej! - zawołała dziewczynka wstając z fotela. Pobiegła na górę po Nikodema.
Daniela poczuła się swobodnie, by wypytać mamę o sytuację panującą w domu Andrzeja.
- Mamuś, znasz tą Kamilę? Widziałaś ją chodziaż raz na oczy? - spytała.
- Nie... Ada pokazała mi jej profil na Facebooku. Ta cała Kamila to młoda dziewczyna. Z tego, co pamiętam nie ma jeszcze trzydziestu lat. Jest nauczycielką w szkole, do której chodzi Ada. Uczy ją matematyki.
- I wystawiła jej pałę na koniec roku... - rzekł Szymon.
- Andrzej jest za Adą... Zrobił jej ładny pokój. Pokazywała mi zdjęcia. Ma nowe mebelki, nowe łóżko...
- I nową mamę - westchnęła Daniela.
- Nie znam tej Kamili. Na zdjęciach wydaje się być sympatyczna...
- Sympatyczna? Mamuś, Andrzej zostawił dla niej Lilkę. Jak sobie pomyślę, ile Lilka musiała znieść... Przecież on ma z tą kobietą czteroletnie dziecko... Czteroletnie...
- Ada powiedziała, że mogę iść na dwór - rzekł Nikodem schodząc po schodach do salonu.
- Chodź do mnie - rzekł Szymon uśmiechając się do syna.
Malec prędko zjawił się przy ojcu. Szymon. Przyjrzał mu się z uwagą.
- Jakieś przemyślenia? - spytał.
- Tak... Przepraszam za te głupie odzywki - szepnął pocierając ręką oko.
- Możesz iść na dwór...
Chłopiec uśmiechnął się. Wspólnie z Adą wyszedł na zewnątrz.
Po chwili w salonie zjawił się Marcel. Trzymał w ręku rysunek przedstawiający wielkie serce wypełnione różnokolorowymi różami. Na dole kartki widniał napis "Dla Babci".
Dziesieciolatek podszedł do Zosi. Dał jej do ręki ową laurkę.
- Przepraszam cię, babciu - szepnął jej do ucha.
Zosia uśmiechnęła się. Przytuliła chłopca.
- Już dobrze. Nie gniewam się - powiedziała z podziwem przyglądając się starannemu rysunkowi.
- Czy mogę pójść do Misia? - spytał chłopiec po chwili.
- Tak - odezwała się Daniela.
Chłopiec puścił oko do ojca, po czym wyszedł z domu.
- To ja może zrobię jeszcze jedną kawę, co? - szepnęła Daniela.
- Będziemy już jechać... - rzekł Janek.
- Tato, przestań... Zostańcie u nas do wieczora. Pójdziemy trochę nad jezioro. Weźmiemy koc. Poopalamy się z mamą.
Zosia uśmiechnęła się.
- W zasadzie - szepnęła. - Czemu nie?
- To ja wstawię tę wodę...
- Skarbie, siedź... Ja zrobię kawę - rzekł Szymon zbierając ze stołu puste kubki po kawie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro