Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Serce z różami

- To, co dzisiaj Marcel wyprawiał przechodzi ludzkie pojęcie - odezwała się Zosia.
- Ciocia wytargała go za ucho - szepnęła Ada.
- I dobrze zrobiła - powiedziała Zosia spoglądając na małolatę. - Żeby pokazać babci środkowy palec? Jak byliśmy w Toruniu wciąż zaczepiał się w tego biednego Nikodema... A to go kopnął, a to popchnął...
- Byliście w Toruniu? - zdziwił się Szymon.
- No, tak... Chłopcy chcieli jechać do pizzerii i na lody... - odparła Zosia.
- Marcel wlał cały szampon do fontanny - dopowiedziała Adriana. - Po całym rynku fruwała piana!
- Nie było nas w domu maksymalnie trzy godziny... Mamo, po co jechaliście z nimi do Torunia? Trzeba było zostać w domu - szepnęła Daniela.
Wtem do salonu wbiegł Marcel.
- Koniec kary! - zawołał podchodząc do lodówki.
- Marcel! Chodź tu do mnie w tej chwili! - zawołała Daniela.
- Nie mogę. Mam karę. Powinienem być u siebie w pokoju... - oznajmił.
Daniela podniosła się z kanapy. Podeszła do chłopca. Chwyciła go za przedramię.
- Czy tobie już całkiem odebrało rozum?! - krzyknęła zdenerwowana. - Pokazałeś babci środkowy palec?! Kto tak robi?! W tej chwili proszę przeprosić babcię!
Chłopiec zrobił obrażoną minę. Skrzyżował ręce. Szymon podniósł się z fotela.
- Jejku, przeproszę! - zawołał chłopiec. - Przepraszam cię, babcia!
Szymon podszedł do chłopca. Spojrzał mu w oczy. Malec się speszył.
- Przeprosiłem - szepnął spuszczając wzrok.
- Wiem o tym. Słyszałem. Chodź, porozmawiamy sobie...
Mężczyzna położył chłopcu rękę na ramieniu. Zaprowadził go do sypialni. Obaj usiedli na łóżku.
- Ja przeprosiłem...
- Wiem o tym. Marcel, nie będziesz mi odnosił się do starszych osób bez szacunku. Jeśli jeszcze raz usłyszę, że pyskujesz babci, spuszczę ci spodnie i przy wszystkich dostaniesz lanie na gołe dupsko.
Chłopiec przełknął ślinę.
- A teraz pójdziesz do swojego pokoju. Zrobisz ładną laurkę dla babci. Jasne?
- Ciemne...
- Marcel!
- No co? No, jasne, jasne...
- To do dzieła...
Chłopiec pobiegł do swojego pokoju. Szymon wrócił do gości. Napił się kawy.
- Aduś, robisz najlepszą kawę na świecie...
- Dzięki, wujku...
Daniela przesiadła się obok matki.
- Wiadomo już, kiedy pogrzeb Lilki? - spytała szeptem.
- Dopiero w piątek... W czwartek będzie przewieziona do Poznania...
- W Poznaniu będzie pogrzeb?
- Tak...
Daniela spuściła głowę na dół. Spojrzała na Adę siedzącą po drugiej stronie ławy. Uśmiechnęła się do niej.
- Andrzej przywiózł mi małą wczoraj wieczorem... Ada chyba nie najlepiej dogaduje się z jego partnerką... Mówił, że Ada jest nieznośna...
Daniela zamyśliła się. Spojrzała na małolatę, która bez słowa przysłuchiwała się rozmowie Zosi i Danieli.
- Pójdę do Misia i Monsterka... Wujku, czy chłopaki mogą już wyjść na dwór? - spytała.
- Niko może. Marcel wie, kiedy będzie mógł zejść...
- Okej! - zawołała dziewczynka wstając z fotela. Pobiegła na górę po Nikodema.
Daniela poczuła się swobodnie, by wypytać mamę o sytuację panującą w domu Andrzeja.
- Mamuś, znasz tą Kamilę? Widziałaś ją chodziaż raz na oczy? - spytała.
- Nie... Ada pokazała mi jej profil na Facebooku. Ta cała Kamila to młoda dziewczyna. Z tego, co pamiętam nie ma jeszcze trzydziestu lat. Jest nauczycielką w szkole, do której chodzi Ada. Uczy ją matematyki.
- I wystawiła jej pałę na koniec roku... - rzekł Szymon.
- Andrzej jest za Adą... Zrobił jej ładny pokój. Pokazywała mi zdjęcia. Ma nowe mebelki, nowe łóżko...
- I nową mamę - westchnęła Daniela.
- Nie znam tej Kamili. Na zdjęciach wydaje się być sympatyczna...
- Sympatyczna? Mamuś, Andrzej zostawił dla niej Lilkę. Jak sobie pomyślę, ile Lilka musiała znieść... Przecież on ma z tą kobietą czteroletnie dziecko... Czteroletnie...
- Ada powiedziała, że mogę iść na dwór - rzekł Nikodem schodząc po schodach do salonu.
- Chodź do mnie - rzekł Szymon uśmiechając się do syna.
Malec prędko zjawił się przy ojcu. Szymon. Przyjrzał mu się z uwagą.
- Jakieś przemyślenia? - spytał.
- Tak... Przepraszam za te głupie odzywki - szepnął pocierając ręką oko.
- Możesz iść na dwór...
Chłopiec uśmiechnął się. Wspólnie z Adą wyszedł na zewnątrz.
Po chwili w salonie zjawił się Marcel. Trzymał w ręku rysunek przedstawiający wielkie serce wypełnione różnokolorowymi różami. Na dole kartki widniał napis "Dla Babci".
Dziesieciolatek podszedł do Zosi. Dał jej do ręki ową laurkę.
- Przepraszam cię, babciu - szepnął jej do ucha.
Zosia uśmiechnęła się. Przytuliła chłopca.
- Już dobrze. Nie gniewam się - powiedziała z podziwem przyglądając się starannemu rysunkowi.
- Czy mogę pójść do Misia? - spytał chłopiec po chwili.
- Tak - odezwała się Daniela.
Chłopiec puścił oko do ojca, po czym wyszedł z domu.
- To ja może zrobię jeszcze jedną kawę, co? - szepnęła Daniela.
- Będziemy już jechać... - rzekł Janek.
- Tato, przestań... Zostańcie u nas do wieczora. Pójdziemy trochę nad jezioro. Weźmiemy koc. Poopalamy się z mamą.
Zosia uśmiechnęła się.
- W zasadzie - szepnęła. - Czemu nie?
- To ja wstawię tę wodę...
- Skarbie, siedź... Ja zrobię kawę - rzekł Szymon zbierając ze stołu puste kubki po kawie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro