Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Scyzoryk

Biegłem do domu tak szybko, jak potrafiłem. Jednym krokiem pokonałem trzy tarasowe schody. Byłem tak rozpędzony, że walnąłem głową o szklane drzwi. Aż mi się gwiazdki pojawiły przed oczami.
Przeleciałem przez salon w trzy sekundy. Miałem już wbiec na schody, ale tata mnie złapał. Jejku! W takim momencie! Nie miałem czasu z nim gadać.
- Co chcesz? - spytałem.
- Gdzie byłeś? - odezwał się. Spojrzał na zegarek. - Jeszcze nie ma ósmej.
- Tato, o co ci znowu chodzi? Nie widzisz, że się śpieszę?
- No widzę... Widzę też, że płakałeś.
Przykucnął przy mnie. Jejku, co miałem zrobić? Spuściłem głowę. Wiedziałem, że muszę coś szybko wymyślić, ale miałem pusto w głowie. Jakby tego było mało, tata nie ciągnął dalej.
- Marcelek, dlaczego płakałeś? Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć...
- Coś mi wpadło do oka - skłamałem.
- Pokaż.
Podniosłem głowę do góry. Spojrzał na mnie. Uśmiechnął się. Jejku, on wiedział, że to ściema. Nie jest głupi.
Wyrwałem się z jego ręki i pobiegłem do pokoju Nikodema. Zdałem z niego kołdrę i zabrałem mu poduszkę spod głowy. Niko, jak to Niko, spał dalej.
- Niko friko! - wrzasnąłem mu do ucha. - Nikooo!
Przewrócił się na drugi bok. Wskoczyłem na jego łóżko i zwaliłem go na podłogę. No! Obudził się.
- Marcel! Ty debilu! - przywitał mnie.
- Niko, bo Oli zabrał mi scyzoryk - powiedziałem spoglądając ukradkiem w stronę drzwi. Nie chciałem, żeby tata to usłyszał.
- Jaki scyzoryk?
- Tata dał mi wczoraj w prezencie scyzoryk, a Oli mi go zabrał. Musimy go odzyskać...
Szarpnąłem go za rękę w stron drzwi. Spojrzał na mnie jak na wariata.
- Muszę się ubrać...
Jejku, jak on wolno podszedł do tej szafy. Jeszcze wolniej wyjął z niej ubrania...
- Niko, pośpiesz się! Ten czubek trzyma w ręce mój scyzoryk... Jeszcze go popsuje! No, dalej!
Nikodem to jednak jest palant. Można do niego mówić, krzyczeć, błagać, a on i tak robi swoje. Jakby chodziło o jego skarb, to raz dwa by się ubrał.
Tata był w salonie. Żeby nas nie zauważył musieliśmy wyjść z domu frontowymi drzwiami.
Pobiegliśmy z Nikodemem w stronę domu na skarpie.
W połowie drogi spotkaliśmy Oliwera. Pędził rowerem w naszą stronę.
- Siema, a ja właśnie jadę po was! - powiedział. - Chcesz swój scyzoryk? To czekam na ciebie w garażu!
Zawrócił. Szybko podniosłem z ziemi kamień i rzuciłem nim w Oliwera. Trafiłem w plecy. Spadł z rowera. Ale miałem z niego ubaw. Szybko złapałem jego rower za kierownicę i wrzuciłem go do rowu. A niech sobie głupi Oliwer go wyciąga!
Pobiegliśmy z Nikodemem w stronę jego domu. Gdy byliśmy już na miejscu, ukryliśmy się za altanką. Nazwałem tą akcję SCYZORYK. Miałem w planach odzyskać swój skarb i dać Oliwerowi nauczkę. Ale jak się później okazało, Oliwer też miał swoje plany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro