Rzeźba na drzewie
Marcel obudził się o szóstej trzydzieści. Prędko ubrał jeansy i koszulkę. Po cichu wyszedł z domu.
Gdy otworzył drzwi od piwnicy, psy leżały na legowisku przytulone do siebie. Chłopiec wziął swojego pupila na ręce. Wyniósł go z ciasnej piwniczki.
Marcel nie miał konkretnego planu. Nie wiedział, dokąd się udać ani o której godzinie wrócić do domu. Wolnym krokiem poszedł w stronę leśnej dróżki.
Uszedł mniej więcej kilometr drogi od domu, po czym usiadł na obalonym pniu. Wyciągnął swój nowy scyzoryk z kieszeni spodni. Przez chwilę zastanawiał się nad tym, co wyrzeźbić coś w korze drzewa. Wpadł na pomysł, że zrobi prawdziwe arcydzieło, a później pokaże je Szymonowi.
Nagle usłyszał głos Oliwera.
- To mój rewir. Zjeżdżaj stąd!
Marcel podniósł się z pnia. Stanął niemalże na baczność.
- Co powiedziałeś? Jak twój? Sobie jaj nie rób! - rzekł omijając sąsiada wzrokiem.
Oliwer rozejrzał się. Zdawszy sobie sprawę z tego, że Marcel jest sam, postanowił wyrównać rachunki. Bez ostrzeżenia podbiegł do dziesięciolatka i pchnął go na ziemię.
Marcelowi scyzoryk wypadł z ręki. Oliwer to zauważył. Szybko podniósł składany nożyk. Wysunął ostrze.
- Teraz ja będę katem, a ty ofiarą! - zwrócił się do leżącego na ziemi Marcela.
Dziesięciolatek przełknął ślinę. Nie znał Oliwera na tyle dobrze, by wiedzieć, do czego ten jest zdolny.
- Co mi zrobisz? - odezwał się przestraszony Marcel.
- Gówno ci zrobię! Nie jestem taki, jak ty! Zabieram ci scyzoryk. To zapłata za to, co mi zrobiłeś.
- Nie! To prezent od taty! - wrzasnął Marcel próbując podnieść się z ziemi.
Oliwer natychmiast położył stopę na brzuchu chłopca.
- Nie podnoś się, bo skoczę! - oznajmił.
Marcel nie wierzył, że Oli byłby w stanie to uczynić. Mimo to, postanowił nie ruszać się z miejsca.
- Oli, zrób mi, co tylko chcesz! Zlej mnie witką albo pokrzywami... Włóż mi kolce w gacie i każ siedzieć na dupie, ale nie zabieraj mi scyzoryka. To jest prezent od mojego taty... Oli, proszę, oddaj mi go...
- Coś ci powiem, Marcel... Ty nie ulitowałeś się nade mną, ja nie ulituję się nad tobą.
- Oli, no! Zrobię wszystko! Dam ci mój nowy piórnik w Jurassic World, ale nie to!
- Zabieram scyzoryk. I dobrze ci radzę, nie próbuj go odzyskać, bo wtedy powiem mojemu tacie, że zbiłeś mnie kablem i nawymyślam jeszcze parę innych rzeczy... Nara!
Oliwer odszedł wolnym krokiem. Marcel został sam. Zacisnął mocno powieki. Z oczu popłynęły mu łzy. Po chwili, płakał jak małe dziecko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro