Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rowery 3

Zbliżała się godzina dwudziesta trzydzieści. Daniela niespokojnie wyglądała przez okno.
- Szymon, jedź po nich... Nie chcę, żeby szli pieszo taki kawał drogi - szepnęła spoglądając na męża.
- Lusia... Właśnie, że po nich nie pojadę... Zostawili rowery w rowie... Każdy mógł je zwinąć. Poza tym, Marcel dobrze wie, że nie wolno mu tam chodzić. Jest trochę za mądry...
- Nie chcesz po nich jechać, to ja to zrobię...
Szymon natychmiast ruszył w stronę szafki, w której znajdowały się kluczyki od auta Danieli. Chwycił je. Wsunął do kieszeni swoich jeansów.
- Mężu, oddaj mi moje klucze! - zażądała.
- Nie oddam ci. Lusia, poczekajmy jeszcze kilka minut. Zobaczymy, co powiedzą, gdy wrócą...
- A jeśli coś im się stało? - szepnęła zmartwiona. - Sam mówiłeś, że ten pałac jest przeznaczony do rozbiórki i w każdej chwili może się zawalić...
- Zadzwoń do Marcela. Spytaj, dlaczego nie ma ich jeszcze w domu i powiedz mu, że tata jest wściekły.
Daniela wzięła do ręki telefon. Spojrzała mężowi w oczy. Skarciła go wzrokiem.
- Szymon, już przestań... A, i Marcel nie ma telefonu, bo mu go zabrałeś w ramach jakieś kary...
- Lusia, wczoraj oddałem mu jego telefon...
- Serio? Nie wiedziałam. To zadzwonię.
Wtem uchyliły się tarasowe drzwi. Do salonu wszedł Marcel.
- Siemano! - zawołał kładąc się na kanapie. - Niko w domu? Już wypaplał wszytko?
- A co miał wypaplać? - odezwał się Szymon.
- Nic - odparł chłopiec przeciągając się.
- Wstań. Podejdź do mnie.
- Uuu... - westchnął chłopiec podnosząc się z kanapy. Prędko podszedł do ojca.
- Co Nikodem miał wypaplać? - powtórzył pytanie.
- Nic... Tak tylko powiedziałem sobie... - westchnął chłopiec.
- Gdzie jest Ada?
- Bawi się z kotem na tarasie - odparł.
- Idź po nią.
- Okej - westchnął chłopiec. - Mamuś, możesz wyjść na chwilę na dwór?
Daniela wstała od stołu. Wyszła z synem na taras.
- O co chodzi? - spytała.
- Mamuś, możesz nas trochę obronić przed tatą? - spytał.
- Gdzie byliście? Co?
- Tu i tam - odparł. - Jeździliśmy rowerami po okolicy... - odparł.
Daniela zmarszczyła brwi.
- Ada, wujek prosi cię na rozmowę - zwróciła się do czternastolatki.
- Ciociu, my planowaliśmy wrócić na czas. Przepraszamy za to spóźnienie... - powiedziała dziewczynka.
- Kochanie, spóźniliście się ponad półtorej godziny.
- Przepraszamy. To się więcej razy nie powtórzy - szepnęła dziewczynka.
- No dobrze. Chodźcie, zrobię wam coś do jedzenia... Pewnie jesteście głodni, co?
Dziewczynka podniosła się z tarasowych schodów. Weszła do salonu. Szymon wskazał jej ręką krzesło. Bez sprzeciwu usiadła w wyznaczonym miejscu.
- Idę do siebie. Jestem zmęczony - rzekł Marcel przechodząc obok ojca. Ani się obejrzał, a siedział już na kolanach u Szymona.
- Teraz słucham. Gdzie państwo byli tak długo? - spytał.
- Państwo jeździło rowerami po okolicy - odparł chłopiec. - Trochę byliśmy pod stogiem... Mama może poświadczyć, bo stamtąd do niej zadzwoniliśmy. Nawet Niko jeszcze z nami wtedy był...
Szymon uśmiechnął się. Nie przypuszczał, że Marcel w tak perfidny sposób go okłamie. Spojrzał na Adę. Dziewczynka zarumieniła się.
- Adriana, Marcel mówi prawdę? - spytał.
- Tak! - odpowiedziała natychmiast. - Wujku, nie okłamalibyśmy ciebie.
- Skarbie, przez myśl by mi coś takiego nie przeszło... Powiedzcie mi jeszcze tylko, dlaczego wróciliście tak późno. Coś się stało?
- Tak... Ja powiem - odezwała się Ada. - Byliśmy w sklepie na lodach... No i kupiliśmy sobie Big Milki.
Marcel podniósł wzrok na kuzynkę. Szymon od razu domyślił się, że chłopiec nie zna wersji wydarzeń, którą za chwilę usłyszy.
- No i oboje mieliśmy szczęśliwe patyki... Czyli, że wygraliśmy po lodzie... No to wzięliśmy sobie kolejne lody, i znowu wygraliśmy...
Szymon głośno się zaśmiał. Uśmiechnął się do małżonki opartej plecami o lodówkę. Ada szła w zaparte.
- Może to się wydaje niewiarygodne, ale ja i Marcel zjedliśmy po osiem lodów!
Chłopiec spojrzał na Adę z zażenowaniem.
- Tak... Wydaje się to niewiarygodne? - rzekł pod nosem. - To jest niewia...
- Cicho! Chyba jakaś osa wleciała!
- Gdzie? - odezwała się Daniela.
- Już wyleciała... Wujku, obiecujemy, że nigdy więcej się tak bardzo nie spóźnimy... Prawda, Marcel?
- No... - westchnął malec.
- No dobrze... Skoro tak, to jesteście wolni - rzekł Szymon zdejmując Marcela z kolan.
- Wolni? - zdziwił się chłopiec.
- Tak...
- Nie ukarzesz nas? - spytał.
- Za co? Za to, że jeździliście sobie rowerami po okolicy? Marcel, proszę cię...
- Za to spóźnienie - szepnął dziesięciolatek niepewnie.
- Marcel, przeprosiliście za spóźnienie. Wszystko jest okej. Zaraz zrobimy wam coś do jedzenia, bo pewnie jesteście głodni. Mam rację?
- Masz - szepnął chłopiec.
- To ja lecę do łazienki! Zaraz wracam! - zawołała Ada.
Marcel poczekał, aż kuzynka wyjdzie z salonu. Spojrzał ojcu w oczy.
- To wszystko ściema, tylko się nie denerwuj... Musiałem tak powiedzieć przy Adzie. Stało się coś strasznego - dodał niemalże wybuchając płaczem.
- Synku, co się dzieje? Hej, dlaczego ty płaczesz?
- Tatuś, nie mogę ci teraz tego powiedzieć... Pogadamy po kolacji, dobrze? Przyjdziesz do mnie do pokoju?
- Tak... Przestań płakać, smyku - rzekł Szymon ponownie biorąc chłopca na ręce. Przytulił go. - To ja mam inny pomysł... Ada pomoże mamie robić dla was kolację, a my w tym czasie pójdziemy do Nikodema do pokoju i sobie szczerze porozmawiamy, tak? - spytał uśmiechając się do chłopca.
Marcel kiwnął głową. Szymon wstał z krzesła. Chłopiec chwycił go za rękę. Zaprowadził do pokoju na poddasze.
Po chwili Ada wyszła z łazienki. Podeszła do Danieli. Szeroko się do niej uśmiechnęła.
- Ciociu, pomogę ci robić kanapki - odezwała się.
- Dobrze - szepnęła Daniela. - Albo wiesz co, kochanie? Mam lepszy pomysł. Ty zrób kanapki, a ja zaraz tu do ciebie wrócę, dobrze? - odparła kierując się w stronę schodów.
- Dobrze - odpowiedziała dziewczynka podchodząc do blatu. Prędko wyciągnęła masło i wędlinę... Zabrała się za robienie kanapek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro