Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rowery 2

Szymon wsiadł do auta. Poprawił sobie wsteczne lusterko. Zapiął pasy. Odpalił silnik.
Niko siedział na przednim fotelu pasażera. Patrzył na drogę.
- Tatuś, a co powiesz Marcelowi? Powiesz mu, że ja wygadałem, że jest w pałacu i, że chciał, żebym był ofiarą? - odezwał się chłopiec.
- Nie, oczywiście, że nie... Ale Nikodem, czy ci nie zabroniłem wchodzić do pałacu? Dlaczego jesteście tacy nieusłuchani, co?
Nikodem zacisnął na chwilę powieki. Zastanowił się nad tym, co odpowiedzieć.
- Zaraz, że nieusłuchani - rzekł z oburzeniem. - Wiesz, jak tam jest zarąbiście? Tato, zrobimy sobie w pałacu bazę...
- Tak, z pewnością - odparł Szymon. - Jak Marcel i Ada wrócą do domu to wszyscy trzej dostaniecie taką burę, że odechce wam się chodzić tam, gdzie nie wolno...
Nikodem chciał coś powiedzieć. Zawahał się. Szymon to dostrzegł.
- Co? Mów śmiało - rzekł spoglądając przez ułamek sekundy na syna. Chłopiec zdobył się na odwagę.
- Bez przesady... Czemu nie pozwalasz nam tam chodzić? - spytał.
- Nikuś, ten pałac jest daleko od domu. Zgadza się?
- No niby tak.
- Co to znaczy, niby tak?
- Gdybyś nie zabronił nam pływać tratwą po całym jeziorze, nie musielibyśmy tam jeździć rowerami na około, tylko bach przez jezioro i tyle.
- Zaczynasz gadać, jak Marcel - rzekł Szymon uśmiechając się do syna.
- Tatuś, powiedz mi jedną rzecz... Jak byłeś mały, miałeś swoją bazę?
Szymon zaśmiał się w głos. Prawda była taka, że jako dziecko to właśnie w tymże pałacu znajdowała się jego przystań. To tam spędzał całe dnie... Tam była się jego baza.
- Czemu się śmiejesz? - rzekł Nikodem. - Miałeś bazę, czy nie? Nie wierzę, że nie!
- Miałem, miałem - odparł ojciec chłopca. - Oczywiście, że miałem!
- Gdzie?
- Oj, Niko, Niko... W pałacu... Ale to było ponad dwadzieścia lat temu...
- Marna wymówka! Czyli mamy twoją zgodę na bazę w pałacu. Tak? Tak!
- Hej, nie zagalopowałeś się trochę? Niko, jak ja byłem w twoim wieku, przede wszystkim temu budynkowi nie groziło zawalenie. Wiesz? Poza tym, ja byłem mądrzejszy od ciebie, od Marcela i od Ady... Nie robiłem takich głupot jak wy, więc rodzice pozwolili mi się tam bawić...
- Akurat byłeś mądrzejszy! - zaśmiał się Nikodem. - Dziadek Franek mi mówił, jaki byłeś mądrzejszy! Jak pisklaki potopiłeś w misce z wodą! Naprawdę, gratuluję, tato!
- Niko, miałem wtedy cztery lata. Poza tym, nie chciałem ich potopić. Chciałem tylko, żeby sobie popływały...
- No i sobie popływały... Dziobem do dna... Tak bardzo chcielibyśmy mieć bazę w jakimś fajnym miejscu...
- Zróbcie sobie bazę w domku na drzewie.
- Nuda!
- Na obalonej wierzbie?
- Za blisko domu. Pałac to idealne miejsce.
Szymon nic nie odpowiedział. Popatrzył przez moment na zamyśloną minę syna.
Nikodem posmutniał. Wiedział, że negocjacje z ojcem nic nie dadzą. Odwrócił wzrok w stronę bocznej szyby. Patrzył na drzewa i na pędzące pod niebem chmury.
Przez kilka minut obaj milczeli. W pewnym momencie Nikodem wyciągnął rękę w stronę maski rozdzielczej.
- Tato! Pod tym drzewem zostawiliśmy rowery! - zawołał.
Szymon zjechał na pobocze. Rzeczywiście, w rowie leżały dwa rowery. Mężczyzna zakasał rękawy.
- Nikuś, otwórz bagażnik - rzekł podnosząc z trawy pierwszy rower.
Chłopiec zrobił to, o co prosił go ojciec. Zastanawiał się nad tym, czy dwa rowery zmieszczą się w niewielkim bagażniku.
Tymczasem Szymon obalił tylnie siedzenia. Sporo się namęczył przy wkładaniu rowerów do auta. W końcu się udało.
- Ciekawe, gdzie Ada z Marcelem usiądą... - rzekł Nikodem uśmiechając się do ojca. - Idziemy po nich?
- Nie - rzekł Szymon. - Wracamy do domu...
- Jo? - zdziwił się chłopiec.
- Nikodem, nie zostawia się rowerów w rowie. Byle kto mógł je stąd zabrać. Prawda?
- No, prawda... - przyznał.
- No... Wsiadaj do auta...
Nikodem posłusznie wszedł do samochodu. Uśmiechnął się do ojca.
- Tato, to jak oni wrócą do domu?
- Nie wiem. Pewnie pieszo.
- To spóźnią się na kolację.
- Trudno.
Nikodem zapiął pasy.
- Ale będzie jazda - rzekł spoglądając na tatę.
- Autem? - spytał Szymon.
- Nie... W domu - odparł malec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro