Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Powrót do Torunia 2

Nie minęło wiele czasu, gdy do salonu weszła Daniela. Miała na sobie błękitną podomkę. W ręku trzymała szczotkę do włosów. Od razu zauważyła, że jej syn jest zrozpaczony.
- Co tym razem? - odezwała się patrząc na męża.
- Niech on ci powie - odparł Szymon.
- Marcel, co jest? Co przeskrobałeś tym razem? Co? - spytała.
- Tata powiedział, że się stąd wyprowadzimy... - szepnął chłopiec zaciskając zęby.
Daniela wzięła głęboki oddech. Usiadła obok Marcela.
- A czego ty się spodziewałeś, co? - odezwała się. - Że będziesz bezkarnie zamykał dzieciaków w klatce? Wymykasz się z domu w nocy! Nie ma cię w domu dziesięć godzin! - wydarła się. - Pływasz po jeziorze bez pytania, bez linki! Nie słuchasz nikogo! Pyskujesz... - zeszła z tonu. - Marcel, wczoraj rano uderzyłeś tatę... To był cios poniżej pasa! Przypomnij sobie, ile dobrego tata dla ciebie zrobił... Skąd masz markowe ciuchy? Czy jak mieszkaliśmy sami miałeś chociaż jedną parę markowych butów?! Odpowiedz.
- Nie, nie miałem - westchnął malec.
- Tata zabrał cię nad morze! Ile dni i nocy siedział w szpitalu przy twoim łóżku, kiedy byłeś chory na wyrostek?! Bawi się z tobą, robi z ciebie samolot, wrzuca cię do wody... Skąd masz rower? Trampolinę? Basen? Wszystko to masz od ojca! Pozwolił ci mieć w domu kota, kupił ci psa! Zrobił dla ciebie huśtawkę, zrobił budę dla twojego psa! Zrobił ci tratwę! To wszystko nic dla ciebie nie znaczy?!
Marcel wybuchnął płaczem. Już rozmowa z ojcem dała mu sporo do myślenia... Słowa matki sprawiły, że uświadomił sobie, jak wiele rzeczy zawdzięcza Szymonowi. Chłopiec poczuł żal w sercu. Nie mógł powstrzymać coraz to kolejnych napływających mu do oczu łez.
- Coś ci powiem, Marcel... Kocham to miejsce najbardziej na świecie... Ty pewnie też... Serce mi pęka na samą myśl o tym, że miałabym się stąd przeprowadzić do miasta... Ale nie będę się sprzeciwiała decyzji ojca, bo wiem, że jest słuszna. Wrócimy do Torunia. Może wtedy coś w twoim zachowaniu się zmieni. Zrobić ci kawę, Szymon?
- Dzięki, mam... - odparł mężczyzna.
- Jedz śniadanie, bo ci zamarznie... - zwróciła się tym razem do chłopca.
Wtem po schodach zszedł Nikodem. Przetarł niewyspane oczy. Podszedł do taty. Przytulił się do niego.
- Mamy krzyki słuchać na górze - rzekł. - Przeprowadzamy się do Torunia? - spytał.
- Tak, smyku - odparł Szymon. - W kalendarzu zaznaczyliśmy z Marcelem dzień, w którym wrócimy do domu...
- Tatuś, ja wolę mieszkać tutaj, wiesz? - szepnął Nikodem.
- Wiem synku...
- Nie chcę się stąd wyprowadzać... Tu jest jezioro, huśtawka... Tato, no!
- Nikuś...
- Tato, ja nie chcę się stąd wyprowadzać - powtórzył malec wybuchając płaczem.
Szymonowi łzy stanęły w oczach. Po chwili spłynęły mu ciurkiem po obydwu policzkach. Otarł je szybko.
- Tatuś, nie wyprowadzajmy się stąd... Tatuś, powiedz coś...
- Muszę wyjść - rzekł Szymon kierując Nikodema w ramiona Danieli.
Kobieta przytuliła chłopca. Szymon wyszedł na taras. Usiadł na schodach. Rozpłakał się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro