Planetarium
Daniela umyła wielką, szklaną miskę po frytkach. Nalała kompotu dla siebie i dla Nikodema. Usiadła obok chłopca na kanapie.
- Powiedz mi, Nikuś, dlaczego nie chciałeś jechać z tatą nad morze, co?
- A, bo byłem tam już milion razy. Babcia z dziadkiem co roku jeżdżą do sanatorium w to samo miejsce i zawsze z tatą tam ich zawoziłem a potem po nich jechałem - odparł chłopiec drapiąc się po policzku.
- Nie podoba ci się nad morzem?
- Podoba, ale nie lubię tak długo siedzieć w aucie...
Daniela zamyśliła się przez moment. Wiedziała, że Marcel i Ada wrócą z wycieczki podekscytowani i zadowoleni. Chciała, aby i Nikodem miał się czym pochwalić.
- Mam taki pomysł - szepnęła. - Zabiorę cię na wycieczkę do Torunia...
Nikodem puknął się ręką w głowę.
- Mamuś, błagam cię! Znowu będziemy chodzić po deptaku nad Wisłą? Serio?
- Nie - odpowiedziała. - Byłeś kiedyś w planetarium?
Chłopiec uśmiechnął się. Szybko włożył na głowę leżącą obok niego czapkę.
- Nie byłem, ale możemy się tam przejechać - odpowiedział wiążąc sznurowadła przy tenisówkach. - To ja wezmę taty aparat! Jest tam, gdzie zawsze? Na półce w sypialni?!
- O, ile tata go ze sobą nie zabrał, to tak - odpowiedziała.
Nikodem pędem ruszył do sypialni rodziców. Po chwili był już z powrotem. W ręku trzymał lustrzankę Szymona.
- Jedziemy? - spytał podchodząc do drzwi.
- Tak - odparła kiwając głową.
Chłopiec chwycił do ręki leżące na komodzie kluczyki od Toyoty. Gdy Daniela wsiadła do samochodu, Nikodem siedział już na przednim fotelu przypięty pasami bezpieczeństwa.
Kobieta rzuciła torebkę na tylnie siedzenie, po czym wyjechała spod domu.
Nikodem był podekscytowany. Nie mógł się doczekać, żeby wejść do planetarium. Wiedział, że to będzie niezapomniana przygoda.
- Ustawisz nawigację? - spytała.
- Pewnie...
- Franciszkańska piętnaście...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro