Pióra
Po długich i wyczerpujących negocjacjach z żoną, Szymon zgodził się wrócić z Adą i z Marcelem do domu. Daniela z kolei została przy Nikodemie. Chłopiec spał... Daniela siedziała przy jego łóżku.
Był wczesny wieczór, gdy Szymon przekręcił klucz w drzwiach swojego domu. Zarówno on, jak i Ada i Marcel, byli już zmęczeni. Mężczyzna postanowił tego dnia odpuścić nastolatce naukę geometrii. W ogóle nie poruszał tego tematu. Zdziwił się, gdy krótko po osiemnastej dziewczynka weszła do salonu i usiadła obok niego.
- Hej, wujku - odezwała się.
- Hej - odpowiedział.
- Mam zeszyt i ołówek...
- Będziesz coś rysować? - spytał.
- Wujku, miałeś mnie pouczyć z geometrii... Zapomniałeś?
Szymon uśmiechnął się. Podwinął rękawy od koszuli.
- Aduś, zeszyt i ołówek to trochę za mało, jak na geometrię... Przynieś linijkę, cyrkiel, kątomierz i ekierkę...
Dziewczynka westchnęła. Podniosła się z kanapy.
- Wezmę też gumkę do mazania i czerwony długopis dla wujka...
Szymon uśmiechnął się.
- Przynieś co tam jeszcze chcesz i Marcela mi zawołaj.
- Okej - odpowiedziała.
Zaraz po wyjściu Ady, Szymon podszedł do regału. Wziął do ręki podręcznik z matematyki do klasy siódmej. Przejrzał spis treści, po czym usiadł przy stole.
Nie minęło pięć minut, a do salonu weszła Ada. Trzymała w ręce pożyczony od Marcela piórnik z pełnym wyposażeniem. Usiadła naprzeciw wujka.
- Ada, chodź koło mnie - odezwał się.
Dziewczynka przegarnęła włosy na bok, po czym przesiadła się obok Szymona.
- A gdzie Marcel?
- Marcel powiedział, że on teraz nie ma czasu przyjść... - odpowiedziała. - Bawi się z psami w swoim pokoju.
Szymon podniósł się z krzesła.
- Nalej sobie soku do picia... Zaraz wracam - rzekł zmierzając w stronę schodów.
Po chwili był już w pokoju syna. Marcel siedział na podłodze cały w piórach. Monster nosił w zębach poszewkę pozostałą po puchowej poduszce.
- Marcel, czy ciebie nie można nawet na chwilę zostawić samego?! - krzyknął Szymon podnosząc chłopca za prawą rękę.
- No, co? - szepnął dziesięciolatek wzruszając ramionami.
- Za dziesięć minut pokój ma być odkurzony, psy wypuszczone na dwór! Zrozumiano?
- Nie bardzo - westchnął chłopiec. - Tato, nawet nie wiesz, jaką Monster ma świetną zabawę!
- Marcel, ciekawe na czym będziesz dzisiaj spać!
- Na łóżku! Nikodema nie ma w domu, więc będę spał na jego łóżku.
- Czy ty czasem nie jesteś trochę za mądry? Za poduszkę potrącę ci z kieszonkowego.
- Chyba Nikodemowi! Jego pies rozwalił moją poduszkę!
- Dość! Za dziesięć minut pokój ma błyszczeć. Przyjdę na rewizję. Jeśli zobaczę choć jedno piórko, dostaniesz na dupę. Nie będę się z tobą pieścił. Skończyło się!
Marcel naburmuszył się. Z nerwami kopnął leżącą na podłodze poduszkę. Pióra uniosły się w górę. Niektóre z nich upadły na komodę, inne na łóżko. Jeszcze inne zatrzymały się na białej firance.
Szymon nie skomentował tego. Wyszedł z pokoju syna. Zszedł na dół po schodach. Usiadł przy stole obok Ady.
- Okej. Pierwsza rzecz - rzekł. - Jak wygląda prosta?
Dziewczynka wzruszyła ramionami. Szymon wziął do ręki linijkę i ołówek. Narysował linię.
- To jest prosta - rzekł. - A teraz pokażę ci jak wygląda półprosta...
Dziewczynka podparła ręką brodę. Starała się zapamiętać jak najwięcej informacji przekazywanych jej przez wujka. Szymon nie zamierzał przygniatać Adę nadmierną ilością wiadomości. Wiedział, ile dziewczynka musi wiedzieć, by zdać egzamin komisyjny i postanowił skupić się na przekazaniu jej jedynie elementarnej wiedzy.
- Wujku, czemu Kamila tak nie tłumaczy matematyki jak ty? - odezwała się Adriana. - Miałabym piątkę z matmy...
Szymon uśmiechnął się. Pokazał dziewczynce jak należy wykonać rysunki figur geometrycznych mając do dyspozycji jedynie ołówek, cyrkiel i linijkę.
- Ja teraz pójdę na moment do Marcela, a ty narysuj trójkąt równoboczny, równoramienny i prostokątny... Okej?
- Okej - odpowiedziała biorąc do ręki cyrkiel.
Szymon pogłaskał dziewczynkę po głowie, po czym pomaszerował na poddasze. Wszedł do pokoju Marcela. Chłopiec odkurzał fruwające wokół pióra. Na widok ojca wyłączył hałaśliwe urządzenie.
- No co? Sprzątam - odezwał się. - To nie moja wina, że Monster rozwalił tę poduszkę.
- Sprzątaj, sprzątaj. Jak skończysz, wyprowadź psy na dwór. Okej?
- Spier...
Szymon przetarł prawe oko ze zdumienia. Podszedł do Marcela. Przyjrzał mu się z uwagą. Malec się speszył. Zdał sobie sprawę z tego, że przegiął. Wiedział, że musi szybko coś wymyślić, by uniknąć kary.
- No co, no? - westchnął. - Tak się teraz mówi... Spier, okej...
- Chodź tu do mnie - rzekł Szymon. - Ja cię zaraz oduczę niewłaściwych odzywek.
Chłopiec spuścił głowę na dół.
- Nie chciałem tak do ciebie powiedzieć - szepnął zaciskając zęby.
- Ale powiedziałeś...
Marcel czuł, że za moment dostanie lanie. Rozpłakał się.
- Przepraszam - szepnął. - Nigdy więcej tak się do ciebie nie odezwę.
- Okej - rzekł mężczyzna. - Przyjmuję twoje przeprosiny. Ale jeśli jeszcze raz usłyszę z twoich ust przekleństwo, zamorduję. Jasne?
- Tak... - szepnął malec.
- No, to bierz się za sprzątanie... A ja wyprowadzę te psy, zanim narobią ci jeszcze większego bałaganu...
Szymon wyszedł z pokoju chłopca. Zabrał ze sobą Misia i Monsterka. Marcel usiadł na łóżku.
- Ale mi się upiekło - westchnął z niedowierzaniem. - Szok... Normalnie, szok...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro