Piknik 3
Chłopcy bawili się przy samym brzegu jeziora. Rękoma przesuwali masy piasku. Chcieli wykopać okop, w którym mogliby później się ukryć.
Zdziwili się na widok podchodzącego do nich Szymona. Mężczyzna przyjrzał się głębokiej dziurze wykopanej przez chłopaków.
- Robimy okop - odezwał się Marcel.
- Widzę właśnie... Pilnujcie tego okopu, żeby żadne dziecko do niego nie wpadło. Okej?
- Okej! - odparł młodszy chłopiec. - Tato, a ty co będziesz robił? Chcesz trochę powrzucać mnie do wody?
- Marcelek, później. Chciałem trochę sobie popływać... Jak zgłodniejecie, idźcie do mamy... Mama na jakieś kanapki...
- Spoko loko! - odparł Marcel.
- A, i macie napompowany materac.
Chłopcy spojrzeli na siebie, po czym pobiegli do Danieli. Marcel podskoczył z radości na widok błękitnego materacu.
- Jejku! Mamo! Ale zarąbisty jest, co nie?! - zawołał podekscytowany.
- No... - przyznała. - Chłopaki, nie za daleko od brzegu. Okej?
- Okej, okej! A po drugie, potrafimy pływać, mamo! - odparł Marcel. - Nie to, co ty!
- Odwal się od mamy - rzekł Nikodem. - To, że nie umie pływać to nie znaczy, że musisz jej dokuczać. Ty nie umiesz nurkować jak należy, a nikt ci z tego powodu nie dokucza.
Marcel położył materac na piasku. Spojrzał na brata z nerwami.
- Co powiedziałeś? - rzekł. - Odszczekaj to!
- Marcel! Nikodem! - zawołała podnosząc się z koca. Podeszła do chłopców. - Uspokoicie się, czy to koniec wycieczki i wracamy do domu? - spytała na poważnie.
- To po co mówi, że nie umiem nurkować? - wymamrotał Marcel. - Idę się kąpać... - dodał. Podniósł materac, po czym pobiegł w stronę jeziora. Nikodem go dogonił.
- Marcel, czekaj! - zawołał. Ile sekund najdłużej wytrzymasz pod wodą? Trzy? Ja wytrzymam najdłużej dwadzieścia sekund! - rzekł hardo.
Marcel wybuchnął śmiechem.
- Dwadzieścia sekund?! Myślisz, że ci w to uwierzę?! Nie wytrzymasz nawet pięciu! - odparował po chwili.
- Chcesz się przekonać?!
Marcel zostawił materac na brzegu jeziora. Obaj weszli do wody. Zatrzymali się dopiero, gdy woda sięgała Marcelowi do szyi.
- To ty nurkuj a ja będę liczył ci sekundy... - rzekł Nikodem.
- Okej.
Marcel nabrał pełne usta powietrza, po czym zanurkował. Nikodem zaczął liczyć.
Liczył bardzo wolno. Gdy Marcel się wynużył, okazało się, że był pod wodą zaledwie pięć sekund.
- Chyba jesteś nienormalny! - oburzył się Marcel. - Ja w myślach policzyłem do dwudziestu! Wkładaj ten pusty łep pod wodę! - dodał uderzając ręką czoło brata. Nikodem zanurkował. Marcel głośno liczył. Zatrzymał się, przy trzydziestu... Spanikował.
- Niko! - zawołał przerażony. - Tato! Nikodem! - wydarł się na całe gardło.
Szymon znajdował się w pobliżu Marcela. Szybko do niego podpłynął.
- Co? Gdzie Nikodem?! - spytał przestraszony.
- Bawiliśmy się w nurkowanie! On był tutaj... Zanurkował i nie wypłynął!
Wtem rozległ się głos Nikodema. Chłopiec stał dziesięć metrów od Marcela i machał do niego obydwiema rękoma.
- Tu jestem, debilu! - wolał.
- Zabiję cię za to! - wrzasnął Marcel.
- Może się nie zabijajcie... Okej? A ty, Nikodem, nie rób więcej takich rzeczy! - rzekł Szymon.
- Luz - odparł chłopiec robiąc głupią minę w stronę Marcela.
Ciemnowłosy chłopiec podpłynął do brata.
- Jeszcze raz musisz nurkować. Tamto się nie liczyło. Ale tym razem będę cię trzymał za głowę, żebyś mi nie odpłynął. Okej? - spytał.
- Okej.
Marcel położył obydwie ręce na głowie Nikodema.
- Na trzy, cztery! - rzekł. Nikodem skinął głową. - Trzy, cztery!
Ręce młodszego chłopca powędrowały pod wodę wraz z głową Nikodema. Marcel głośno liczył. Gdy był przy dwudziestu, poczuł, że Nikodem próbuje się wynużyć. Wpadł jednak na pomysł, że mu na to nie pozwoli. Mocno trzymał głowę brata, nie przestawiając przy tym liczyć. W pewnym momencie poczuł, że Nikodem przestał z nim walczyć. Marcel podniósł jego głowę. Niko był nieprzytomny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro