Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Piknik 1

Po śniadaniu Marcel zabrał się za mycie naczyń. Najpierw umył miskę po sałatce. Później zaczął płukać kubki i talerze.
- Sztućce zostawię sobie na koniec - powiedział sam do siebie.
Daniela uśmiechnęła się do syna. Zmierzając w stronę lodówki, przegarnęła chłopcu grzywkę na lewą stronę.
- Chłopaki, za pięć minut zabieramy was na rodzinną wycieczkę rowerową - oznajmiła.
Marcel podskoczył w miejscu.
- Biedny Niko, nie ma rowera... Będzie musiał lecieć za nami pieszo... - dodał udając przygnębionego.
- Jego rower stoi przed tarasem. Ma napompowane powietrze w obydwu kołach i tylko czeka, kiedy na niego wsiądzie - rzekł Szymon.
- To ściema? - spytał chłopiec prędko wrzucając nieunyte sztućce do zlewu.
Wybiegł na taras. Ujrzał cztery błyszczące w słońcu rowery. Przetarł oczy ze zdumienia.
- Niko! - zawołał wbiegając z powrotem do salonu. - Jacie nie mogę! Są rowery!
- No są, i co z tego? Nie wiedziałeś o tym? - odparł Nikodem bez cienia entuzjazmu.
Marcel spojrzał na Danielę.
- Mama, dokończysz, nie?! - zawołał wybiegając na podwórko. Po chwili dołączył do niego Nikodem.
Daniela stanęła przy zlewie. Wyczyściła sztućce. Wytarła ściereczką umyte przez Marcela kubki i talerze.
Tymczasem Szymon wszedł do sypialni. Chwycił w rękę spakowany wcześniej plecak.
- Kosz z jedzeniem jest już na tarasie... - oznajmiła Daniela.
- Dobrze. Czyli możemy wyruszać - rzekł Szymon kładąc swoją dłoń na biodrze żony. Czule pocałował ją w usta.
- Tak, kochany - odpowiedziała.
Oboje wyszli z domu. Daniela zamknęła drzwi na klucz. Dwa razy sprawdziła, czy aby na pewno drzwi są zamknięte.
- Misiu i Monster jadą z nami - odezwał się Marcel.
- Nie, nie... To zbyt niebezpieczne. Będziemy jechać główną drogą. Piesek mógłby się wystraszyć samochodów i wyskoczyć z koszyka.
- Poza tym Misiu już nie mieści się w koszyku - rzekł Nikodem.
Marcel popatrzył na swojego czworonoga.
- Misiu! - zawołał. - Zostajesz tutaj! Pilnuj, żeby Monster niczego nie zbroił. Rozumiesz?
Piesek zaszczekał.
- Misiu to mądry piesek... - rzekł Szymon mocując plecak do bagażnika.
- Monster też jest mądry! - odezwał się Nikodem. - Monster, pilnuj domu, żeby złodzieje go nie rozkradli! - dodał nie patrząc nawet w stronę psa.
Szymon przymocował plecak do bagażnika. Uśmiechnął się do małżonki.
- To co? Gotowi? Możemy jechać? Lusia, gotowa? - spytał.
Daniela skinęła głową. Wsiadła na rower.
Chłopcy bez słowa popędzili przodem. Szymon został w tyle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro