Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pieniądze 3

Adriana wprowadziła rower do kanciapy. Usiadła na znajdującej się w pobliżu prowizorycznej ławeczce.
- Siema! Już jesteś! - zawołał Marcel biegnąc w jej stronę.
Małolata otarła łzy obydwiema rękoma. Po chwili chłopiec stał już przy kuzynce.
- Ada, czemu płakałaś? - spytał.
- Jeszcze na głowę nie upadłam, żeby się tobie zwierzać - odparła.
Marcel usiadł obok Adriany.
- Czemu? Ja nie jestem kapusiem, przecież wiesz. Nikomu nic nie powiem... Słowo.
Dziewczynka przegarnęła włosy na lewą stronę.
- Okej, powiem ci... - szepnęła. - Bartek ukradł ojcu trzy koła... - wyznała.
Marcel uśmiechnął się. Spojrzał na kuzynkę z niedowierzaniem.
- To ściema? - spytał.
- Żadna ściema... Marcel, jak to się wyda, to jego ojciec go zamorduje...
- No raczej... A ty, co myślałaś? Że się ucieszy?
- No, nie... Jasne, że nie... Ale Marcel, ty nic nie rozumiesz... Jego ojciec to mega dupek. Zabiera żonie kasę... Nie mają potem na jedzenie... Bartek chciał dobrze... Ale teraz to się wydało i pewnie dostanie za to baty...
- To niech odda ojcu kasę i tyle. Ja bym tak zrobił.
- Jejku, Marcel, jak ty nic nie kumasz...
Powiedziawszy te słowa Adriana wyciągnęła z kieszeni plik pieniędzy.
- Ja nie mogę! - krzyknął Marcel. - Dawaj, podzielimy się po połowie! Skąd masz tyle hajsu?!
- Cicho... To kasa Bartka...
- Dał ci?
- Nie, zgubił... Ja znalazłam...
Chłopiec uśmiechnął się.
- Znalezione, niekradzione! Dzielimy się?
- Nie, przestań! - warknęła. - Marcel, nie czaisz? Serio?
- Nie... Powiem ci tylko tyle, że jesteś dziwna... Trzymasz w ręce... Ile? Trzy koła, tak?
Przytaknęła.
- Trzymasz w ręce trzy koła i zamiast się cieszyć, to beczysz...
- Dobra Marcel, zapomnij, że ci o tym mówiłam... Najlepiej zapomnij o całej tej naszej rozmowie. Możesz wykasować ją z pamięci?
Chłopiec chwycił się rękoma za głowę. Potrząsnął ją na prawo i lewo.
- Siema Ada, mam wrażenie, jakbym nie widział cię co najmniej od miesiąca...
- Miesiąc temu nie znałeś mnie, czubie...
- Miło mi! Marcel jestem!
- Ada - odparła dziewczynka ściskając kuzynowi dłoń.
- Idę... Przyjdziesz zaraz? - spytał po chwili.
- No... - odpowiedziała wsuwając pieniądze z powrotem do kieszeni.
Marcel ruszył w stronę domu. Potknął się o Misia leżącego na tarasowych deskach.
- Misiu! - wydarł się. - Nie masz, gdzie leżeć?! Musisz zawsze kłaść się w przejściu?!
Powoli podniósł się z posadzki, po czym wszedł do domu.
- Misiu zorganizował na mnie zamach - rzekł pokazując zdarte kolano.
- Chodź, przemyję ci wodą utlenioną - odezwała się Daniela.
- To ja już wolę swoją sprawdzoną metodę - odparł malec plując na swoją rękę. Potarł skaleczone kolano śliną.
- Marcel, w tej chwili do łazienki myć ręce! - powiedziała Daniela wskazując otwartą dłonią na uchylone drzwi od toalety.
- Idę, już idę... Tata, a co byś zrobił, jakbyś się dowiedział, że ukradłem ci trzy koła? - spytał spoglądając na siedzącego na kanapie Szymona.
Mężczyzna podniósł wzrok znad laptopa.
- Skąd to pytanie? - spytał.
- Z wyobraźni mojej... bujnej... - rzekł.
- Nie trzymam takiej gotówki w domu... To po pierwsze... - rzekł Szymon.
- A gdybyś trzymał i patrzysz do portfela a tam przeciąg?
- Pewnie byśmy porozmawiali sobie poważnie. Musiałbyś wyjaśnić mi, dlaczego ukradłeś tę kasę, po co ci była potrzebna. Kazałbym ci ją oddać. Pewnie dodatkowo dostałbyś w dupsko.
- Nawet, jeśli wziąłbym tę kasę na szlachetny cel? - spytał malec.
- Tak... Kradzież to kradzież. Tak naprawdę nic nie usprawiedliwia kradzieży...
- Jak nie? A gdybym na przykład potrzebował kasę na jedzenie dla jakiegoś głodnego dziecka?
- To trzeba przyjść wtedy do mnie albo do mamy i powiedzieć co i jak...
- No, okej... - westchnął chłopiec.
- Ktoś komuś coś ukradł? - spytał Szymon po chwili.
- Nie... - rzekł Marcel. - Ja tam nic nie wiem. Idę do łazienki myć ręce, bo mam na nich pełno bakterii ze śliny...
- No, idź - rzekł Szymon uśmiechając się do syna.
- No, idę - szepnął malec. - Ale moment... Tata, dostałbym lanie za kradzież 3 kół, tak?
- Tak, Marcel.
- A za kradzież jednego koła?
- Też.
- A za kradzież połowy koła, czyli, że pięćset złotych?
- Też.
- A dwieście pięćdziesiąt?
- Też.
- A za marną stówkę?
- Też.
- Za pięć dych?
- Marcel, nie wiem... Może nie...
- A za siedemdziesiąt pięć złotych?
- Marcel, nie wiem... Nie męcz mnie. Ukradnij siedemdziesiąt pięć złotych to zobaczysz, czy dostaniesz na dupę czy nie...
- Nie mogę. Jestem grzeczny. Zapomniałeś?
- No nie. Nie sposób o tym zapomnieć...
- Za siedemdziesiąt pięć dostałbym?
- Tak...
- A za sześćdziesiąt?
- Marcel, daj już spokój...
- Tak, czy nie?
- Nie wiem. Może nie... Może tak... Nie wiem.
- To się zdecyduj i mi powiedz... Okej?
- Po co ci to wiedzieć?
- Na przyszłość... Jak będę potrzebował stówę to lepiej ukraść dwa razy po pięćdziesiąt niż raz sto - rzekł chłopiec.
- Tak na przyszłość to tyle ci powiem, że obiecałeś mi, że będziesz grzeczny, więc nie ma mowy o żadnej, powtórzę... żadnej kradzieży... A teraz do łazienki!
- No idę przecież - westchnął malec zmierzając w stronę toalety.
Szymon wyłączył komputer.
- Zwariować można z tym dzieckiem - rzekł uśmiechając się do żony.
- No... Ale jest lepszy niż tydzień temu... Już tak nie pyskuje...
- Jest takie mądre przysłowie ludowe... - powiedział Szymon po chwili.
- Wiem... Nie chwal dnia przed zachodem słońca - szepnęła Daniela.
- Właśnie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro