Pasek
Już w drodze do sypialni Marcel zdał sobie sprawę z tego, że przegiał. Gdy tylko Szymon zamknął drzwi, chłopiec rozpłakał się. Chwycił się obydwiema rękoma za pośladki. Wiedział, że za moment dostanie lanie.
- Przepraszam - rzekł patrząc ze łzami w oczach na Szymona wyjmującego z szafy pasek. - Przepraszam - powtórzył zaciskając zęby.
Szymon usiadł na łóżku. Chłopiec wiedział, że to jest ten moment, w którym powędruje na kolano ojca.
- Co ty sobie myślisz w tej głowie? - rzekł mężczyzna trzymając Marcela za przedramię.
- Głupio zrobiłem. Nigdy więcej tego nie zrobię... - odparł malec ocierając łzy.
- Marcel, od samego rana ewidentnie prosisz się o lanie! A teraz, jak przychodzi co do czego, to co? Nagła przemiana?
- Bo chciałem ci pograć na nerwach, ale nie aż tak, że lanie... - szepnął malec spuszczając nisko głowę.
Szymon wziął głęboki oddech. Odłożył pasek na łóżko. Pociągnąwszy chłopca, posadził go na swoich kolanach.
- Niech ci będzie - rzekł patrząc małemu w oczy. - Nie będzie lania. Ale Marcel, nie można się zachowywać tak, jak ty... Mieszkamy w jednym domu, jesteśmy rodziną. Nie możemy robić jeden drugiemu na złość. Rozumiesz to?
- Teraz już tak - rzekł chłopiec kiwając głową.
- Wiem, że potrafisz być grzeczny. Musisz tylko się trochę postarać...
Chłopiec zacisnął powieki. Wtulił się w pierś Szymona.
- To co? Zgoda czy spuszczamy spodnie i bijemy pasem?
- Zgoda - szepnął chłopiec.
- No, i tak ma być zawsze...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro