Operacja ODWET
Marcel zaciągnął klatkę w pobliże domu na skarpie. Miał, jego zdaniem świetny plan, jak zwabić do środka Oliwera.
Pobiegł w stronę podwórka sąsiadów. Ukrył się za altanką. Zagwizdał.
- Majka! - zawołał po chwili, po czym ponownie zagwizdał.
Po chwili przy nodze Marcela pojawiły się dwa szczeniaki. Chłopiec chwycił jednego z nich. Przytulił. Pogłaskał.
- Osobiście nic do ciebie nie mam - rzekł niosąc zwierzątko w stronę klatki. - Nie stanie ci się krzywda... Za chwilę przyjdzie tu twój pan i cię uratuje! - zaśmiał się.
Zamknął szczeniaka w klatce, po czym jeszcze raz pobiegł w stronę domu na skarpie. Zapukał do drzwi.
Odczekał dwie minuty. Drzwi się uchyliły. Z domu wyszedł Oliwer.
- Czego chcesz? - odezwał się.
- Niczego. Nad jeziorem szwęda się jakiś szczeniak. To chyba twój piesek... - rzekł Marcel zmartwionym głosem.
Oliwer natychmiast domyślił się, że to podstęp. Przypuszczał, że gdzieś za drzewami ukrywają się Ada i Nikodem. Nie chciał w pojedynkę iść z Marcelem, toteż uczynił krok w tył.
- Ubiorę buty i zaraz z tobą pójdę - rzekł wchodząc do domu. Prędko pobiegł do kuchni.
- Bartek! Marcel tu jest! Jest dla mnie miły, to musi być podstęp. Pójdę z nim... Wezmę herbatniki i będę je kruszył na drodze. Przyjdziesz za chwilę sprawdzić, czy u mnie wszystko okej?
- Oli, nie idź z nim - rzekł Bartek. - Siedź w domu.
- Ale on powiedział, że wiedział mojego pieska gdzieś nad jeziorem...
Oliwer wziął w rękę dużą paczkę herbatników, po czym wybiegł z domu.
- Twojego taty nie ma? - odezwał się Marcel.
- No, nie...
- Jesteś sam w domu?
- Marcel, co cię to obchodzi? Gdzie widziałeś mojego psa? Majka! Majka! - wołał Oliwer.
- Już ją widzę! Jest w tej wielkiej klatce! - zawołał Marcel wybuchając śmiechem.
- Ty dupku! - wydarł się Oliwer. - Zamknąłeś mojego pieska w klatce! - dodał, po czym pchnął Marcela na ziemię.
Dziesięciolatek szybko się podniósł. Otrzepał kolana. W milczeniu patrzył, jak Oliwer wchodzi do klatki po swojego pieska. Gdy Oliwer był w środku, Marcel zamknął drzwiczki metalową kłódką znalezioną w kanciapie.
- Narka fujarka! - zawołał Marcel obiegając klatkę dookoła.
- Marcel! Wypuść mnie!
- Czy ja kazałem ci tam wchodzić?
Oliwer usiadł w samym środku klatki. Przytulił szczeniaka do swej piersi.
- Nie bój się, Majka... - szepnął.
- Bój się, bój! - zawołał Marcel wskakując na metalową klatkę. - Brałeś dzisiaj prysznic? - dodał ściągając spodnie.
- Marcel! Przestań! - wrzasnął Oliwer przesuwając się w kąt.
- Nawet nie wiesz, jak długo trzymałem siku... Zaraz mi ulży - rzekł Marcel oddając mocz na Oliwera.
Zamknięty w klatce chłopiec skulił się w kłębek. Cierpliwie przeczekał prysznic, który zgotował mu Marcel.
Tymczasem Marcel zapiął rozporek. Zeskoczył z klatki.
- Późno już jest. Muszę już wracać... Narka! - rzekł ruszając w stronę domu.
- Nie tak szybko! - usłyszał czyjś głos. Odwrócił się. Naprzeciw niego stał Bartosz. Piętnastolatek był o ponad głowę wyższy od Marcela. Na jego widok, chłopiec zaczął wiać.
Nie minęła minuta, a Bartosz trzymał go za koszulkę. Uderzył go ręką w jeden a po chwili w drugi policzek. Marcel się rozpłakał.
- Klucz od kłódki! - rzekł Bartosz wyciągając rękę w stronę chłopca.
Marcel natychmiast wsunął rękę do kieszeni. Bez słowa podał starszemu sąsiadowi klucz.
Bartosz zaciągnął go tuż pod drzwi klatki. Wsunął niewielki kluczyk do kłódki. Przekręcił go. Zamek się otworzył.
- Oli! - zawołał.
Ciemnowłosy chłopiec wyszedł z uwięzi. Bez słowa pobiegł w stronę domu. Bartosz z kolei wepchnął Marcela w sam środek żelaznej klatki. Zamknął ją na kłódkę.
- Jakby co, to klucz jest tam... - rzekł robiąc zamach. Udał, że rzuca klucz w krzaki. Marcel się rozpłakał.
- I nie becz, dziecinko - rzekł Bartosz. - Ciesz się, że jesteś zamknięty... Chociaż masz pewność, że żaden wilk cię w nocy nie zje. Dobranoc.
Marcel chwycił obydwiema rękoma za kratę. Przez chwilę próbował ją wygiąć, złamać. Na próżno.
- Mamo! - zawołał głosem pełnym rozpaczy. - Ratunku! - wydarł się. Ale klatka była daleko od domu.
- Kolejna noc poza domem - westchnął pociągając nosem. - Dobranoc gwiazdki, dobranoc Księżycu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro