Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Operacja ODWET 3

Zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza, gdy Szymon zajechał autem pod domem Janka.
Amelia wybiegła sąsiadowi naprzeciw.
- Tata jest w domu! - zawołała prowadząc gościa w stronę przybudówki.
- To dobrze. Poprosisz go?
- Pewnie!
Dziewczynka otworzyła frontowe drzwi. Wsunęła głowę do przedpokoju.
- Tato! - wydarła się. - Pan Szymon do ciebie!
- Już idę! - usłyszała w odpowiedzi.
- Już idzie - powtórzyła słowa ojca. - Oliwer znowu coś przeskrobał? - spytała opierając się plecami o futrynę.
- Nie...
- To dobrze... Tato! No! - zawołała.
Po chwili Janek wyszedł na zewnątrz. Uścisnął rękę przyjaciela.
- Mogłaś wpuścić pana Szymona do domu. Wejdź, właśnie miałem do ciebie jechać... Oliwer! - zawołał prowadząc Szymona do dużego, przestronnego salonu.
Chłopiec niemalże natychmiast pojawił się przy ojcu.
- Powiedz tacie Marcela to, co mi przed chwilą powiedziałeś. No, śmiało. Szymon, siadaj.
Jasiński usiadł na skórzanym fotelu. Spojrzał w strapione oczy jedenastolatka.
- Marcel przyszedł do mnie... Powiedział, że widział nad jeziorem mojego małego pieska i, że mam z nim pójść... - zaczął. - No to poszedłem... Okazało się, że Marcel przywlókł niewiadomo skąd taką dużą klatkę i zamknął e niej mojego pieska... No, wszedłem do środka, żeby zabrać pieska, a wtedy Marcel mnie zamknął. Wskrobał się na tą klatkę, spuścił spodnie i się na mnie załatwił.
Szymon przetarł oczy ze zdumienia. Z jednej strony opowieść Oliwera wydawała mu się nierealna, z drugiej strony wiedział, że po Marcelu można się wszystkiego spodziewać.
- Gdyby nie Bartek, pewnie siedziałbym w tej klatce do końca świata - rzekł chłopiec.
- Nie wiem, co powiedzieć... - odezwał się Szymon.
- Jak nie wiesz, co powiedzieć? Nie umiesz postawić dzieciaka do pionu?
Jasiński zmarszczył brwi.
- Gdzie teraz jest Marcel? - spytał.
- No siedzi w tej klatce, bo go Bartek zamknął. Nie chciałem, żeby go tam zostawiał. Mówiłem mu, żeby go wypuścił... Ale Bartek zabrał klucz od kłódki i powiedział, że Marcelowi nic się nie stanie, jeśli prześpi się jedną noc pod gołym niebem.
- Pojadę po niego...
- Pan tam autem nie dojedzie... Trzeba iść pieszo, a klucz od kłódki ma Bartek - rzekł chłopiec spoglądając na tatę.
- Gdzie mieszka ten Bartek? - spytał Szymon.
- Pojadę z tobą. To syn mojego szwagra. Mieszka niedaleko. Chodź... A ty, Oliwer, biegiem do pokoju spać!
Chłopiec w sekundzie ruszył w stronę swojej sypialni.
- Amelia, to samo! - zwrócił się tym razem do spacerującej po przedpokoju dziewczynki.
- No idę, idę... - odpowiedziała dziewięciolatka.
Szymon wstał z fotela. Po chwili wsiadł do samochodu Janka. Pojechali w stronę lasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro