Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Noc życzeń

Z dedykacją dla Czytelniczki teba23

Była godzina dwunasta w nocy, gdy Ada usłyszała ciche pukanie do okna. Podniosła się z łóżka. Zapaliła lampkę, po czym ostrożnie uchyliła tarasowe drzwi.
Uśmiechnęła się na widok Bartka. Chłopiec prędko chwycił Adrianę za rękę. Pociągnął ją w stronę swojego roweru.
- Co robisz? - spytała dziewczynka.
- Chcę ci coś pokazać... Wsiadaj - rzekł Bartek podnosząc z ziemi swój składak.
- Bartek, nie możesz tak robić, że przychodzisz do mnie w środku nocy, wyciągasz mnie z łóżka.... Co ty sobie myślisz? Jak wujek nas zobaczy, będę miała przerąbane...
- Nie gadaj tak głośno, to może go nie obudzisz - szepnął piętnastolatek wsiadając na rower. - Jechałaś kiedyś na bagażniku?
Adriana przeczesała ręką wszystkie włosy na jeden bok.
- Nie... Bartek, czekaj... Ubiorę się... - szepnęła.
Chłopiec uśmiechnął się. Pogłaskał leżącego na schodach Misia. Adriana nie kazała Bartkowi długo na siebie czekać. Wsunęła jeansy, tenisówki i nową, oryginalną bluzę. Po cichu zamknęła drzwi.
- Serio mam na tym usiąść? - spytała podekscytowana.
- No, tak - odparł.
Dziewczynka usiadła na bagażniku. Uśmiech nie schodził jej z ust.
- Czego niby mam się trzymać? - spytała.
- Chwyć się mnie - odpowiedział chłopiec.
Ada zarumieniła się. Objęła Bartka w pasie. Chłopiec zaczął pedałować. Jechał środkiem drogi w stronę stogu.
- Masz świetny rower - odezwała się Ada.
- Stary składak - rzekł chłopiec.
- Dokąd jedziemy?
- Zobaczysz...
Adriana jeszcze mocniej przytuliła się do Bartka. Słyszała jego szybki oddech. Pierwszy raz w życiu była tak blisko chłopca. Czuła, jak serce wali jej młotem.
Po kilku minutach Bartek zatrzymał rower.
- Możesz zejść - zwrócił się do pasażerki.
- Okej, schodzę...
- Dlaczego wciąż szepczemy? Przecież jesteśmy już daleko od domu mojej cioci...
- Ja nie szepczę. Ty szepczesz - rzekł chłopiec wrzucając rower do rowu.
Adriana zakręciła się w miejscu.
- Jacie... Jest środek nocy a ja jestem poza domem... Hardcore - szepnęła.
- Hardcore to będzie teraz... Chodź... - rzekł Bartek chwytając Adrianę za rękę.
Chłopiec pomógł jej wdrapać się na stóg.
- Jak ostatnio mój kuzyn wlazł na ten stóg to teraz leży w szpitalu - odezwała się nastolatka. - Dlaczego mnie tu zabrałeś? Lubisz tu siedzieć?
- No, bardzo... Zwłaszcza nocą... - odparł kładąc się na wznak. Wyciągnął prawą rękę w górę. Spójrz... - rzekł.
Adriana skierowała wzrok w rozgwieżdżone niebo. Dostrzegła kometę. Zachwyciła się.
- Jej! To spadająca gwiazda... Bartek, widziałeś?!
Chłopiec uśmiechnął się.
- Lepiej się je ogląda na leżąco - rzekł.
Czternastolatka bez skrępowania położyła się obok Bartosza. Zamknęła oczy, by po chwili je otworzyć.
- Dzisiaj jest noc życzeń - rzekł chłopiec. - Każda kometa spełnia jedno życzenie.
Adriana głośno się zaśmiała.
- Tak, jasne!
- Myśl sobie, co tam chcesz... Życzę sobie, by mój tata dorobił się w końcu takiego samochodu, który nie będzie mu stawał przed każdą górką - rzekł z błyskiem w oczach.
Dziewczynka uśmiechnęła się.
- A ja życzę sobie...
- Jedna gwiazda, jedno życzenie - przerwał jej.
Ada szrturchnęła go w bok.
- Bartek! - zawołała. - Dasz mi gwiazdkę z nieba?
Chłopiec zarumienił się. Zauważył kolejną kometę. Miał nadzieję, że za moment również Ada ją dostrzeże. Dziewczynka błądziła wzrokiem po niebie.
- Jest! - zawołała. - Widzę spadającą gwiazdę! - wydarła się. - Moje życzenie... Chcę zostać u cioci i wujka na zawsze... - szepnęła zamykając oczy.
- Serio? Źle ci w domu? - spytał chłopiec niemalże natychmiast.
- Daj spokój. Chora sytuacja. Tata zakochał się w mojej babce od matmy... Zrobił jej dzieciaka. Zostawił dla niej mnie i moją mamę... Teraz z nią mieszka... Ona jest w ciąży z drugim dzieckiem... Jeszcze dała mi pałkę z matmy na koniec roku... Debilka.
- Żartujesz! - zaśmiał się. - Miałaś pałę z matmy?!
- Co cię tak bawi? Przez tą kretynkę! Uwzięła się na mnie... Nienawidzę jej.
Tu zamilkła. Wzięła głęboki oddech.
- U taty mam swój pokój, komputer i tapetę w Taco Hamingwayem... Ale nie jestem tam szczęśliwa... Tu, nie mam nawet swojego łóżka... Marcel raz wyrzucał moją walizkę przez okno. Kiedy indziej wyganiał mnie z pokoju... Ale to nic... I tak pragnę tu zostać...
Chłopiec słuchał słów Adriany. Nie wiedział, że dziewczynka ma trudną sytuację w domu. Głęboko jej współczuł.
- Wiesz, dlaczego noszę bransoletki? Żeby ukryć rany, które mam na nadgarstku... Obiecałam cioci, że nigdy więcej się nie potnę... Ale, kiedy ostatnim razem tata zabrał mnie na siłę do domu i zamknął mnie w pokoju, żebym nie uciekała, nie widziałam innego wyjścia... Znowu to zrobiłam...
Bartek zmarszczył brwi.
- Ada! Zgłupiałaś?! - wydarł się. - Po co to zrobiłaś? Co ci to dało?
- Uśmierzyło mi ból... - westchnęła.
- Ada, cięcie sobie nadgarstków nie uśmierza bólu ani nie rozwiązuje problemu... Pogadaj z tatą, powiedz mu, to samo, co mi przed chwilą powiedziałaś... Bądź z nim szczera. Ja na twoim miejscu bym tak zrobił. Też nie zawsze dogadywałem się z tatą... Wiele rzeczy mnie w nim drażni. Czasem zły jestem na niego, bo klepiemy biedę a on spala dziennie półtorej paczki fajek... To jest koszt dwudziestu pięciu złotych... Niby nic, ale jak sobie to przeliczysz to ci wychodzi siedemset złotych na miesiąc... Ada, to jest dziewięć tysięcy na rok. Nie, żebym mu tych pieniędzy żałował, ale dzieciaki kąpią się w wodzie jeden po drugim, nie mamy nawet w domu ubikacji... Za dziewięć tysięcy mógłby zrobić super remont... Ostatnio jeszcze dach zaczął przeciekać...
- To masz faktycznie nie łatwo...
- Pracuję teraz u wujka. Zawsze mi da parę złotych... Zbieram na motor.
- Ile masz odłożone?
- Trzy stówy... Ale wujek Janek powiedział, że jak uzbieram tysiaka to drugiego tysiaka mi dołoży.
- Żartujesz! - zawołała. - Super. To masz dopiero motywację.
- No, mam. Takie motory chodzą po dwa i pół, ale będę chciał się potargować.
- Bartek, a jak już będziesz miał taki motor, to przewieziesz mnie nim po Zajezierzu?
Chłopiec uśmiechnął się.
- Pewnie - rzekł. - Zabiorę cię nawet dalej... Zabiorę cię do Torunia nad Wisłę...
- Serio? - ucieszyła się. - Cicho! Kometa! Życzę sobie, by Bartek jeszcze tego lata kupił sobie wymarzony motor i mnie nim przewiózł! - zawołała.
Chłopiec uśmiechnął się.
- O, następna gwiazda! - zawołał Bartek patrząc na Adrianę. - Życzę sobie, by Ada pozwoliła mi skraść jej buziaka...
Dziewczynka zarumieniła się. Bartek nieśmiało się do niej przysunął.
- Całowałeś się kiedyś? - szepnęła patrząc w jego ciemne oczy.
- Nie - odpowiedział przybliżając swoje usta do jej ust.
Adriana zamknęła oczy. Zwilżyła usta. Bartek uczynił to samo. Nieśmiało pocałował czternastolatkę.
Zbliżenie trwało okamgnienie. Zaraz po pocałunku oboje odsunęli się od siebie.
- Bartek, jesteśmy już prawie dorośli... - szepnęła Adriana po chwili. - Zróbmy to tak, jak robią to dorośli...
Bartek uśmiechnął się. Ponownie zbliżył się do Adriany.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - spytał.
- Tak - odpowiedziała zamykając oczy.
Bartek wziął głęboki oddech. Serce biło mu jak szalone. Pogłaskał Adrianę po policzku. Zarumieniła się. Miał już ją pocałować, gdy nagle dostrzegł podjeżdżający pod stóg samochód. Od razu rozpoznał auto ojca.
- Kurcze! To tata! - zawołał spanikowany. - Chowamy się...
Czesiek dobrze wiedział, gdzie szukać syna. Bartek uwielbiał spędzać noce na przyglądaniu się niebu. Astronomia była jego pasją, a widok spadających gwiazd był dla chłopca tym samym co olimpiada dla sportowców.
Samochód zatrzymał się na poboczu. Czesiek trzasnął drzwiami.
- Bartosz! - zawołał zdenerwowany. - Wiem, że tu jesteś! Masz w tej chwili zejść ze stoga!
Chłopiec przykucnął. Miał nadzieję, że ojciec go nie zauważy.
- Bartosz! O, właśnie znalazłem twój rower! Zabieram go na pakę. Wrócisz do domu pieszo!
Chłopiec zacisnął zęby. Po chwili oboje z Adą usłyszeli, dźwięk wrzucanego do auta rowera.
- No i super... - szepnął Bartosz.
Czesiek odjechał spod stogu. Chłopiec pomógł Adzie zejść ze stoga.
- I co teraz będzie? - odezwała się dziewczynka.
- Odprowadzę cię do domu, a potem wrócę do siebie... Ojciec będzie na mnie czekał... No, niestety...
- Dostaniesz w skórę?
- Coś ty! Tata nigdy mnie nie uderzył... Ale pewnie ostro mnie skrzyczy. Spyta, dlaczego nie zszedłem ze stogu... Będę musiał jakoś się z tego wytłumaczyć...
Wrócę do domu pieszo więc będę miał sporo czasu, żeby wymyśleć, jak z tego wybrnąć...
- Skąd wiedział, gdzie cię szukać?
- A kto go tam wie... Odprowadzę cię, bo jest już druga w nocy... Jacie... Zaraz słońce wzejdzie...
Dziewczynka kiwnęła głową, po czym oboje pobiegli w stronę domu Jasińskich.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro