Noc w szpitalu
Nikodem leżał na lewym boku. Chociaż była już późna godzina, wcale nie chciało mu się spać. Szymon poprawił mu kołdrę.
- Zamknij oczka i śpij - odezwał się.
- Tato... A czy Ada przyjedzie do nas jeszcze na wakacje? - spytał chłopiec.
- Nie wiem... A chciałbyś, żeby przyjechała?
- No, bardzo... Polubiłem ją, wiesz? W sumie, dobrze zrobiła, że pobiła wtedy Marcela... Zasłużył sobie... Tatuś, ty nie wiedziałeś tej lalki zanim Marcel ją zniszczył. Była naprawdę śliczna. Marcel to jednak jest łobuz, wiesz?
Szymon przeczesał ręką włosy syna. Ucałował go w czoło.
- Śpij - rzekł cicho.
- Tato, ja chciałbym mieć siostrę, wiesz? Ale starszą ode mnie. Mogłaby mieć tyle lat, co Ada... Tato, a dlaczego ty dopiero teraz się ożeniłeś? Przecież mama umarła jedenaście lat temu...
- Niko, zadałeś mi trudne pytanie... Nie wiem, jak ci na nie odpowiedzieć.
- Tato, a czy ty tęsknisz za moją mamą? - spytał chłopiec po chwili.
- Niko, Niko... Tak. Tęsknię - rzekł Szymon. - Dlaczego o to pytasz?
- Nie wiem... Tak sobie... Moja mama, jakby żyła to by mnie lubiła?
- Jasne - odparł natychmiast. - Przypominasz ją bardzo... I z wyglądu, i z charakteru...
Na twarzy chłopca pojawił się szczery uśmiech.
- A gdyby mama żyła, mielibyście więcej dzieci?
- Jejku, Niko, nie wiem... Pewnie tak. Za kilka miesięcy będziesz miał dwójkę rodzeństwa. Cieszysz się? - spytał chcąc skierować rozmowę na inne tory.
- No, cieszę... Będę starszym bratem. Niestety, ale maluchy będą musiały się mnie słuchać, co nie?
- No, jasne. A teraz, zamykaj oczy... Czas spać... Zobacz, Tomek i Kamil już śpią...
- Nie Kamil, tylko Emil, tato - poprawił go.
- Właśnie... Słuchaj tego, co ci teraz powiem - rzekł poważnie.
Nikodem nabrał powagi. Z uwagą spojrzał ojcu w oczy. Szymon uśmiechnął się, po czym zaczął łaskotać chłopca po brzuchu.
- Do spania - rzekł przy tym. - Ale już!
- Tato, przestań już... Już śpię! - rzekł chłopiec chichocząc.
- Daj buziaka... - rzekł Szymon po chwili. Wziął syna w ramiona. Przytulił go. Ucałował. - Śpij, Nikuś...
- Tato, kładź się koło mnie... Nikt nie zauważy... Bezsensu, żebyś spał na krześle... Przecież się zmieścimy we dwóch...
Szymon popatrzył na syna z namysłem. Oferta Nikodema była bardzo kusząca.
- Nikuś, synku... Posiedzę przy tobie - rzekł. - Nie chce mi się spać - rzekł.
Nikodem usiadł na łóżku. Wyciągnął ręce do ojca.
- Przytulisz mnie tak mocno? - spytał.
Szymon zaśmiał się.
- No, chodź - rzekł biorąc syna w objęcia. - Tak, może być? - spytał, po czym pocałował włosy chłopca.
- Tak... Kochasz mnie? - spytał Nikodem po chwili.
Szymon wziął głęboki oddech.
- Tak - rzekł. - Bardzo cię kocham... Bardzo, bardzo, bardzo cię kocham.
- A gdybym się utopił, płakałbyś za mną?
- Nie pozwoliłbym ci się utopić... Gdyby coś ci się stało, serce pękłoby mi z rozpaczy, wiesz?
Nikodem uśmiechnął się.
- Tatuś, a obiecasz mi coś?
- Co tylko zechcesz...
- Mógłbyś mi to obiecać, że nigdy więcej nie dostanę od ciebie paskiem na gołą? - spytał. - Ani ja, ani Marcel - dodał po chwili. - Tatuś, to naprawdę bardzo boli...
Szymon popatrzył w szkliste oczy syna. Uśmiechnął się do niego.
- No, dobrze - rzekł. - Obiecuję... Ale pod warunkiem, że ty mi obiecasz, że będziesz pomagał mamie w zajęciach w domu i będziesz od września przykładał się do nauki tak, jak do tej pory... Umowa stoi?
- Stoi - szepnął chłopiec.
- Okej. Masz do mnie jeszcze jakąś sprawę?
- Nie...
- To do spania. Ale już.
Szymon pomógł chłopcu się położyć. Przykrył go cieńką kołdrą.
- Opowiedz mi o mamie - rzekł Nikodem układając się do snu.
Szymon zaśmiał się.
- Niko, Niko... Co ci mogę powiedzieć o mamie?
- Powiedz, czy mama się cieszyła, E będzie mieć chłopczyka.
- Niko, przecież wiesz... Mama bardzo, ale to bardzo się cieszyła. Poszedłem z nią do lekarza, ale nie pozwoliła mi wejść do gabinetu. Musiałem czekać na nią na korytarzu... Kiedy wyszła, wiedziała już, że urodzi chłopca... Podskakiwała z radości.
- Serio? - uśmiechnął się malec.
- No, i to jak? Wysoko podskakiwała - podkoloryzował. - A ja ją spytałem o to, czy to będzie chłopiec czy dziewczynka a ona odpowiadała tylko "nie powiem" i "nie powiem". Wróciliśmy do domu. Ciągnąłem ją za język, a ona swoje... "Nie powiem, nie powiem"... Wciąż to powtarzała, aż w końcu się przejęzyczyła i zamiast powiedzieć "nie powiem", powiedziała "Nikodem" - tu się zaśmiał.
- To ściema? - rzekł chłopiec na poważnie.
- Trochę tak - odparł Szymon. - Do spania. Koniec żartów. Liczę do trzech, zamykasz oczy i śpisz. Raz, dwa, trzy...
- Cztery, pięć, sześć - odpowiedział chłopiec.
- Idę sobie zrobić kawę. Widzę, że przy tobie tę nockę mam z głowy...
Szymon wyszedł na korytarz. Usiadł na krześle. Odczekał kilka minut, po czym wrócił do sali, w której leżał Nikodem.
Chłopiec spał przytulony do poduszki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro