Noc w domu
Był środek nocy. Daniela poczuła przyjemne łaskotanie. Otworzyła oczy.
Marcel siedział na łóżku z pochyloną nisko głową. Pociągnął nosem.
- Dziecko, dlaczego ty jeszcze nie śpisz? - spytała. - Kładź się koło mnie.
Chłopiec prędko wszedł pod kołdrę. Daniela odwróciła się w jego stronę. Usłyszała jego ciche łkanie.
- Synuś, nie płacz... Nikodem żyje. To jest najważniejsze. Jest w szpitalu. Nic złego mu nie grozi...
Malec wybuchnął płaczem. Daniela usiadła na łóżku. Zapaliła lampkę.
- Co z tobą? Marcel, co się dzieje? - spytała patrząc w skruszone oczy syna.
- Nurkowaliśmy... Ja trzymałem go za głowę... Liczyłem, ile sekund wytrzyma bez oddechu...
Daniela przytuliła chłopca.
- Mamuś, on przeze mnie przestał oddychać... Bo ja trzymałem jego głowę pod wodą... Przepraszam!
- Marcel! Co ty mówisz? - spytała z niedowierzaniem. - Nie wierzę! Jak mogłeś zrobić coś takiego? Niewiele brakowało, a Nikodem straciłby życie. Rozumiesz ty to? - dodała patrząc synowi w oczy.
Marcel rozpłakał się jeszcze bardziej.
- Nigdy więcej tego nie zrobię - szepnął przez łzy.
- Brak mi słów. Zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś?
- Przepraszam...
Daniela podniosła się z łóżka. Poszła w stronę drzwi.
- Muszę ochłonąć... - oświadczyła. - Nie wierzę... Nie wierzę... - powtórzyła.
Marcel został sam w sypialni rodziców. Zszedł z łóżka. Usiadł w kącie. Głośno płakał.
Daniela połknęła ziołowe tabletki na uspokojenie nerwów. Popiła je sporą ilością wody. Po kilku minutach wróciła do sypialni.
Ze współczuciem spojrzała na strapione dziecko. Podeszła do chłopca. Przykucnęła tuż przy nim. Podała mu obydwie ręce.
- Chodź - szepnęła.
Malec wtulił się w ramiona mamy.
- Już nie płacz... Wszystko będzie dobrze - szepnęła głaszcząc syna po ciemnych włosach. - Już dobrze...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro