Niespodziewani goście
O dwunastej czterdzieści Marek zadzwonił do Danieli. Powiedział jej, że właśnie zmierzają z Marcelem w stronę parkingu i za niecałą godzinę będzie miała małego w domu.
Rzeczywiście, o wpół do drugiej Marcel wbiegł do salonu. Trzymał w obydwu rękach torby z zakupami. Szymonowi zrzedła mina.
- Koniec nauki - rzekł zwracając się do Adriany.
Dziewczynka natychmiast wrzuciła zapisane kartki do kosza na śmieci. Szymon nie skomentował tego.
- Marcel, pokaż, co sobie kupiłeś! - zawołała Ada podbiegając do kuzyna.
Chłopiec wyrzucił torby na kanapę.
- Mamo! - zawołał.
Daniela wyszła z sypialni.
- No, w końcu jesteś - powiedziała spoglądając na Marka.
- To ja spadam. W sobotę o dziesiątej? - spytał, na co Daniela skinęła tylko głową.
Marek wyszedł z domu Jasińskich. Daniela usiadła na kanapie. Marcel wyciągnął ciemnoszarą bluzę z pierwszej torby.
- Fajna? - spytał.
- No, bombowa! - powiedziała Adriana. - Powiedziałem Markowi, że chcę takie dwie, a tak naprawdę jedna jest dla Nikodema...
Daniela uśmiechnęła się. Pogłaskała chłopca po głowie.
- No, dobrze... Ale więcej razy tak nie mów...
- Jak nie? Właśnie, że będę tak robił. Niko to mój brat. Niech ma to samo, co ja - wyjaśnił.
- Ale na dwie pary spodni Marek nie dał się naciągnąć... Kupił mi też oryginalne buty za czterysta pięćdziesiąt złotych. Powiedział, że jesteś jego synem i muszę chodzić jak do szkoły jak pan.
- Co ci powiedział? - odezwała się Daniela.
- Nie pamiętam dokładnie... - odparł. - Coś tam powiedział... Pokazać buty?
- No, pokaż... Faktycznie, fajne...
- Fajne?! - wybuchnęła Adriana. - Ciocia! One są po prostu... Brak mi słów! Są śliczne!
Marcel wybuchnął śmiechem.
- Śliczna to ty jesteś, a moje buty są mega zarąbiste jak już! - poprawił ją.
- No, niech ci będzie...
- Marcel, chowaj te rzeczy, ktoś przyjechał! - zawołała Daniela podchodząc do okna.
Chłopiec szybko posłuchał polecenia matki. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
Szymon wyszedł, by przywitać gości. Zdziwił się na widok Andrzeja, ojca Adriany. U jego boku stała młoda, ciemnowłosa kobieta oraz uroczy czterolatek.
- Dzień dobry - rzekł Szymon wpuszczając gości do domu.
- Dzień dobry... To jest moja narzeczona... Kamila... A to Kubuś.
Szymon uśmiechnął się. Uścisnął rękę małemu chłopcu. Zjeżdżaliśmy z nad morza. Pomyśleliśmy, że zajedziemy do was...
- Bardzo dobrze... Proszę! - rzekł Szymon wprowadzając gości do salonu.
- Piękna okolica... Dużo zieleni - odezwała się Kamila.
- To nie Wrocław - odparł Andrzej obejmując narzeczoną ramieniem.
- Siadajcie, proszę - powiedziała Daniela. - Jaką kawę pijecie?
- Ja proszę prawdziwą - rzekł Andrzej.
- Ja herbatkę, jeśli można... - szepnęła Kamila biorąc chłopca na ręce. - Strasznie cicho tu u was. Myślałam, że macie dwoje dzieci...
- Poszli na górę... - powiedziała Daniela. - Ada! Chłopaki! - zawołała.
Marcel i Nikodem zeszli ze schodów. Usiedli obok siebie na dużym, skórzanym fotelu.
Szymon postawił kawę i herbatę. Tymczasem Daniela poszła sprowadzić Adrianę na dół.
- Hej, koleżanko! - powiedziała wchodząc do pokoju Marcela. - Twój tata przyjechał. Chodź, przywitasz się z nim.
- Niech spada.
- Adriana! W tej chwili zejdź na dół. Zachowuje się grzecznie, a może tata pozwoli ci zostać u nas dłużej niż tylko do jutra...
Dziewczynka przegryzła wargę zębami, po czym zeszła z łóżka. Wspólnie z ciocią poszła na wysoki parter.
- Hej - powiedziała nieznacznie podnosząc rękę. Usiadła na krześle naprzeciw ojca.
Kubuś uśmiechnął się do siostry. Zaczął robić śmieszne miny. Czekał, aż ta, zareaguje.
- Mogę go? - spytała w końcu.
Kamila bez słowa podała Adzie dziecko na ręce. Maluszek zachichotał.
- Jak było nad morzem? - odezwał się Szymon.
- Pogoda nam się udała - powiedziała Kamila. - Trochę się opaliliśmy. Mały trochę pooddychał w miarę świeżym powietrzem. U nas we Wrocławiu same spaliny... Jesteśmy na to uczuleni, bo nasz Kubuś ma chore płuca. Gdy tylko jest możliwość zabieramy go w czystsze rejony Polski - wyjaśniła.
- Od dawna chłopiec choruje? - zainteresowała się Daniela.
- Od urodzenia... Nie ma miesiąca, żebyśmy nie musieli jechać z nim do szpitala - oznajmiła Kamila.
- Ma napady duszności... - dopowiedział Andrzej.
Daniela zamyśliła się. Spojrzała na roześmianą buzię czterolatka. Było jej niezwykle żal chłopca.
- Wezmę go na trampolinę - odezwała się Adriana.
Kamila uśmiechnęła się.
- Tylko ostrożnie - powiedziała.
Adriana zmierzyła ją wzrokiem, po czym wyprowadziła chłopca na dwór. Po chwili Marcel i Nikodem do nich dołączyli.
Troje dzieci usiadło na trampolinie.
- Co będziemy robić? - odezwał się Marcel. - Może pobawimy się w tortury?! - dodał spoglądając na małego chłopca.
- Marcel! Spadaj! - odparła Adriana.
- Przecież żartowałem! - odpowiedział.
Dziewczynka posadziła braciszka na swoich kolanach.
- Chcesz poskakać? - spytała.
- Tak! - odpowiedział.
Adriana podniosła się. Chwyciła chłopca za ręce. Oboje zaczęli skakać. Malec głośno się śmiał. Pierwszy raz w życiu skakał na trampolinie.
- Chodź! Przewieziemy go tratwą po jeziorze! - zawołał Marcel.
- Nie! Wpadnie nam do wody i dopiero będzie cyrk - odpowiedziała Adriana nie przestając skakać.
- Młody, chcesz popływać? - rzekł Marcel chwytając chłopczyka za rękę.
- On nie chce! Marcel, odwal się od niego, okej? Chodź, Kubański, pokażę ci małego pieska, chcesz?
Chłopczyk pokiwał głową.
Adriana zdjęła braciszka z trampoliny. Zaprowadziła go na tarasowe schody.
- Misiu! Monster! - zawołała.
Po chwili do dzieciaków podbiegły dwa czworonogi. Monster skoczył na chłopca. Zaczął lizać go po twarzy. Kuba wystraszył się. Wybuchnął płaczem.
Momentalnie Kamila wybiegła z domu. Chwyciła chłopca na ręce.
- Wystraszył się pieska - szepnęła Adriana.
- Już dobrze... Nie płacz... Nic się nie stało... - mówiła Kamila tuląc do siebie chłopca. Wniosła go do domu.
Ada pomaszerowała za nią. Usiadła obok Danieli. Zwiesiła nisko głowę.
- Co teraz będzie? - spytała.
Cztery pary oczu spojrzały na nią pytająco.
- Czy będę mogła zostać u cioci do końca wakacji?
- Ada, masz gdzie mieszkać - rzekł Andrzej. - A Kamili przyda się teraz pomoc.
- Bo jest w ciąży? Co mnie to obchodzi? Ciocia też jest w ciąży. Wolę pomagać cioci niż Kamili.
- Ada, nie bądź bezczelna - rzekł Andrzej. - Ubzdurała sobie, że ja i Kamila chcemy dla niej źle - dodał spoglądając na Danielę. - Ma wszystko... Ma własny, nowy pokój... Komputer, pieniądze na ciuchy...
- Ale nie mam mamy i to jest wasza wina - szepnęła dziewczynka. - Twoja i twoja! - dodała wskazując ręką najpierw na ojca a po chwili na jego partnerkę.
Andrzej spuścił głowę na dół. Nie pierwszy raz córka powiedziała mu prosto w oczy, że to on jest winien śmierci jej matki.
- Chcę tu zostać... Wujek uczy mnie matmy. Zdam ten głupi egzamin... Tato, nie chcę z wami jechać.
- Niech zostanie - rzekł Szymon. - Odwiózłbym ją do was dzień przed tym egzaminem. Co o tym myślisz, Andrzej?
- Jak mam znosić w domu jej chimery i wciąż wysłuchiwać, że przeze mnie Lilka nie żyje, to pewnie, tak byłoby najprościej. Ale Ada to moja córka. Dziecko, ja i Kamila jesteśmy twoją najbliższą rodziną... - zwrócił się do czternastolatki.
- Tato, błagam! Nie rozśmieszaj mnie! Ona? Ona nigdy nie będzie moją rodziną... Przez nią zostawiłeś mamę!
Kamila nie wytrzymała. Podała Kubusia Andrzejowi. Wyszła z domu, aby ochłonąć.
- A teraz pójdziesz i przeprosisz Kamilę - rzekł Andrzej stanowczo.
- Tatu, nie krzycz na Adzię - szepnął Kubuś.
- Tatuś nie krzyczy - uspokoił go. - Aduś, chodź tu, usiądź przy mnie.
- Spadaj - odpowiedziała.
- Jeśli w ten sposób będziesz ze mną rozmawiać, to za moment każę ci przynieść tutaj walizkę i jeszcze dzisiaj wrócisz do domu.
Adriana przewróciła oczyma, po czym bez słowa przeniosła się obok ojca.
- Ada, przestań wyżywać się na Kamili. Ona jest w ciąży, dziecko, a wciąż musi się przez ciebie denerwować.
Dziewczynka chciała odpyskować ojcu, ale ugryzła się w język. Nic nie odpowiedziała.
- Albo pójdziesz i przeprosisz Kamilę za to, co powiedziałaś, albo pakujesz swoje rzeczy i zabieram cię do domu - oświadczył po chwili.
Adriana dmuchnęła w swoją długą grzywkę.
- Jaka decyzja? - spytał Andrzej.
- Przeproszę tę sukę - odparła dziewczynka bez zastanowienia. Andrzej uniósł rękę w górę. Chciał uderzyć czternastolatkę w twarz. Opanował się.
- Pójdę i ją przeproszę...
- Zostaw uchylone drzwi - rzekł. - Powiedz jedno słowo za dużo, a wracasz z nami do domu - ostrzegł ją.
- Okej, okej - odparła wstając z kanapy.
Kamila siedziała na drewnianych schodach. Ada spoczęła obok niej.
- Każe mi ciebie przeprosić - wydukała. - Przepraszam.
- Okej - odezwała się Kamila.
Adriana podniosła się, ale partnerka jej ojca przytrzymała ją.
- Usiądź, chcę ci coś powiedzieć... - szepnęła.
Adriana skrzywiła się. Z nerwami ponownie spoczęła obok Kamili.
- Aduś...
- Nie mów do mnie Aduś... Dla ciebie jestem Adriana.
- Dobrze. No więc, Adriana... Kiedy związałam się z twoim ojcem nie wiedziałam, że on ma żonę i córkę... Słowo.
- To wszystko? Gdyby pytał, to przeprosiłam cię.
Powiedziawszy te słowa małolata podniosła się z tarasowych schodów. Wróciła do domu. Kilka minut później do salonu weszła Kamila. Miała smutne oczy. Usiadła obok ojca Kubusia.
- Wracajmy już do domu... Jest późno, zanim zajedziemy będzie pewnie noc. Ada jedzie z nami czy zostaje?
- Przeprosiła cię? - spytał Andrzej.
- Ta...
- Może zostać? - spytał patrząc na Szymona.
- Tak. Niech zostanie - oznajmił Jasiński.
Dziewczynka uśmiechnęła się. Podbiegła do taty. Wzięła Kubusia na ręce. Ucałowała go w policzek.
Andrzej i Kamila podnieśli się z kanapy. Pożegnali się z Danielą i z Szymonem, po czym ruszyli w stronę auta.
Jasińscy wyszli przed dom, by odprowadzić gości. W pewnym momencie siedzący w samochodzie Andrzej zawołał córkę. Wsunął jej do ręki dwieście złotych.
- Kup sobie i chłopakom coś fajnego. I pamiętaj, jesteśmy rodziną... Kocham cię, córeczko.
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej - odparła wsuwając pieniądze do kieszeni swoich jeansów.
Uśmiechnęła się do taty. Pomachała ręką Kubusiowi.
Gdy goście odjechali, podskoczyła z radości. Daniela i Szymon spojrzeli na siebie pytająco.
- Chodź do mnie, Aduś! - zawołała Lusia. Położyła dziewczynce rękę na ramieniu. - Chodź do domu... Pomożesz pozmywać, co?
- Pewnie! - odparła dziewczynka w podskokach wchodząc do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro