Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Laczek

Nikodem został przyjęty na oddział dziecięcy. Badanie tomografem nie wykazało żadnych zamian w obrębie mózgu. Lekarz prowadzący wyjaśnił Szymonowi, że chłopiec podczas upadku najprawdopodobniej uderzył się w głowę, co spowodowało wstrząśnienie mózgu.
Chłopiec leżał w szpitalnym łóżku. Mrużył oczy. Szymon przyglądał mu się uważnie.
- Pamiętasz, jak to się stało, że spadłeś z tego stogu? - spytał.
- Nie, nie pamiętam - westchnął chłopiec. - Czy mama przyjedzie do mnie?
- No, jasne... Chcesz się napić? Podać ci wody?
- Nie, nie chcę...
Chłopiec przytulił się do poduszki. Szymon ucałował go w czoło.
- Oj, Niko, Niko... Nawet nie wiesz, ile strachu mi napędziłeś...
- Cieszę się, że przyjechałeś... Będę spał - szepnął chłopiec zamykając powieki.
- No, śpij... Kocham cię, synku...
Szymon podniósł się z krzesła. Przeszedł się po niedużej sali. Zbliżył się do okna. Wyciągnął z kieszeni telefon. Była godzina szesnasta z minutami.
Nikodem zasnął. Jasna grzywka opadała mu na czoło. Mężczyzna przyjrzał się chłopcu z namysłem. Jeszcze raz pogłaskał go tym razem po włosach, po czym wyszedł na korytarz.
Przeszedł się kilka razy w tę i z powrotem. Po niedługim czasie dostrzegł Danielę, Adę i Marcela podążających w jego stronę. Kobieta była zdenerwowana.
- Zaparkuje tak jeden z drugim, że zostawią człowiekowi miejsca tyle, co na styk! - odezwała się.
- Mama prawie urwała lusterko od auta... - zaśmiał się Marcel.
- Ty, chłopcze się lepiej nie wypowiadaj! Co z Nikodemem? - zwróciła się tym razem do męża.
- Ma wstrząśnie mózgu... Lekarz powiedział, że jeśli wszystko będzie w porządku to do piątku raczej wróci do domu. No i musi oszczędzać wzrok... Nie wolno mu patrzeć na telewizję, ani w wyświetlacz telefonu... Musi dużo wypoczywać. Teraz śpi.
- Spakowałam mu najważniejsze rzeczy...
- Laczków nie spakowałaś - odezwał się Marcel.
Daniela westchnęła.
- Nie mogłeś mi przypomnieć o laczkach? Co? - spytała.
- Nie chciało mi się otwierać buzi...
- Skoczę do sklepu po jakieś laczki... Aduś, idziesz ze mną?
Dziewczynka skinęła głową.
- Zostawiam z tobą Marcela...
- Okej... - odparł mężczyzna. - Czekajcie moment... Zaniosę tę torbę do pokoju i razem zjedziemy windą na dół. Kupimy sobie z Marcelem kawę z automatu. Tak, chłopcze?
- Tata, nie mów do mnie "chłopcze".
- A co? Nie jesteś chłopcem?
- No, jestem.
- To co ci nie pasuje?
- No, nic.
Szymon uśmiechnął się, po czym wyniósł torbę do sali, w której leżał Nikodem. Jeszcze raz popatrzył na syna. Malec mocno spał.
Daniela i Ada czekały na Szymona tuż za szklanymi drzwiami. Marcel biegał po długim korytarzu. Ślizgał się na błyszczącej podłodze. Robił właśnie rozbieg, gdy nagle Szymon wyszedł z sali. Mężczyzna go złapał. Chwycił za prawą rękę. Wyprowadził z oddziału dziecięcego.
- Uspokoisz się? Dopiero, co miałeś rękę nastawianą, a już ci odbija głupawka?
- Tata, wyluzuj...
- Wyluzuję, kiedy ty będziesz zachował się jak należy.
- Czyli nigdy - zaśmiał się chłopiec.
Szymon wyprowadził syna za szklane drzwi. Wspólnie z żoną i z Adą zjechali windą na wysoki parter.
- W zasadzie Nikodem śpi - odezwał się Szymon. - Pójdziemy razem po te laczki.
- I na lody? - odezwał się Marcel. - Ada, ścigamy się kto pierwszy przy drzwiach?
Szymon niemalże odruchowo chwycił Marcela za ramię. Chłopiec zgodnie ze swoim zwyczajem, zrobił obrażoną minę.
- Marcelek, spójrz na mnie... I nie przewracaj oczami... Wiesz, co to za miejsce? - spytał.
- No wiem przecież... Szpital.
- Szpital? A ja myślałem, że boisko!
Chłopiec uśmiechnął się. Szymon puścił jego rękę.
- To było ostatnie ostrzeżenie. Rozumiemy się? - rzekł.
- No - odparł Marcel kątem oka uśmiechając się do Ady.
Jasińscy wyszli ze szpitala. Minęli parking. Szli wolnym krokiem w stronę osiedlowych sklepików.
Daniela uchwyciła się ręki męża.
- Pewnie jesteś zmęczony po podróży... - odezwała się.
- Trochę tak - odparł.
- Ja zostanę z Nikodemem na noc.
Szymon głośno się zaśmiał.
- Chyba żartujesz! Jesteś w ciąży. Musisz wypoczywać!
- Nie ma dyskusji. Decyzja podjęta. Prześpisz się. Odpoczniesz. A potem pouczysz naszą Adę tej całej geometrii... Niedługo będzie biedactwo miało egzamin a jeszcze nic nie umie...
- Wiem, jak wygląda trójkąt! - zaśmiała się dziewczynka.
- Jak tata cię przeszkoli to będziesz wiedziała, jak wygląda trójkąt bermudzki! - rzekł Marcel uśmiechając się do ojca.
- Żebym zaraz ciebie, smyku, nie musiał przeszkolić! - odparł mężczyzna wpinając dłonie we włosy syna. - Nasze żywe srebro - dopowiedział czochrając chłopcu ciemną grzywkę.
- Weź mnie na barana - odezwał się Marcel.
- Ile ty masz lat, co?
- No, dziesięć... Weź mnie na barana... Proszę.
Szymon uśmiechnął się. Przykucnął. Chłopiec uchwycił się jego szyi.
- Wow! Jak wysoko! - zawołał malec zaraz po tym, jak Szymon wstał. - Super, tato...
Daniela uśmiechnęła się.
- W tym sklepie powinny być laczki... Wchodzicie, czy poczekacie tu na mnie? - spytała.
- Ja bym wszedł, ale Marcel mógłby stracić głowę... - rzekł Szymon. - Marcel ma bardzo mądrą głowę, więc lepiej nie ryzykować... Poczekamy tutaj...
- Co?! - odezwała się Ada. - Marcel ma mądrą głowę? Chyba głupią!
- Sama masz głupią! - wybuchnął chłopiec.
- A ty pustą! Pewnie nie umiesz nawet tabliczki mnożenia do stu! A ja umiem!
- Marcel, nie popisuj się - rzekł Szymon.
- Właśnie, że umiem! - krzyknęła dziewczynka.
- Uspokoicie się? - rzekł Szymon zdejmując syna z pleców.
- Ja miałem czwórkę z matmy, a ona pałkę... - westchnął chłopiec.
- Gdyby nie to, że się za ciebie wziąłem, miałbyś pałkę nie tylko z matmy ale też z historii. Zgadza się?
Chłopiec kiwnął głową.
- Tak - przyznał.
- No, to przestań się popisywać... Okej?
- Ciemne! - odparł chłopiec.
Wtem ze sklepu wyszła Daniela. Wyciągnęła z reklamówki jeden laczek.
- Niestety były jedynie takie ciężkie, gumowe... Będą dobre? - odezwała się.
- Tak. Ten laczek jest idealny, żeby Marcelowi przyłożyć nim w dupsko - odparł Szymon.
Chłopiec naburmuszył się. Szymon pociągnął go do siebie. Przytulił. Pogłaskał.
- Żartowałem - rzekł z uśmiechem na twarzy. - Nie znasz się na żartach?
- Nie na takich durnych... - westchnął chłopiec.
- Właśnie, że to był fajny żart! - odezwała się Ada. - Chociaż, szkoda, że jedynie żart...
- Debilka... - westchnął malec.
Daniela chwyciła męża za rękę.
- Idziemy do Nikodema? - spytała.
Szymon kiwnął głową.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro