Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kolacja

O osiemnastej Daniela ponowiła pukanie do drzwi od pokoju Marcela. Tym razem chłopiec wyszedł jej naprzeciw.
- Co? - spytał naburmuszony.
- Kolacja.
- Nie jestem głodny - odparł.
Daniela nie zamierzała negocjować z dziesięciolatkiem. Chwyciła syna za łokieć, po czym sprowadziła go do salonu. Wysunęła przed nim krzesło.
- Siadaj i mnie nie denerwuj - powiedziała.
Chłopiec spojrzał na Szymona stojącego przy kuchennym blacie. Bez słowa usiadł przy stole.
Po chwili Szymon wychylił się przez tarasowe drzwi.
- Niko! Kolacja! - zawołał.
Jasnowłosy chłopiec wbiegł do domu. Prędko umył ręce w łazience. Usiadł przy stole obok Marcela.
Szymon postawił przed chłopcami talerz wypełniony kanapkami. Marcel skrzyżował ręce.
- Ej, czemu nie jesz? - odezwał się Nikodem.
- Bo nie jestem głodny... - odpowiedział dziesięciolatek.
- Aha. Spoko. Ja to jestem głodny... Liczyłem swoje skoki na trampolinie. Skoczyłem pięćset razy bez przerwy.
- Wcale ci w to nie uwierzę - rzekł Marcel.
Szymon usiadł naprzeciw młodszego chłopca. Wziął do ręki kanapkę z szynką.
- Marcelek, jedz - odezwała się Daniela.
- Spadaj.
Szymon zdenerwował się. Odłożył kanapkę.
- Chodź tu do mnie! - zawołał.
Marcel struchlał. Wystraszył się, że za moment dostanie od ojca poprawkę lania.
- Szymon, daj spokój... Nic się przecież nie stało - odezwała się Daniela.
- Marcel, chodź do mnie - powtórzył uśmiechając się lekko.
Chłopiec wziął głęboki oddech. Wstał. Podszedł do Szymona. Spuścił nisko głowę.
- Jak ty się odzywasz do mamy? Co? Spójrz na mnie... Jak się odzywasz do mamy?
- No, przepraszam - szepnął malec. - Ale po co każe mi jeść? Może nie jestem głodny...
- Nie jadłeś śniadania ani obiadu. Jesteś głodny. Mama dobrze o tym wie. Dlatego każe ci się najeść. Proszę teraz ukochać mamę, usiąść do stołu i zabrać się za jedzenie kolacji. Zrozumiano?
- Tak - szepnął malec.
Szymon pchnął chłopca w stronę Danieli. Marcel nie chciał jej przytulać. Stanął przy niej ze zwieszoną nisko głową.
- Przepraszam - rzekł.
- Okej. Nie gniewam się - odpowiedziała. - Siadaj, jedz i mnie nie denerwuj.
Marcel wrócił na swoje miejsce. Z nerwami wziął w rękę skibkę chleba z dżemem truskawkowym.
- Czemu taki jesteś? - odezwał się Nikodem.
- Odwal się...
- Marcel! - rzekł Szymon podniesionym głosem. - Zbiera ci się!
- Dobra, prawie zjadłem... Mogę iść do pokoju?
- Kto w tym tygodniu zmywa po kolacji? - odezwał się Szymon.
- Niko...
- Jak Niko?! - oburzył się Nikodem. - Właśnie, że ty, Marcel!
- Chyba cię porąbało!
- Dość! - wrzasnęła Daniela. - Ja pozmywam! Idź do pokoju! Zejdź mi z oczu!
Marcel uśmiechnął się, po czym prędko poszedł do pokoju na górę.
Nikodem uśmiechnął się do mamy.
- Ale tylko dzisiaj zmywasz, czy przez cały ten tydzień? - spytał biorąc do ręki kolejną kanapkę.
Daniela zwiesiła nisko głowę.
- Nie wiem - westchnęła.
- Ja pozmywam... - rzekł Szymon.
- Nie, ja pozmywam...
- Skarbie, bez przesady. Widzę, że kiepsko się czujesz.
- Ty też nienajlepiej wyglądasz...
- Ty wyglądasz gorzej ode mnie...
- Dzięki! Tego mi było trzeba! - powiedziała Daniela wstając od stołu. Podeszła do zlewu. W milczeniu patrzyła na Nikodema. Chłopiec wsuwał jedną kanapkę za drugą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro