Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kluczyki

Punktualnie o dziesiątej rano pod dom Jasińskich podjechało srebrne Suzuki. Marek wyskoczył z samochodu. Z namysłem spojrzał na przygnębioną minę syna.
- Cześć Marcel - odezwał się siadając obok chłopca. - Co ty taki dzisiaj nie w sosie?
- A, bo trochę nabroiłem... I teraz mama obrażona, tata wściekły, Niko mnie nienawidzi... Jedynie Misiu mnie jeszcze lubi.
- Wiem, jak poprawić ci humor... - rzekł Marek. - Jeździłeś kiedyś prawdziwym samochodem wyścigowym?
- Nie, ale nie chcę... Chcę być dzisiaj sam...
- No co ty? Marcel! Będziesz się przejmować starymi? Bez przesady! Trzymaj kluczyki od auta. Wsiadaj. Zabiorę cię na prawdziwy rajd... Tylko pogadam chwilę z mamą. Jest w domu?
- No, jest... Wścieka się na mnie...
- Niech się za dużo nie wścieka...
Marek wszedł do domu bez pukania. W salonie nie było nikogo.
- Puk! Puk! - odezwał się Marek. - Jest tu kto?
Po chwili Daniela i Szymon wyszli z sypialni. Kobieta bez entuzjazmu spojrzała na Marka.
- Zabrałbym młodego na wycieczkę... Odwiózłbym go trochę później, co?
- Nie - odpowiedziała Daniela. - O dwunastej macie być z powrotem. Sąd wyznaczył ci konkretne godziny i masz się ich trzymać - zakomunikowała.
- Ale rajd zaczyna się o jedenastej...
- Jaki znów rajd? Marek, nie zgadzam się, byś brał Marcela na jakikolwiek rajd! Nie możesz zabrać go na lody albo do parku rozrywki?
- To dla mięczaków. Poza tym obstawiłem wynik. Muszę tam być.
- To jedź sam, bez Marcela.
- Jak bez Marcela?
- Normalnie... Bez Marcela.
Marek kiwnął przecząco głową, po czym wyszedł na taras.
- Ty gówniarzu! - wydarł się na całe gardło!
Daniela i Szymon pośpieszyli na dwór. Gdy wyszli na taras ujrzeli, jak mężczyzna wykręca rękę Marcela.
- Ała! To boli - płakał chłopiec.
- Puść go! - krzyknął Szymon podbiegając do Marka. Pchnął go na auto. Mężczyzna puścił rękę chłopca. Marcel pobiegł do domu.
- Odbiło ci?! Chciałeś dzieciakowi złamać rękę?!
- Zobacz, co mi zrobił! - wrzasnął Marek wskazując ręką na napis wyryty kluczykiem na zderzaku auta. - Napisał mi DEBIL na samochodzie! - wydarł się. - To nawet nie jest mój samochód!
- Marek, jedź już... - odezwała się Daniela. - Po tym co zrobiłeś i tak nie dam ci Marcela... Spóźnisz się na rajd...
- A żebyś wiedziała, że tak właśnie zrobię! - odparł podnosząc z ziemi kluczyki.
Nie mówiąc nic więcej wsiadł do samochodu. Odjechał z piaskiem opon.
- Cały Marcel... Dopiero co się zapierał, że będzie grzeczny i masz! - westchnęła Daniela.
- No, akurat za ten wyczyn należy mu się pochwała - odparł Szymon uśmiechając się do małżonki.
- Tak... Pochwała - powtórzyła słowa męża. - Lanie a nie pochwała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro