Kiełbasa
Był późny wieczór. Marcel leżał na dywanie. Uczył się tabliczki mnożenia. Ucieszył się, gdy w pewnym momencie zajrzał do niego Nikodem.
- Siema - rzekł jedenastolatek siadając na dywanie obok brata. - Śpimy dzisiaj u mnie? - spytał.
- Nie, bo przez ciebie dostałem na dupę... A jak cię znam, to pewnie będziesz się rzucał na łóżku...
- Ale nie dostałeś paskiem na gołą? - rzekł Niko.
- Jak nie?
- Rozmawiałem wczoraj z tatą. Obiecał mi, że ani ja ani ty nie dostaniemy od niego już nigdy paskiem na gołą...
- To dałeś się nabrać... - westchnął Marcel.
- Dostałeś za to, co na plaży?
- No... Niko, ja nie chciałem przecież, żebyś się utopił. Chciałem tylko, żebyś więcej sekund był pod wodą...
- Ile byłem?
- Z tego wszystkiego, to już sam nie wiem - odparł młodszy chłopiec. - Ale nie będziemy nigdy więcej nurkować na czas. Nie, nie... Nigdy więcej - dodał kręcąc głową. - I sorka, że nie pojechałem po ciebie do szpitala, ale mama mnie wnerwiła. Kazała mi się do wszystkiego przyznać tacie... No to się przyznałem...
- A jakbyśmy wzięli twoją kołdrę i poduszkę i byśmy poszli do mnie do pokoju i spali na podłodze? Co myślisz?
- No, możemy tak zrobić... I weźmiemy Mickey Mouse Ady... Myślisz, że Ada kiedyś po nią wróci?
Marcel uśmiechnął się. Podrapał się po głowie.
- Nie wiem... To chodź, idziemy do ciebie...
Chłopcy przenieśli pluszaka, poduszkę i kołdrę do pokoju obok. Zrzucili na podłogę pościel Nikodema. Położyli się na przygotowanym przez siebie posłaniu.
- Ale fajowsko - rzekł Marcel patrząc w sufit. - Przyniesiesz tu Misia i Monsterka?
- Ja? A czemu ja?
- Bo ja nie chcę przechodzić przez salon... Nie gadam z nimi. Niech spadają na drzewo.
Nikodem uśmiechnął się. Wybiegł z pokoju. Po chwili był już z powrotem. W ręku trzymał Monsterka. Podał go Marcelowi.
- A gdzie Misiu? - spytał.
- Ledwo dałem radę przynieś jego... Wiesz, jak się głupek wyrywał... Do ciebie mówię, Monster!
- Przyniesiesz mi Misia?
- Marcel, nie chce mi się latać w tę i z powrotem. Mamy i taty nie ma w salonie. Są w sypialni... Możesz iść po swojego psa.
- Skąd wiesz, że są w sypialni?
- Bo ich słyszałem... Robią to...
- Co?
- Marcel, gówno!
- Co? Robią kupę w sypialni?
- Marcel!
Nikodem walnął brata ręką w czoło.
- No robią to coś... No wiesz...
- Nie wiem...
Jedenastolatek chwycił młodszego brata za rękę. Zaciągnął go do drzwi. Potrząsnął nim.
- Naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? - spytał.
Marcel bezwiednie wzruszył ramionami. Nikodem zaciągnął go na wysoki parter. Obaj chłopcy po cichu zbliżyli się do drzwi od sypialni rodziców.
- Zobacz przez dziurkę... Tylko cicho... - rzekł Nikodem przystawiając ucho do drewnianych drzwi.
Marcel przybliżył oko do dziurki od klucza. Nie wierzył w to, co zobaczył.
- Oni teges - szepnął. - Nie chcę na to patrzeć. To obrzydliwe... - szepnął. - Ble... Chodź po Misia...
Chłopcy wybiegli na dwór.
- Misiu! Misiu!
Piesek momentalnie zjawił się przy Marcelu. Chłopiec wprowadził szczeniaka do domu.
- Pewnie jesteś głodny... Zaraz zobaczymy, co dobrego jest w lodówce - rzekł biorąc do ręki łaskę kiełbasy. - Musisz ładnie poprosić... Poproś! - wydał komendę.
Piesek zaszczekał. Wówczas Marcel dał mu do pyska kiełbasę.
- Dobry piesek - rzekł chłopiec głaszcząc wyciągając rękę w stronę czworonoga. Misiu zawarczał. - O, ty! To ja ci daję kiełbasę, w ty na mnie z zębami?! - krzyknął chłopiec. - Oddaj kiełbasę! Nie ma!
Misiu najeżył się. Chwyciwszy kiełbasę w zęby, pobiegł za kanapę.
- Zaraz go stamtąd wykużę! - rzekł Marcel biorąc do ręki miotłę. Wszedł na kanapę. Wsunął za drewniany trzonek.
- Zmiataj stąd! - zawołał zwracając się do Misia. - No, już! I oddawaj tą kiełbasę! Nie zasłużyłeś na nią! Monster ją dostanie, a nie ty!
- Dobra, niech zje... - odezwał się Nikodem. - Monsterkowi damy coś innego... Może "szynkę od szwagra" - odczytał z etykiety.
- Ty tu siedź, głupi psie, a my idziemy do pokoju! - zawołał Marcel zeskakując z kanapy.
Chłopcy pobiegli na górę. Monster leżał na rogu kołdry Nikodema. Obgryzał ją ząbkami.
- Monster! Co robisz?! - wrzasnął jedenastolatek. - Monster, no! Zobacz, co zrobiłeś!
Piesek nie reagował na słowa swego pana. Kontynuował obgryzanie kołdry. Chłopcy położyli się obok niego. Zaczęli go głaskać.
- Spytaj mnie z tabliczki... - odezwał się Marcel.
- Dwa razy dwa?
- No weź... Z osiem razy osiem mnie spytaj?
- Osiem razy osiem?
- Sześćdziesiąt cztery - odparł Marcel.
- A osiem razy dziewięć?
- Siedemdziesiąt dwa!
- Dobrze...
Marcel podniósł się z kołdry. Kilka razy podskoczył w górę.
- Spytaj o osiem razy siedem!
- No, osiem razy siedem?
- Pięćdziesiąt sześć! - zawołał chłopiec.
Nikodem uśmiechnął się.
- No i umiesz - rzekł.
- No i umiem... To co robimy? Może namiot? Jakiś koc potrzebny! Coś będzie w szafie!
- Nie! Ale możemy pod biurkiem zrobić domek... Przenosimy się pod biurko?
- Za ciasno...
Marcel chwycił leżącą na wierzchu kołdrę, po czym narzucił ją na brata.
- Uuu! - zawołał wślizgując się pod kołdrę jak wąż. - I zrobimy sobie światło telefonem - rzekł. - Ała! Monster! Nie gryź mnie po nogach!
- Monster, mnie możesz gryźć - odparł Nikodem.
Chłopcy wygłupiali się pod kołdrą. Głośno się śmiali. Zdziwili się, gdy w pewnym momencie spostrzegli wchodzącego pod kołdrę Misia.
- Misiaku! - zawołał Marcel biorąc pieska na ręce. - Skąd się tu wziąłeś?
- Tata mnie przyniósł. Hau, hau - rzekł Szymon z uśmiechem na twarzy.
Marcel zdębiał. Prędko wysunął głowę spod kołdry. Ujrzał stojącego w drzwiach Szymona.
- Siema - rzekł.
- Siema - usłyszał w odpowiedzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro