Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kiełbasa

Był późny wieczór. Marcel leżał na dywanie. Uczył się tabliczki mnożenia. Ucieszył się, gdy w pewnym momencie zajrzał do niego Nikodem.
- Siema - rzekł jedenastolatek siadając na dywanie obok brata. - Śpimy dzisiaj u mnie? - spytał.
- Nie, bo przez ciebie dostałem na dupę... A jak cię znam, to pewnie będziesz się rzucał na łóżku...
- Ale nie dostałeś paskiem na gołą? - rzekł Niko.
- Jak nie?
- Rozmawiałem wczoraj z tatą. Obiecał mi, że ani ja ani ty nie dostaniemy od niego już nigdy paskiem na gołą...
- To dałeś się nabrać... - westchnął Marcel.
- Dostałeś za to, co na plaży?
- No... Niko, ja nie chciałem przecież, żebyś się utopił. Chciałem tylko, żebyś więcej sekund był pod wodą...
- Ile byłem?
- Z tego wszystkiego, to już sam nie wiem - odparł młodszy chłopiec. - Ale nie będziemy nigdy więcej nurkować na czas. Nie, nie... Nigdy więcej - dodał kręcąc głową. - I sorka, że nie pojechałem po ciebie do szpitala, ale mama mnie wnerwiła. Kazała mi się do wszystkiego przyznać tacie... No to się przyznałem...
- A jakbyśmy wzięli twoją kołdrę i poduszkę i byśmy poszli do mnie do pokoju i spali na podłodze? Co myślisz?
- No, możemy tak zrobić... I weźmiemy Mickey Mouse Ady... Myślisz, że Ada kiedyś po nią wróci?
Marcel uśmiechnął się. Podrapał się po głowie.
- Nie wiem... To chodź, idziemy do ciebie...
Chłopcy przenieśli pluszaka, poduszkę i kołdrę do pokoju obok. Zrzucili na podłogę pościel Nikodema. Położyli się na przygotowanym przez siebie posłaniu.
- Ale fajowsko - rzekł Marcel patrząc w sufit. - Przyniesiesz tu Misia i Monsterka?
- Ja? A czemu ja?
- Bo ja nie chcę przechodzić przez salon... Nie gadam z nimi. Niech spadają na drzewo.
Nikodem uśmiechnął się. Wybiegł z pokoju. Po chwili był już z powrotem. W ręku trzymał Monsterka. Podał go Marcelowi.
- A gdzie Misiu? - spytał.
- Ledwo dałem radę przynieś jego... Wiesz, jak się głupek wyrywał... Do ciebie mówię, Monster!
- Przyniesiesz mi Misia?
- Marcel, nie chce mi się latać w tę i z powrotem. Mamy i taty nie ma w salonie. Są w sypialni... Możesz iść po swojego psa.
- Skąd wiesz, że są w sypialni?
- Bo ich słyszałem... Robią to...
- Co?
- Marcel, gówno!
- Co? Robią kupę w sypialni?
- Marcel!
Nikodem walnął brata ręką w czoło.
- No robią to coś... No wiesz...
- Nie wiem...
Jedenastolatek chwycił młodszego brata za rękę. Zaciągnął go do drzwi. Potrząsnął nim.
- Naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? - spytał.
Marcel bezwiednie wzruszył ramionami. Nikodem zaciągnął go na wysoki parter. Obaj chłopcy po cichu zbliżyli się do drzwi od sypialni rodziców.
- Zobacz przez dziurkę... Tylko cicho... - rzekł Nikodem przystawiając ucho do drewnianych drzwi.
Marcel przybliżył oko do dziurki od klucza. Nie wierzył w to, co zobaczył.
- Oni teges - szepnął. - Nie chcę na to patrzeć. To obrzydliwe... - szepnął. - Ble... Chodź po Misia...
Chłopcy wybiegli na dwór.
- Misiu! Misiu!
Piesek momentalnie zjawił się przy Marcelu. Chłopiec wprowadził szczeniaka do domu.
- Pewnie jesteś głodny... Zaraz zobaczymy, co dobrego jest w lodówce - rzekł biorąc do ręki łaskę kiełbasy. - Musisz ładnie poprosić... Poproś! - wydał komendę.
Piesek zaszczekał. Wówczas Marcel dał mu do pyska kiełbasę.
- Dobry piesek - rzekł chłopiec głaszcząc wyciągając rękę w stronę czworonoga. Misiu zawarczał. - O, ty! To ja ci daję kiełbasę, w ty na mnie z zębami?! - krzyknął chłopiec. - Oddaj kiełbasę! Nie ma!
Misiu najeżył się. Chwyciwszy kiełbasę w zęby, pobiegł za kanapę.
- Zaraz go stamtąd wykużę! - rzekł Marcel biorąc do ręki miotłę. Wszedł na kanapę. Wsunął za drewniany trzonek.
- Zmiataj stąd! - zawołał zwracając się do Misia. - No, już! I oddawaj tą kiełbasę! Nie zasłużyłeś na nią! Monster ją dostanie, a nie ty!
- Dobra, niech zje... - odezwał się Nikodem. - Monsterkowi damy coś innego... Może "szynkę od szwagra" - odczytał z etykiety.
- Ty tu siedź, głupi psie, a my idziemy do pokoju! - zawołał Marcel zeskakując z kanapy.
Chłopcy pobiegli na górę. Monster leżał na rogu kołdry Nikodema. Obgryzał ją ząbkami.
- Monster! Co robisz?! - wrzasnął jedenastolatek. - Monster, no! Zobacz, co zrobiłeś!
Piesek nie reagował na słowa swego pana. Kontynuował obgryzanie kołdry. Chłopcy położyli się obok niego. Zaczęli go głaskać.
- Spytaj mnie z tabliczki... - odezwał się Marcel.
- Dwa razy dwa?
- No weź... Z osiem razy osiem mnie spytaj?
- Osiem razy osiem?
- Sześćdziesiąt cztery - odparł Marcel.
- A osiem razy dziewięć?
- Siedemdziesiąt dwa!
- Dobrze...
Marcel podniósł się z kołdry. Kilka razy podskoczył w górę.
- Spytaj o osiem razy siedem!
- No, osiem razy siedem?
- Pięćdziesiąt sześć! - zawołał chłopiec.
Nikodem uśmiechnął się.
- No i umiesz - rzekł.
- No i umiem... To co robimy? Może namiot? Jakiś koc potrzebny! Coś będzie w szafie!
- Nie! Ale możemy pod biurkiem zrobić domek... Przenosimy się pod biurko?
- Za ciasno...
Marcel chwycił leżącą na wierzchu kołdrę, po czym narzucił ją na brata.
- Uuu! - zawołał wślizgując się pod kołdrę jak wąż. - I zrobimy sobie światło telefonem - rzekł. - Ała! Monster! Nie gryź mnie po nogach!
- Monster, mnie możesz gryźć - odparł Nikodem.
Chłopcy wygłupiali się pod kołdrą. Głośno się śmiali. Zdziwili się, gdy w pewnym momencie spostrzegli wchodzącego pod kołdrę Misia.
- Misiaku! - zawołał Marcel biorąc pieska na ręce. - Skąd się tu wziąłeś?
- Tata mnie przyniósł. Hau, hau - rzekł Szymon z uśmiechem na twarzy.
Marcel zdębiał. Prędko wysunął głowę spod kołdry. Ujrzał stojącego w drzwiach Szymona.
- Siema - rzekł.
- Siema - usłyszał w odpowiedzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro