iPhone
- Mówię jej, żeby szła do domu to się głupia uparła i nie chcę iść! - rzekł Marcel spoglądając na Szymona.
Mężczyzna zignorował słowa chłopca. Usiadł obok Ady. Przyjrzał jej się z uwagą. Miała smutne oczy, a po policzkach spływały jej łzy. Nie starała się nawet ich ocierać.
- Aduś, nie wiem, co powiedział ci Marcel... Pewnie coś przykrego... - rzekł Szymon patrząc na czternastolatkę.
- Bo ona się nie zna na żartach... - westchnął chłopiec.
- Marcel, rozmawiam z Adą. Możesz się nie wtrącać?
Chłopiec kiwnął głową. Wziął w rękę niewielki kamyk.
- Ada, Marcel to trudny dzieciak. Co myśli to powie, a czasem coś powie, a dopiero potem pomyśli... Aduś, nie słuchaj go.
- Wujku, on znowu powiedział, że mam się wynieść z jego pokoju. W dodatku zbił mi telefon... Dotyk nie działa, nie włącza się nawet.
- Nie chciałem tego zrobić... - westchnął chłopiec.
- Jak nie chciałeś?! - wrzasnęła. - Powiedział, że od dzisiaj nie mam wstępu do jego pokoju... Wzięłam swoją walizkę a on na to, że jeszcze telefon... Rzucił nim we mnie... Telefon spadł i pękła szybka...
- Sorka - szepnął chłopiec spoglądając na ojca.
- Wujku, co ja mam teraz zrobić? Nie mam dokąd pójść... Nie mam domu, nie mam mamy... Tata widzi tylko Kamilę i Kubusia... W ogóle go nie obchodzę... Nie zdziwiłabym się, gdyby przysłał mnie tu na wakacje tylko po to, żeby się mnie pozbyć z domu... - spuściła nisko głowę. Z oczu popłynęły jej kolejne łzy.
- Ada, jeśli jest, jak mówisz, jego strata... Ty jesteś nasza. Oboje z ciocią chcemy, żebyś resztę wakacji spędziła z nami. Jestem pewien, że Marcel też tego chce... Aduś, musisz nauczyć się tego, że słów Marcela nie należy brać poważnie. To mały furiat i buntownik. Wykrzyczy ci prosto w oczy, że cię nienawidzi, a za chwilę przyjdzie się do ciebie przytulić.
Chłopiec uśmiechnął się.
- Ada, ja nie chciałem ci zrobić przykrości... Wściekłem się, bo nie chciałaś ze mną zrobić tego odwetu na Oliwerze... Teraz zrozumiałem, że niepotrzebnie się na ciebie o to pogniewałem. Najwyżej odwet zrobię sam...
Szymon zmierzył syna wzrokiem. Postanowił później porozmawiać z chłopcem na temat jego planów. Podniósł się z ziemi.
- Idziemy do domu - zadecydował.
- Ja nigdzie nie idę... - odezwała się dziewczynka. - Na pewno nie pójdę tam, gdzie mnie nie chcą...
Szymon uśmiechnął się do małolaty.
- Kto cię nie chce? Jesteś nasza - rzekł.
- Tak... A za kilka chwil Marcel znów wyrzuci moją walizkę przez okno, albo wygoni mnie z pokoju...
- Jeśli to zrobi za karę będzie spał ze mną na kanapie w salonie.
Marcel zrobił zagniewaną minę. Adriana uśmiechnęła się w końcu.
- Wujku, a może ja spałabym w salonie... Nie będę nikomu przeszkadzać...
- Bezsensu! - zawołał Marcel. - Możesz spać u mnie, serio. Ja i tak będę spać z Nikodemem...
- Spadaj...
- Nie to nie...
- Ada, wstań... Daj tą walizkę. Wracamy do domu.
- Wolę zostać tutaj.
- Nie dyskutuj z wujkiem... Chodź, słoneczko. Daj torbę.
Adriana podniosła się. Szymon chwycił błękitną walizkę dziewczynki. Uśmiechnął się do niej.
- Marcel, do domu!
- No... - odparł chłopiec.
- A spróbuj mi zrobić Adzie jakąś przykrość! - przygroził mu.
Chłopiec wzruszył ramionami, po czym wyprzedziwszy ojca i kuzynkę, pobiegł w stronę domu.
- Aduś, wiem, że Marcel bywa bezlitosny i pewnie jeszcze nieraz zrobi ci przykrość. Aduś, nie przejmuj się nim. Jeśli znowu wygoni cię z pokoju, powiedz mu, że ma iść powiedzieć tacie, co zrobił. Okej?
- Wujku...
- Ada, z Marcelem trzeba ostro. Pokazałaś już, że potrafisz być górą. Nie daj mu się...
Dziewczynka uśmiechnęła się. Szymon objął ją ramieniem. Ucałował w jasne włosy. Dotarli na podwórko. Marcel siedział na tarasie. Głaskał Monsterka.
- Synek! Torba Ady! - odezwał się Szymon. - Zanieś ją na górę do pokoju.
- Okej - rzekł chłopiec bez sprzeciwu.
Adriana chwyciła pieska.
- A gdzie Nikodem? - spytała.
- Nie wiem... Pewnie u siebie. Aduś, poszukaj chłopaków i obudź ciocię. Przejedziemy się na zakupy, bo w lodówce mamy tylko przeciąg.
- Super! - ucieszyła się.
- A, i jeszcze jedno... - dodał otwierając tarasowe drzwi. - Chodź...
Wpuścił dziewczynkę przodem. Wziął do ręki bambusowe pudełko znajdujące się na regale pełnym książek. Wyciągnął z niego swój stary iPhone.
- Trzymaj.
- Wow! - ucieszyła się. - Na zawsze? - spytała.
- Tak. Tylko zrób najpierw format. Okej?
- Jasna sprawa! - odparła dziewczynka. Spuściła na chwilę głowę na dół. Zamyśliła się. - Nie wiem, co powiedzieć...
- Aduś, mam nowy telefon. Tego nie potrzebuję.
Dziewczynka odetchnęła pełną piersią. Bez słowa uczyniła krok w stronę Szymona, po czym wtuliła się w jego ramiona.
- No już... - szepnął.
- Dziękuję ci, wujku...
- Proszę - odpowiedział. - Zawołasz wszystkich?
Dziewczynka zawahała się. Uśmiechnęła się do Szymona.
- A moglibyśmy trochę później pojechać? - spytała. - Chciałabym zrobić format i pobawić się trochę tym iPhonem...
Szymon uśmiechnął się.
- Okej. Ale najpierw zrób wujkowi kawę, okej?
- Robi się! - odpowiedziała w podskokach ruszając w stronę kuchennego blatu.
- A ja poszukam ładowarki... O, jest!
Dziewczynka obkręciła się w miejscu. Szybko wsypała kawę do szklanki. Poczekała, aż woda zawrze.
- Proszę! - zawołała stawiając kawę na niskiej, drewnianej ławie.
- Dzięki, skarbie - odparł.
Nastolatka uśmiechnęła się, po czym chwyciwszy ładowarkę, pobiegła do pokoju Marcela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro