Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hybrydy

Nastał kolejny dzień. Na dworze padał deszcz. Daniela wstała skoro świt. Uchyliła okna w całym domu. Momentalnie w domu pojawiło się świeże powietrze.
Trzydziestopięciolatka wzięła do ręki laptop męża. Od dawna planowała zamówić sobie przez internet zestaw do robienia hybrydowych paznokci. Z zaciekawieniem przeglądała internetowe witryny.
Po jakimś czasie ujrzała wchodzącego do salonu Marcela. Chłopiec przeciągnął się.
- Siema - rzekł uśmiechając się do matki.
- Hej - odpowiedziała.
- Co robisz? Sprawdzasz, jakie strony przegląda twój nowy mąż? - spytał chłopiec podchodząc do mamy. Przytuliwszy ją, pocałował w usta.
- Nie, chcę sobie zamówić lampę do hybrydów - oznajmiła. - I parę innych rzeczy.
- Nuda... Lepiej mi coś zamów - szepnął wciąż tuląc się do mamy.
- A co ty byś chciał?
- Profesjonalny zestaw to torturowania Ady.
- Co? Marcel!
- Mama, ona się na to zgadza! Wiesz, jaka Ada jest w porządku?
- Jeszcze dwa dni temu wyrzuciłeś jej walizkę przez okno...
- To było w żartach. Zobacz, czy jest coś takiego w internecie.
Daniela wystukała na klawiaturze "zestaw do torturowania".
- Nie ma nic takiego! - odparła patrząc w zawiedzione oczy syna. - Wcale mnie to nie dziwi! Marcelku, nikt o zdrowych zmysłach by nie produkował zabawek służących do torturowania dzieci.
Wtem do salonu wszedł Szymon. Miał na sobie wczorajsze jeansy i świeżą koszulkę z krótkim rękawem.
- Co oglądacie? - odezwał się.
- Nic! - odparł Marcel zasłaniając matce usta ręką. - Zestaw do hybrydów! Co nie, mamo?
- Tak - odpowiedziała.
- No dobrze... - odparł Szymon przechodząc w kuchenną część salonu. Wyciągnął z szafki dwa kubki. Nasypał do nich po łyżeczce kawy. Wstawił wodę.
- Marcel, urwisie, chodź do mnie na moment! - zawołał opierając się rękoma o blat.
- A po co?
- Chodź, chcę cię o coś spytać.
- To ty chodź do mnie... Masz tak samo daleko do mnie jak i ja do ciebie.
Szymon podszedł do syna. Usiadł na kanapie. Posadził Marcela na swoich kolanach.
- Jak twoja tabliczka mnożenia, co? Siedem razy siedem?
Chłopiec nic nie odpowiedział. Nie znał wyniku tego działania.
- Siedem razy trzy?
- Dwadzieścia jeden - odparł malec.
- Na pewno?
- Tak.
- Sześć razy sześć?
- Trzydzieści sześć. Rymuje się - rzekł chłopiec.
- Osiem razy dziewięć?
- Sześćdziesiąt trzy?
- Nie. Kombinuj dalej.
- Jejku... Siedemdziesiąt dwa.
- Okej. Marcelek, pouczysz się dzisiaj mnożenia, dobrze?
- Tak - odparł malec.
- A teraz pytanie z innej beczki...
- Wiem jakie - westchnął chłopiec. - Osiem razy siedem? Nie znam wyniku...
Szymon uśmiechnął się.
- Marcelek, dlaczego wczoraj w nocy wziąłeś z barku butelkę wina?
Chłopiec nie zamierzał rezygnować z podania Nikodemowi trunku. Bardzo chciał, żeby Ada zobaczyła, jak Niko zachowuje się po alkoholu. Wiedział, że nie może wyznać ojcu prawdy. Schylił lekko głowę.
- Ada kazała mi to zrobić - palnął bez zastanowienia. - To wariatka. Musiałem jej posłuchać... Powiedziała, że jeśli tego nie zrobię, potnie mnie żyletką.
Szymon zdenerwował się. Zdjął chłopca z kolan. Ruszył w stronę schodów.
Daniela prędko podniosła się z łóżka.
- Szymon! Moment! - zawołała.
Mężczyzna odwrócił się w stronę żony. Ta, podeszła do niego.
- Ada dużo ostatnio przeszła - szepnęła. - Wiesz, co mam na myśli. Szymon, zabraniam ci podnosić na nią rękę. Rozumiesz?
- Kto tu mówi o ręce? Przeciągnę jej parę razy pachem po dupsku!
- Nie! Nie zgadzam się! Marcel, chodź do nas! - zawołała.
Chłopiec podszedł do rodziców. Zaczynało do niego powoli docierać, że źle zrobił okłamując ojca.
- Opowiedz jeszcze raz, jak to było - odezwała się Daniela.
Marcel nie chciał znów kłamać. Z drugiej strony bał się przyznać do tego, że powiedział nieprawdę.
Bez słowa przytulił się do mamy.
- Marcel... - westchnęła.
Szymon wzruszył ramionami, po czym poszedł w stronę schodów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro