Fotografie
Marcel wbiegł do domu dziadków. Nie bacząc na stojącą w korytarzu Danutę, popędził po schodach na górę.
- A może byś się tak przywitał? - odezwała się kobieta.
Chłopiec nie zwrócił uwagi na jej słowa. Nie mógł się doczekać spotkania z dziadkiem. Wszedł do gabinetu Franciszka.
- Siema - rzekł tuląc się do dziadka. - Pokazać ci, co dostałem od taty?
- No, pokaż - odpowiedział mężczyzna.
Marcel wyciągnął z kieszeni scyzoryk. Wysunął ostrze.
- Super, nie? - odezwał się.
- No, pokaż...
Chłopiec podał dziadkowi swój nowy nabytek. Mężczyzna przyjrzał mu się z uwagą.
- No, no... Piękny prezent.
- No... Tylko nie wyklep mamie, okej?
- Okej - zaśmiał się Franciszek. - Coś ci pokażę - dodał sięgając po wsunięty między książki stary album.
Chłopiec usiadł dziadkowi na kolanach. Franciszek otworzył album na pierwszej stronie. Pokazał palcem na kolorową fotografię przedstawiającą małego chłopca.
- Wiesz, kto to jest? - spytał.
- Mój tata? - rzekł malec z uśmiechem na twarzy.
- No, tak. Miał wtedy tyle lat, co ty teraz. To zdjęcie było zrobione w Zajezierzu. Poznajesz dom?
- Poznaję... Ale tata miał świetny rower! Lubił jeździć rowerem?
- I to jak! - zaśmiał się Franek. - Był z niego prawdziwy pirat drogowy.
- Serio? Ja jeżdżę rowerem ostrożnie - rzekł chłopiec.
- To bardzo dobrze...
- To też jest tata? - rzekł chłopiec wskazując palcem na kolejne zdjęcie.
- No, tak... Nad jeziorem...
- Dziadek, a tata mi mówił, że babcia Danka miała na niego klapaczkę... To prawda?
- No, prawda... - rzekł Franek. - Tata wciąż wracał ze szkoły w podartych spodniach i babcia się raz zdenerwowała i zrobiła klapaczkę... No, niestety...
- Babcia to jest bez serca... - szepnął chłopiec.
- Nie... Kiedyś była gorsza - rzekł Franek puszczając do Marcel oko.
- Czemu się z nią ożeniłeś?
Jasiński przeciągnął się.
- Bo się zakochałem - odpowiedział. - Poznałem ją na balu maturalnym. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia...
- A pokażesz mi zdjęcie babci jak była młoda? - spytał chłopiec.
- Ano, pokażę.
Franciszek otworzył szufladę. Wyciągnął z niej książkę wypełnioną zakładkami.
- Gdzieś tu powinna być i moja Danusia... - szepnął pod nosem. - Jest... - dodał podając fotografię Marcelowi.
- Babcia była ładna... - rzekł chłopiec. - Dziadek, a mój tata powiedział, że jak był mały to nie lubił się uczyć... To prawda?
- No, prawda... - przyznał mężczyzna. - Wolał bawić się na dworze, jak to dziecko.
- A czemu nie mieliście więcej dzieci?
- Marcel, zadajesz trudne pytania - odparł Franciszek.
Prawda była taka, że krótko po narodzeniu Szymona, Danuta zaszła w kolejną ciążę. Z niewyjaśnionych przyczyn dziecko w jej łonie obumarło. Gdyby nie szybka interwencja chirurgiczna, młoda wówczas kobieta straciłaby życie. Lekarz usunął Danucie macicę, co skutkowało tym, że młoda wówczas kobieta musiała pogodzić się z tym, że nie będzie mieć więcej dzieci.
Franciszek przypomniał sobie te ciężkie chwile. Uśmiechnął się do wnuka.
- Jak Nikodem się czuje? - spytał zamykając album.
- Niko jest jak kot. Ma siedem żyć - zaśmiał się malec.
Franciszek podniósł się z wygodnego fotela.
- Chodź, zobaczymy co tam na dole słychać - rzekł kierując chłopca w stronę drzwi.
Marcel chwycił Franciszka za rękę.
- Zaprowadzę cię, dziadku - rzekł.
Mężczyzna uśmiechnął się. Zrobiło mu się ciepło na sercu. Obaj zeszli na dół po schodach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro