Ewa
Rozpogodziło się. Około godziny szesnastej na całym niebie nie było ani jednej chmurki. Szymon, Daniela i trójka ich podopiecznych szli przez park solankowy w kierunku tężni. Adriana co rusz poprawiała sobie dwanaście bransoletek znajdujących się na jej lewym nadgarstku. Z kolei Marcel i Nikodem wdrapywali się na powykrzywiane drzewa.
- Ada i Nikodem są podobni do siebie. Zauważyłaś? - rzekł Szymon chwytając małżonkę za rękę. - Mogliby być rodzeństwem.
- Za to Marcel nie jest do nikogo podobny. Ani do mnie, ani do ciebie, ani do Nikodema... Do Marka jest podobny...
Daniela zastanowiła się przez moment, po czym uderzyła się ręką w czoło.
- Co znowu? - rzekł Szymon uśmiechając się na widok zatrwożonej miny małżonki.
- Szymon, będziemy mieć czwórkę dzieci - oznajmiła.
- No, czekaj moment... Dwa plus dwa równa się cztery... Luśka! Rzeczywiście... I co teraz?
- I to, mój drogi mężu, że przydałby się co najmniej sześcioosobowy samochód - powiedziała.
- Ups. Faktycznie. O tym nie pomyślałem... No co, no? - wzruszył ramionami. - Sprzedamy beemkę. Pogadam z tatą. Może dołoży parę groszy... Kupimy jakiś niedrogi, siedmioosobowy van.
- Czyli moja Toyotka zostaje? - ucieszyła się.
- No jasne! Przecież to nowe auto z salonu. W dodatku prezent ślubny od twoich rodziców. Toyotka zostaje.
Daniela jeszcze mocniej ścisnęła rękę męża. Wtem do rodziców podbiegł Nikodem. Zatrzymał się przy ojcu. Wziął kilka głębokich oddechów.
- Tato! Marcel robi siku przy drzewie - oznajmił.
- No i przyszła nasza papla - zaśmiał się Szymon. - Niech sobie robi. Ty nigdy nie robiłeś siku przy drzewie?
- No, robiłem - przyznał chłopiec.
- To po co skarżysz na brata, co? - spytał czochrając synowi jego jasne włosy.
- No, nie wiem właśnie - odparł chłopiec. - Widać już tężnie! Możemy pobiec tam z Marcelem?
- Zgadnij - rzekł Szymon.
- Możemy.
- Nie możecie. Pójdziemy tam razem.
Adriana zachwyciła się na widok drewnianego mostu zbudowanego nad olbrzymim stawem. Żałowała, że nie zabrała ze sobą bułki, którą by mogła połamać i rzucić podpływającym w okolice mostku dzikim kaczkom i łabędziom.
Marcel i Nikodem wyprzedzili nie śpieszących się rodziców. Pobiegli na drugą stronę mostku.
- Ścigamy się? Kto pierwszy przy mamie i tacie? - spytał Marcel.
Nikodem kiwnął głową.
- Na trzy, cztery - rzekł. - Trzy, cztery! - zawołał.
Obaj ruszyli w kierunku rodziców. Przechodnie i rowerzyści schodzili im z drogi. Marcel podbiegł do rodziców jako pierwszy.
- Co wy wyprawiacie, Marcel? - rzekł Szymon. - Nie umiecie przez kilka minut zachowywać się jak należy? Co?
- Ja umiem. Niko nie umie - odparł Marcel.
- Co? Ja nie umiem? Tato, to Marcel wpadł na pomysł, żeby się ścigać - rzekł Nikodem.
Szymon zmarszczył brwi.
- Co ja ci przed chwilą mówiłem na temat skarżenia na Marcela? Co? Nic nie dociera?
Chłopiec spuścił głowę.
Wtem do rodziny Jasińskich podeszła pewna kobieta.
- Daniela? - spytała szeroko uśmiechając się do trzydziestopięciolatki. - Luśka! W życiu bym nie pomyślała, że cię tu spotkam!
- Ewa! Jejku, nie poznałam cię w pierwszej chwili - zawołała Daniela. - Ale się zmieniłaś! Poznaj mojego męża... Szymon, to jest Ewa, moja przyjaciółka ze szkolnych lat.
- My się chyba znamy... - odparł Szymon. - Pani jest mamą mojej uczennicy, Agaty.
- Tak! - przytaknęła. - Luśka, koniecznie musimy się umówić na pogaduchy. Kiedy ci pasuje?
- Jejku, nie wiem. Zaskoczyłaś mnie. Może wymieńmy się numerami telefonu. Powinnam mieć przy sobie jakąś kartkę i długopis - powiedziała szperając w torebce.
Prędko wyciągnęła notes. Napisała w nim dziewięć cyfr oraz swoje imię. Wyrwała kartkę.
- Trzymaj. Tylko zadzwoń na pewno! - powiedziała.
- Super, Luśka! Muszę lecieć, bo jestem w pracy. Wyszłam tylko na chwilę... Do widzenia! Trzymaj się, kochana!
- Pa!
Ewa poszła w stronę sanatorium. Daniela z niedowierzaniem patrzyła, jak jej stara przyjaciółka ginie w tłumie przechodniów. Po chwili skierowała wzrok na męża.
- Czekaj... Czyli Ewa jest mamą tej Agatki, która była u nas w domu? - spytała.
- Tak, tej samej Agatki, która podkochuje się w moim tacie - zawołał Nikodem biegnąc w stronę Marcela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro