Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ewa

Rozpogodziło się. Około godziny szesnastej na całym niebie nie było ani jednej chmurki. Szymon, Daniela i trójka ich podopiecznych szli przez park solankowy w kierunku tężni. Adriana co rusz poprawiała sobie dwanaście bransoletek znajdujących się na jej lewym nadgarstku. Z kolei Marcel i Nikodem wdrapywali się na powykrzywiane drzewa.
- Ada i Nikodem są podobni do siebie. Zauważyłaś? - rzekł Szymon chwytając małżonkę za rękę. - Mogliby być rodzeństwem.
- Za to Marcel nie jest do nikogo podobny. Ani do mnie, ani do ciebie, ani do Nikodema... Do Marka jest podobny...
Daniela zastanowiła się przez moment, po czym uderzyła się ręką w czoło.
- Co znowu? - rzekł Szymon uśmiechając się na widok zatrwożonej miny małżonki.
- Szymon, będziemy mieć czwórkę dzieci - oznajmiła.
- No, czekaj moment... Dwa plus dwa równa się cztery... Luśka! Rzeczywiście... I co teraz?
- I to, mój drogi mężu, że przydałby się co najmniej sześcioosobowy samochód - powiedziała.
- Ups. Faktycznie. O tym nie pomyślałem... No co, no? - wzruszył ramionami. - Sprzedamy beemkę. Pogadam z tatą. Może dołoży parę groszy... Kupimy jakiś niedrogi, siedmioosobowy van.
- Czyli moja Toyotka zostaje? - ucieszyła się.
- No jasne! Przecież to nowe auto z salonu. W dodatku prezent ślubny od twoich rodziców. Toyotka zostaje.
Daniela jeszcze mocniej ścisnęła rękę męża. Wtem do rodziców podbiegł Nikodem. Zatrzymał się przy ojcu. Wziął kilka głębokich oddechów.
- Tato! Marcel robi siku przy drzewie - oznajmił.
- No i przyszła nasza papla - zaśmiał się Szymon. - Niech sobie robi. Ty nigdy nie robiłeś siku przy drzewie?
- No, robiłem - przyznał chłopiec.
- To po co skarżysz na brata, co? - spytał czochrając synowi jego jasne włosy.
- No, nie wiem właśnie - odparł chłopiec. - Widać już tężnie! Możemy pobiec tam z Marcelem?
- Zgadnij - rzekł Szymon.
- Możemy.
- Nie możecie. Pójdziemy tam razem.
Adriana zachwyciła się na widok drewnianego mostu zbudowanego nad olbrzymim stawem. Żałowała, że nie zabrała ze sobą bułki, którą by mogła połamać i rzucić podpływającym w okolice mostku dzikim kaczkom i łabędziom.
Marcel i Nikodem wyprzedzili nie śpieszących się rodziców. Pobiegli na drugą stronę mostku.
- Ścigamy się? Kto pierwszy przy mamie i tacie? - spytał Marcel.
Nikodem kiwnął głową.
- Na trzy, cztery - rzekł. - Trzy, cztery! - zawołał.
Obaj ruszyli w kierunku rodziców. Przechodnie i rowerzyści schodzili im z drogi. Marcel podbiegł do rodziców jako pierwszy.
- Co wy wyprawiacie, Marcel? - rzekł Szymon. - Nie umiecie przez kilka minut zachowywać się jak należy? Co?
- Ja umiem. Niko nie umie - odparł Marcel.
- Co? Ja nie umiem? Tato, to Marcel wpadł na pomysł, żeby się ścigać - rzekł Nikodem.
Szymon zmarszczył brwi.
- Co ja ci przed chwilą mówiłem na temat skarżenia na Marcela? Co? Nic nie dociera?
Chłopiec spuścił głowę.
Wtem do rodziny Jasińskich podeszła pewna kobieta.
- Daniela? - spytała szeroko uśmiechając się do trzydziestopięciolatki. - Luśka! W życiu bym nie pomyślała, że cię tu spotkam!
- Ewa! Jejku, nie poznałam cię w pierwszej chwili - zawołała Daniela. - Ale się zmieniłaś! Poznaj mojego męża... Szymon, to jest Ewa, moja przyjaciółka ze szkolnych lat.
- My się chyba znamy... - odparł Szymon. - Pani jest mamą mojej uczennicy, Agaty.
- Tak! - przytaknęła. - Luśka, koniecznie musimy się umówić na pogaduchy. Kiedy ci pasuje?
- Jejku, nie wiem. Zaskoczyłaś mnie. Może wymieńmy się numerami telefonu. Powinnam mieć przy sobie jakąś kartkę i długopis - powiedziała szperając w torebce.
Prędko wyciągnęła notes. Napisała w nim dziewięć cyfr oraz swoje imię. Wyrwała kartkę.
- Trzymaj. Tylko zadzwoń na pewno! - powiedziała.
- Super, Luśka! Muszę lecieć, bo jestem w pracy. Wyszłam tylko na chwilę... Do widzenia! Trzymaj się, kochana!
- Pa!
Ewa poszła w stronę sanatorium. Daniela z niedowierzaniem patrzyła, jak jej stara przyjaciółka ginie w tłumie przechodniów. Po chwili skierowała wzrok na męża.
- Czekaj... Czyli Ewa jest mamą tej Agatki, która była u nas w domu? - spytała.
- Tak, tej samej Agatki, która podkochuje się w moim tacie - zawołał Nikodem biegnąc w stronę Marcela.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro