Drugi scyzoryk
Marcel siedział na schodach prowadzących na poddasze. Czekał, aż Daniela pójdzie do łazienki się kąpać.
- A ty, dlaczego nie idziesz spać? - odezwała się matka chłopca. - Wiesz, która jest godzina?
- Wpół do dziesiątej - odpowiedział.
- No właśnie... Wyrywaj do spania.
- Muszę z tatą pogadać w cztery oczy... Takie tam męskie sprawy - rzekł chłopiec.
Daniela zmarszczyła brwi. Zastanawiało ją, na jaki temat chłopiec chce porozmawiać z Szymonem.
- Okej, ale nie siedźcie z Nikodemem do późna. Pamiętaj, że jutro rano przyjedzie do ciebie Marek.
Chłopiec posmutniał. Daniela przytuliła go.
- No, już... Wszystko będzie dobrze... Naciągnij go na kino albo na Skate Park...
- Wolałbym siedzieć w domu z Adą i z Nikodemem.
- To tylko dwie godziny... Raz dwa zlecą. Synuś, ja idę się kąpać. Daj buziaka.
Chłopiec cmoknął mamę w usta. Daniela uwielbiała te momenty, w których jej dziesiecioletni syn z łobuziaka przemieniał się w kochane, uwielbiające całusy i przytulanie dziecko. Wyściskała go, po czym weszła do łazienki.
Marcel popędził do sypialni rodziców. Szymon był już wykąpany. Miał na sobie krótkie spodenki i szarą koszulkę z krótkim rękawem.
Wyciągnął z barku butelkę czerwonego wina. Uśmiechnął się na widok syna.
- Smyku, a dlaczego ty jeszcze nie jesteś w łóżku? Co? - odezwał się.
- Bo są wakacje... - szepnął chłopiec. - Tatuś... Chyba o czymś zapomniałeś...
Szymon wyciągnął z kredensu dwa jednakowe kieliszki. Nalał w nie wina.
- Tatuś... Obiecałeś, że dostanę dzisiaj nowy scyzoryk...
Szymon uśmiechnął się.
- No, tak... To prawda - rzekł z namysłem. - Ale, niestety Marcel... Byłeś dzisiaj wyjątkowo niegrzeczny... Nie dam ci scyzoryka.
Chłopiec spuścił głowę na dół. Usiadł na łóżku rodziców.
- Bo mnie ponosiło... - westchnął. - Jutro będę nowy JA.
- Dostaniesz scyzoryk, kiedy trochę zmądrzejesz... Niepotrzebnie ci go kupowałem... Wciąż bawisz się w tortury... Jeszcze przyjdzie ci do głowy, żeby zrobić krzywdę jakiemuś dzieciakowi - wziął go pod włos.
- Tato! Słowo, że nie! - odparł natychmiast. - A w tortury nie będę się już bawił...
- Co proszę? - spytał Szymon patrząc na dziecko z niedowierzaniem.
- No co, no? - odparł malec wzruszając ramionami. Spuścił głowę na dół. - Nie mam z kim się w to bawić... - wyznał. - Ada jak już to chce być katem... Oli jest obrażony na cały świat... Niko się nie nadaje na ofiarę... Poza tym to papla.
- Przez chwilę myślałem, że coś do ciebie dotarło... Ale widzę, że się pomyliłem.
Chłopiec wziął w ręce białego misia. Przytulił się do niego.
- Tatuś, pokażesz mi ten scyzoryk?
Szymon uśmiechnął się. Napił się wina. Uśmiechnął się do chłopca.
Wyciągnął z szafki metalowe cudo. Podał je chłopcu do ręki.
- Jejku... Jacie, nie mogę - westchnął chłopiec. - I jest ten sam napis, co na poprzednim scyzoryku...
- Z drugiej strony jest wyżłobiona dzisiejsza data...
- Dlaczego? - spytał chłopiec.
- Jak scyzoryk znowu szlak trafi, będziemy chociaż wiedzieć, ile dni wytrzymał w twoim władaniu.
- Dni? Tato, ja będę go miał do końca życia... - westchnął chłopiec.
Wtem do sypialni weszła Daniela. Otworzyła szafę, wyciągnęła z niej swoją kosmetyczkę.
- To ja już pójdę - rzekł Marcel mocno ściskając zamknięty scyzoryk.
- Marcel, wróć się...
- Jest już prawie jedenasta! Oo! Czas spać! - zawołał, po czym otworzywszy drzwi, pobiegł do pokoju Nikodema.
Daniela wypiła pół kieliszka wina.
- Mocne! - zawołała. - Idę się myć... Jak wyjdę z łazienki, masz być gotowy!
- Ja cały czas jestem gotowy - odparł odprowadzając żonę wzrokiem.
Daniela poszła do łazienki. Szymon zaś, popędził do pokoju Nikodema.
Obydwaj chłopcy słodko spali. Mężczyzna głośno się zaśmiał. Zdjął z nich kołdrę.
- Tato! Odbija?! - wrzasnął Nikodem.
- Przecież widzę, że nie śpicie, tylko udajecie!
- Tak? Ciekawe, skąd możesz to wiedzieć!
- Ty, Niko nigdy nie śpisz na baczność... Od zawsze śpisz jak żaba.
Marcel uśmiechnął się niby przez sen.
- Nogi do góry, ręce na boki!
Marcel ponownie się uśmiechnął. Nie otworzył jednak oczu. Wciąż udawał, że śpi.
W pewnym momencie poczuł, jak Szymon łaskocze go po stopach.
Zachichotał.
- Przykryjemy śpiące dziecko, żeby nam nie zmarzło - rzekł mężczyzna.
- Nie, nie budź mnie...
- Nie budź? Ja ci zaraz dam "nie budź"! Oddaj scyzoryk, ale natychmiast!
- Jaki scyzoryk? - spytał chłopiec przeciągając się na łóżku.
- Marcel! Liczę do trzech i chcę widzieć scyzoryk na swojej ręce.
- Tato... Nie mam żadnego scyzoryka... Niko, widziałeś, żebym miał jakiś nowy scyzoryk?
- Nie - odparł Nikodem.
- Raz...
- Dwa, trzy! Nie oddam ci go...
- Marcel, powiedziałem ci coś. Byłeś dzisiaj niegrzeczny i...
- I co? Tam jest dzisiejsza data więc nie masz nic do gadania!
- Marcel!
- Co?! Jak coś ci nie pasuje, idź do mamy na skargę... Albo zrobimy jeszcze inaczej! To ja pójdę do mamy i pochwiem jej, jaki niebezpieczny prezent od ciebie dostałem!
- Marcel, jeszcze słowo! Oddaj scyzoryk...
- Nie mam... Niko mi zabrał!
- Co? Odwal się ode mnie... - szepnął Nikodem.
Szymon nie zamierzał ustępować Marcelowi. Wyciągnął poduszkę leżącą pod głową chłopca. Natychmiast rzucił mu się w oczy błękitno-szary scyzoryk. Mężczyzna prędko wziął go do ręki.
Marcel naburmuszył się. Nikodem zaczął się śmiać.
- Uspokoić cię?! - wrzasnął Marcel trącając brata łokciem w bok.
- Marcel! A może ja mam ciebie uspokoić, co? - odezwał się Szymon. - Trzy szybkie klapsy na dobranoc?!
- Nie... - westchnął chłopiec pocierając ręką oczy.
- Scyzoryk dostaniesz w przyszły poniedziałek... Chyba, że będziesz zachowywał się tak, jak dzisiaj... Wtedy zastanowię się, co dalej...
- Mogę chociaż na niego popatrzeć? - jęknął chłopiec.
- Nie. Już się wystarczająco na niego napatrzyłeś. Teraz do spania! Nikuś...
Nikodem prędko przytulił się do taty. Szymon go ucałował. Po chwili objął Marcela. Dał mu buziaka w policzek.
- I do spania! - rzekł zmierzając w stronę drzwi.
- Jedni do spania, drudzy do kochania - zaśmiał się Marcel.
Szymon przystanął. Odwrócił się w stronę chłopców. Przygroził Marcelowi palcem, po czym wyszedłszy z pokoju, zamknął za sobą drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro