Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Drugi scyzoryk

Marcel siedział na schodach prowadzących na poddasze. Czekał, aż Daniela pójdzie do łazienki się kąpać.
- A ty, dlaczego nie idziesz spać? - odezwała się matka chłopca. - Wiesz, która jest godzina?
- Wpół do dziesiątej - odpowiedział.
- No właśnie... Wyrywaj do spania.
- Muszę z tatą pogadać w cztery oczy... Takie tam męskie sprawy - rzekł chłopiec.
Daniela zmarszczyła brwi. Zastanawiało ją, na jaki temat chłopiec chce porozmawiać z Szymonem.
- Okej, ale nie siedźcie z Nikodemem do późna. Pamiętaj, że jutro rano przyjedzie do ciebie Marek.
Chłopiec posmutniał. Daniela przytuliła go.
- No, już... Wszystko będzie dobrze... Naciągnij go na kino albo na Skate Park...
- Wolałbym siedzieć w domu z Adą i z Nikodemem.
- To tylko dwie godziny... Raz dwa zlecą. Synuś, ja idę się kąpać. Daj buziaka.
Chłopiec cmoknął mamę w usta. Daniela uwielbiała te momenty, w których jej dziesiecioletni syn z łobuziaka przemieniał się w kochane, uwielbiające całusy i przytulanie dziecko. Wyściskała go, po czym weszła do łazienki.
Marcel popędził do sypialni rodziców. Szymon był już wykąpany. Miał na sobie krótkie spodenki i szarą koszulkę z krótkim rękawem.
Wyciągnął z barku butelkę czerwonego wina. Uśmiechnął się na widok syna.
- Smyku, a dlaczego ty jeszcze nie jesteś w łóżku? Co? - odezwał się.
- Bo są wakacje... - szepnął chłopiec. - Tatuś... Chyba o czymś zapomniałeś...
Szymon wyciągnął z kredensu dwa jednakowe kieliszki. Nalał w nie wina.
- Tatuś... Obiecałeś, że dostanę dzisiaj nowy scyzoryk...
Szymon uśmiechnął się.
- No, tak... To prawda - rzekł z namysłem. - Ale, niestety Marcel... Byłeś dzisiaj wyjątkowo niegrzeczny... Nie dam ci scyzoryka.
Chłopiec spuścił głowę na dół. Usiadł na łóżku rodziców.
- Bo mnie ponosiło... - westchnął. - Jutro będę nowy JA.
- Dostaniesz scyzoryk, kiedy trochę zmądrzejesz... Niepotrzebnie ci go kupowałem... Wciąż bawisz się w tortury... Jeszcze przyjdzie ci do głowy, żeby zrobić krzywdę jakiemuś dzieciakowi - wziął go pod włos.
- Tato! Słowo, że nie! - odparł natychmiast. - A w tortury nie będę się już bawił...
- Co proszę? - spytał Szymon patrząc na dziecko z niedowierzaniem.
- No co, no? - odparł malec wzruszając ramionami. Spuścił głowę na dół. - Nie mam z kim się w to bawić... - wyznał. - Ada jak już to chce być katem... Oli jest obrażony na cały świat... Niko się nie nadaje na ofiarę... Poza tym to papla.
- Przez chwilę myślałem, że coś do ciebie dotarło... Ale widzę, że się pomyliłem.
Chłopiec wziął w ręce białego misia. Przytulił się do niego.
- Tatuś, pokażesz mi ten scyzoryk?
Szymon uśmiechnął się. Napił się wina. Uśmiechnął się do chłopca.
Wyciągnął z szafki metalowe cudo. Podał je chłopcu do ręki.
- Jejku... Jacie, nie mogę - westchnął chłopiec. - I jest ten sam napis, co na poprzednim scyzoryku...
- Z drugiej strony jest wyżłobiona dzisiejsza data...
- Dlaczego? - spytał chłopiec.
- Jak scyzoryk znowu szlak trafi, będziemy chociaż wiedzieć, ile dni wytrzymał w twoim władaniu.
- Dni? Tato, ja będę go miał do końca życia... - westchnął chłopiec.
Wtem do sypialni weszła Daniela. Otworzyła szafę, wyciągnęła z niej swoją kosmetyczkę.
- To ja już pójdę - rzekł Marcel mocno ściskając zamknięty scyzoryk.
- Marcel, wróć się...
- Jest już prawie jedenasta! Oo! Czas spać! - zawołał, po czym otworzywszy drzwi, pobiegł do pokoju Nikodema.
Daniela wypiła pół kieliszka wina.
- Mocne! - zawołała. - Idę się myć... Jak wyjdę z łazienki, masz być gotowy!
- Ja cały czas jestem gotowy - odparł odprowadzając żonę wzrokiem.
Daniela poszła do łazienki. Szymon zaś, popędził do pokoju Nikodema.
Obydwaj chłopcy słodko spali. Mężczyzna głośno się zaśmiał. Zdjął z nich kołdrę.
- Tato! Odbija?! - wrzasnął Nikodem.
- Przecież widzę, że nie śpicie, tylko udajecie!
- Tak? Ciekawe, skąd możesz to wiedzieć!
- Ty, Niko nigdy nie śpisz na baczność... Od zawsze śpisz jak żaba.
Marcel uśmiechnął się niby przez sen.
- Nogi do góry, ręce na boki!
Marcel ponownie się uśmiechnął. Nie otworzył jednak oczu. Wciąż udawał, że śpi.
W pewnym momencie poczuł, jak Szymon łaskocze go po stopach.
Zachichotał.
- Przykryjemy śpiące dziecko, żeby nam nie zmarzło - rzekł mężczyzna.
- Nie, nie budź mnie...
- Nie budź? Ja ci zaraz dam "nie budź"! Oddaj scyzoryk, ale natychmiast!
- Jaki scyzoryk? - spytał chłopiec przeciągając się na łóżku.
- Marcel! Liczę do trzech i chcę widzieć scyzoryk na swojej ręce.
- Tato... Nie mam żadnego scyzoryka... Niko, widziałeś, żebym miał jakiś nowy scyzoryk?
- Nie - odparł Nikodem.
- Raz...
- Dwa, trzy! Nie oddam ci go...
- Marcel, powiedziałem ci coś. Byłeś dzisiaj niegrzeczny i...
- I co? Tam jest dzisiejsza data więc nie masz nic do gadania!
- Marcel!
- Co?! Jak coś ci nie pasuje, idź do mamy na skargę... Albo zrobimy jeszcze inaczej! To ja pójdę do mamy i pochwiem jej, jaki niebezpieczny prezent od ciebie dostałem!
- Marcel, jeszcze słowo! Oddaj scyzoryk...
- Nie mam... Niko mi zabrał!
- Co? Odwal się ode mnie... - szepnął Nikodem.
Szymon nie zamierzał ustępować Marcelowi. Wyciągnął poduszkę leżącą pod głową chłopca. Natychmiast rzucił mu się w oczy błękitno-szary scyzoryk. Mężczyzna prędko wziął go do ręki.
Marcel naburmuszył się. Nikodem zaczął się śmiać.
- Uspokoić cię?! - wrzasnął Marcel trącając brata łokciem w bok.
- Marcel! A może ja mam ciebie uspokoić, co? - odezwał się Szymon. - Trzy szybkie klapsy na dobranoc?!
- Nie... - westchnął chłopiec pocierając ręką oczy.
- Scyzoryk dostaniesz w przyszły poniedziałek... Chyba, że będziesz zachowywał się tak, jak dzisiaj... Wtedy zastanowię się, co dalej...
- Mogę chociaż na niego popatrzeć? - jęknął chłopiec.
- Nie. Już się wystarczająco na niego napatrzyłeś. Teraz do spania! Nikuś...
Nikodem prędko przytulił się do taty. Szymon go ucałował. Po chwili objął Marcela. Dał mu buziaka w policzek.
- I do spania! - rzekł zmierzając w stronę drzwi.
- Jedni do spania, drudzy do kochania - zaśmiał się Marcel.
Szymon przystanął. Odwrócił się w stronę chłopców. Przygroził Marcelowi palcem, po czym wyszedłszy z pokoju, zamknął za sobą drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro