Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Deszcz

Szymon odwiózł Danielę, Adę i Marcela do domu. Zdrzemnął się. Wziął prysznic, po czym pojechał z powrotem do Torunia.
Marcel i Ada siedzieli na tarasowych schodach. Nudziło im się. Niebo było zachmurzone. Wszystko wskazywało na to, że za niedługo spadnie wielka ulewa.
- Boisz się burzy? - odezwała się Adriana.
- Nie, nie boję - westchnął chłopiec wyjmując z kieszeni swój scyzoryk. - Ja niczego się nie boję - dodał z namysłem...
Adriana głośno się zaśmiała.
- O co ci chodzi? - spytał chłopiec.
- Niczego się nie boisz? Boisz się, Marcel!
- Czego niby? - obruszył się.
- Boisz się, że stracisz scyzoryk, jak powiem wujkowi o twoim rysunku... Gdybyś się nie bał, nie spełniałbyś wszystkich moich życzeń...
- Nie spełniam żadnych twoich życzeń. Coś sobie ubzdurałaś...
- Tak? To dlaczego podałeś mi telefon?
- Bo miałem po drodze!
- Tak, jasne! Bo się boisz, że wygadam... Marcel, ja nie jestem taka. Nie wygadam. Miej sobie ten scyzoryk i ten rysunek na podłodze... Nie moja sprawa...
- Serio? Nie będziesz już mi rozkazywać? - ucieszył się.
- Nie będę - przytaknęła.
Wtem na taras wyszła Daniela. Włosy miała splecione w długi warkocz. Młoda mężatka usiadła między Marcelem a Adrianą.
- Chmurzy się. Będzie burza - powiedziała.
Zerwał się silny wiatr. Po chwili spadły pierwsze krople deszczu.
- Mamuś, a czy mogę zabrać Misia, Monsterka i Pysiulka do domu? - spytał chłopiec błagalnym głosem.
- No, co mam z tobą zrobić? Skoro tak ładnie prosisz, to zgadzam się...
Chłopiec uśmiechnął się. Prędko przywołał do siebie psy i kota.
- Monster się nie boi burzy, ale Misiu się boi... Misiu, musisz być bardziej odważny - rzekł chłopiec głaszcząc czworonoga po gładkiej sierści.
Zagrzmiało poraz kolejny. Daniela podniosła się ze schodów.
- Chodźcie do domu - zwróciła się do dzieciaków.
Marcel otworzył drzwi. Wpuścił do salonu psy i kota. Usiadł na podłodze. Zaczął bawić się z Misiem i z Monsterkiem.
Adriana usiadła na szerokim parapecie. Patrzyła na uderzające o szybę krople deszczu.
- Zrobić wam herbaty? - spytała Daniela.
- No - szepnął chłopiec. - Mamo, a czy Nikodem wyzdrowieje? - spytał po chwili.
Daniela nalała wody do czajnika. Uśmiechnęła się do syna.
- Jasne, że tak - powiedziała. - Na weekend pewnie wróci do domu...
- To dobrze... Muszę z nim pogadać... Z tobą zresztą też...
- Tak, a o czym? - zainteresowała się.
Chłopiec podniósł się z podłogi. Podszedł do mamy. Minę miał niezwykle poważną. Zmarszczył brwi.
- Mamuś, ja nie chcę się stąd wyprowadzać - szepnął. - A tata powiedział babci i dziadkowi, że już postanowione.
- Skoro tata tak powiedział, to widocznie tak właśnie jest.
- Powiedział, że ty i on tak postanowiliście... Mama, czemu?
Daniela spojrzała w okno. Zagrzmiało.
- Marcel, chodź... Usiądziemy...
Daniela zaprowadziła chłopca na kanapę. Oboje usiedli. Malec spojrzał na matkę smutnym wzrokiem.
- Marcelek, mieszkamy tutaj dwa miesiące... Przez ten czas ty i Nikodem narobiliście tyle głupot, że głowa mała... - powiedziała patrząc synowi w oczy.
- No, dobra... Zgadzam się... Ale mamuś, jeśli tu zostaniemy, już zawsze będę grzeczny... Przysięgam.
- Marcel, nie przysięgaj, bo to nic nie zmieni. Tata już podjął decyzję, a dobrze wiesz, jak trudno go namówić do zmiany zdania.
- Okej, możecie się stąd wyprowadzić... Najwyżej my z Nikodemem zostaniemy tu sami... No i Ada może z nami mieszkać. Co nie, Ada?
Dziewczynka uśmiechnęła się.
- Marcel, Ada ma, gdzie mieszkać. Ma ojca. A miejsce twoje i Nikodema jest przy mnie i przy ojcu.
- Nikt was stąd nie wyrzuca... Możecie tu z nami mieszkać... Jak chcecie się wyprowadzać to już wasz problem.
- Marcel, na temat przeprowadzki rozmawiaj nie ze mną a z tatą, okej?
- Okej, ale co się jeszcze o coś spytam... Odpowiedz "tak" albo "nie". Chcesz się stąd wyprowadzać?
Daniela posmutniała. Chłopiec wszystko wyczytał z jej oczu.
- Nie chcesz... To słuchaj... Ty nie chcesz, ja nie chcę, Niko nie chce... Jedynie tata chce!
- Tata też nie chce... - odezwała się.
- To zostańmy tutaj, mamo!
Kobieta spuściła głowę na dół. Wstała z kanapy. Zalała herbatę. Bez słowa postawiła kubki na stole.
- Mi już odechciało się pić - szepnął malec ruszając w stronę schodów.
- Marcel, poczekaj! - zawołała.
- Daj mi spokój! - krzyknął, po czym pobiegł na poddasze. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro