Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Łapówka

Minęło niecałe dziesięć minut, odkąd Marcel wyszedł z domu. Przez ten czas chłopiec bawił się z psami na trawie. Gdy głaskał Monsterka, zatęsknił za Nikodemem. Przypomniał sobie, że gdy sam był w szpitalu, tak bardzo tęsknił za swoim psem, że nawet poprosił dziadka Franka, by mu go przywiózł. Marcel uświadomił sobie, że tak, jak on tęsknił za Misiem, tak samo Nikodem może tęsknić za Monsterkiem. Zrobiło mu się żal brata. Postanowił porozmawiać na ten temat z rodzicami, ale nie od razu. Najpierw chciał wcielić się w ojca Marcela, który stawia się na rozmowę z nauczycielem matematyki.
Chłopiec zrobił poważną minę, po czym zapukał do tarasowych drzwi.
- Proszę! - zawołał Szymon widząc przez szybę stojącego na baczność syna.
Marcel wszedł do domu. Zmarszczył brwi. Szymon przyjrzał mu się z uwagą. Również Ada oderwała wzrok od kartki.
- Dzień dobry, jestem ojcem Marcela. Mój synek mówił, że kazał mi pan przyjść do szkoły.
Szymon podniósł się z krzesła.
- A tak - odparł z uśmiechem na twarzy. - Nazywam się Szymon Jasiński. Uczę pana syna matematyki. Muszę panu powiedzieć, że pana syn w ogóle mnie nie słucha, ostatnio nawet wyszedł z lekcji bez pozwolenia.
Marcel jeszcze bardziej zmarszczył brwi.
- Już ja sobie z nim pogadam - rzekł poważnie.
- No, ja mam nadzieję. Pana syn ma same jedynki.
- Ile ma tych jedynek?
- Dziesięć.
- Jakoś to załatwimy - rzekł Marcel udając, że wyciąga z kieszeni portfel. - Ile kasy mam panu dać, żeby poprawił pan Marcelkowi wszystkie pały na piątki?
- Proszę pana! Niech Marcel weźmie się do nauki, a na pewno popoprawia te pały. Marcel to zdolny chłopak. Da radę.
- Nie da rady. On ma ważniejsze rzeczy na głowie niż nauka - odparł chłopiec.
Szymon spojrzał na syna z niedowierzaniem.
- Tak? Jakie na przykład?
- No, musi się wyszaleć, wyskakać... Ma psa, który za nim tęskni... Marcel musi spędzać z nim dużo czasu, wyprowadzać go na spacery, tresować. To jak będzie? Daję pięćdziesiąt tysięcy za każdą poprawioną jedynkę...
- Hm... Tak? To za dziesięć poprawionych jedynek, ile pieniędzy od pana dostanę?
Marcel uśmiechnął się. Oczywiście nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Słucham - rzekł Szymon wpatrując się w lekko zagubione oczy syna.
- Tatuś, nie wiem... - westchnął malec.
- Jak "nie wiem"? Chodź tu do mnie...
Szymon usiadł na krześle. Posadził chłopca na swoich kolanach. Podał Marcelowi do ręki kartkę i długopis.
- Pisz treść zadania... Tata Marcela za każdą jedynkę, którą nauczyciel poprawi na piątkę, da matematykowi pięćdziesiąt tysięcy złotych. Marcel ma dziesięć jedynek. Ile pieniędzy dostanie nauczyciel, jeśli poprawi wszystkie jedynki ucznia?
Chłopiec niechętnie napisał treść zadania.
- Od czego zaczniesz? - spytał Szymon.
- Nie wiem. Powiedz.
- Wypisz sobie wiadome i niewiadomą.
Marcel podrapał się po głowie.
- Tato, no... - westchnął.
- No, co? Jakie dane masz podane? Marcel, skup się trochę. To nie jest trudne.
- Jejku, no wiem, ile Marcel ma jedynek.
- No i super. To napisz to.
- Dziesięć równa się ilość jedynek Marcela - szepnął chłopiec pisząc długopisem na kartce papieru.
- Co jeszcze wiesz?
- No, że za każdą jedynkę dostaniesz pięćdziesiąt tysięcy.
- To napisz to... Pięćdziesiąt tysięcy równa się... Kwota, jaką nauczyciel dostanie za poprawienie jednej jedynki. To teraz niewiadoma...
- Zrobię znak zapytania i kreskę - szepnął chłopiec. - ile kasy dostanie Jasiński za poprawienie dziesięć jedynek...
- Pan Jasiński jak już...
Chłopiec uśmiechnął się. Wsunął ołówek do ust.
- Tato, i jak to policzyć?
- No, jak?
- No, nie wiem...
- Jak nie wiesz? Kto cię przepuścił do piątej klasy?
- No, nikt...
- Marcel, bez wygłupów. Oblicz to raz, dwa.
Chłopiec utkwił wzrok w zapisanej kartce papieru.
- Też mi trudne... Dajesz pięćdziesiąt tysięcy dodać pięćdziesiąt tysięcy, dodać pięćdziesiąt tysięcy, dodać...
- Marcel, czy ja mogę spytać, co ty robisz?
- No dodam do siebie te wszystkie pięćdziesiąt tysięcy.
- Marcel, nie załamuj mnie...
- Źle?
- No, nie... Ale nie prościej pomnożyć pięćdziesiąt tysięcy przez dziesięć?
- Prościej - przyznał malec.
- To pomnóż.
- Że jak? W słupku?
- No, spróbuj w słupku...
Chłopiec uśmiechnął się.
- Wiem, wiem... Jednostki pod jednostkami, dziesiątki pod dziesiątkami... Tu mnożę razy jeden, zera przepisuję i dopisuję. I mam pięćset tysięcy... Dobrze?
- Dobrze - rzekł Szymon.
- Dużo kasy...
- No, bardzo dużo. Ciekawe, ile paczek żelków kupiłbyś za te pieniądze...
Chłopiec zastanowił się przez chwilę.
- No, ile? - spytał.
- A ile pieniędzy kosztuje jedna paczka żelków?
- No, na przykład pięć złotych...
- To jak to obliczysz? Co?
- Trzeba podzielić... Pięćset tysięcy podzielić przez pięć.
- To dziel.
- Nie, bo będą zera... Wezmę kalkulator...
- Jak ja ci zaraz dam kalkulator!
- Tata, no...
- Pisz w słupku... Pięćset tysięcy podzielone przez pięć...
- Pięć przez pięć jest jeden... I pełno zer. Co z nimi?
- Przepisujesz je do góry nad kreską... Jaki masz wynik?
- Sto tysięcy?
- Jak sprawdzisz, czy dobrze podzieliłeś?
- Nie wiem. Nie pamiętam...
- Co jest odwrotnością dzielenia?
- Mnożenie...
- Czyli?
- Czyli zrobię sto tysięcy razy pięć złotych?
- Pięknie!
- No... Pięćset tysięcy... Dobra, tata, są wakacje.
- No, za niedługo wakacje się skończą.
- Tata, jeszcze trzy tygodnie...
- Niecałe trzy tygodnie. Ile paczek żelków sobie kupisz za pięćset tysięcy?
- Całą kupę... Idę na dwór. Czy mogę wykąpać się w jeziorze? Nie będę pływał, tylko bym się trochę popluskał z Misiem.
- Okej. Możesz. Tylko nie za długo i nie za daleko od brzegu.
Chłopiec uśmiechnął się. Cieszył się, że tata pozwolił mu pójść samemu nad jezioro. Wyszedłszy z domu podniósł leżący na ziemi patyk.
- Misiu! Będziesz mi dzisiaj aportował! - rzekł zmierzając w podskokach w stronę jeziora.
Piesek merdał wesoło ogonem. Nie odstępował od swego pana nawet na krok. Tuż przed wejściem do wody, chłopiec usiadł na piasku. Przytulił się do pieska.
- Mój Misiu... - szepnął głaszcząc czworonoga po łepku. - Mój kochany Misiu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro