Zabawa w tortury
Ze specjalną dedykacją dla wiernej Czytelniczki agni692
Szymon zrobił chłopakom śniadanie. Sam wyszedł na taras. Pijąc kawę, zastanawiał się nad tym, w jaki sposób ukarać Marcela za to, co zrobił w garażu Janka. Lanie wydawało mu się najrozsądniejszą karą, ale jak podnieść rękę na dziecko, które jeszcze wczoraj wtuliło się w jego ramiona?
- Co Pysiu? - rzekł biorąc na kolana kręcącego się przy jego stopach kociaka. - Ciekawe, czy Marcel ci dał mleczko...
- A dał! - zawołał chłopiec wbiegając na taras. Usiadł na schodach. Prędko zawiązał sznurówki od czarno-białych tenisówek. - Tatuś, będziemy mogli z Nikodemem jechać rowerami na lody? - spytał uśmiechając się do ojca.
Szymon zawahał się. Odłożył na stolik kubek z kawą.
- Marcelek, chodź do mnie na moment. Musimy pogadać - rzekł z powagą.
- No okej... Spodziewałem się tego - odparł chłopiec zbliżając się do ojca. Niepewnie usiadł obok niego na ławce. Wziął kota z kolan Szymona. Zaczął go głaskać po mięciutkiej sierści.
- Wczoraj był u nas tata Oliwera - rzekł Szymon patrząc w brązowe oczy chłopca. - Powiedział mi i mamie o tym, co ty i Oliwer zrobiliście Julii i Amelii.
- Tato, nie zrobiliśmy im krzywdy! Tylko się z nimi bawiliśmy! Słowo!
- Pan Janek powiedział, że obydwie dziewczyny były związane... Zgodziły się na to, żeby je związać?
Chłopiec spuścił głowę na dół. Nic nie odpowiedział.
- A nie było czasem tak, że prosiły o to, żeby je uwolnić?
- Tato, sory. Bawiłeś się kiedyś w tortury? Dziwne, żeby ofiara była zadowolona. Każda ofiara błaga o to, żeby ją uwolnić...
- Marcel! Zabraniam ci bawić się w tortury. Zrozumiałeś?
- Tak, ale i tak będę się w to bawił, bo to moja ulubiona zabawa. Nikomu nic się nie stało. Julii z początku zabawa się nawet podobała. A Amelia to kretynka...
- Marcel! Nie masz prawa nikogo związywać wbrew jego woli. Chciałbyś, żeby to ciebie ktoś powiesił do góry nogami?
- No! Jeszcze jak! - odparł chłopiec uśmiechając się do taty.
Szymon wziął głęboki oddech. Pojął, że rozmową z synem nic nie zdziała. Zaczął powoli żałować, że nie posłuchał nakazu małżonki.
- Tak w ogóle, to mógłbym wymyślać fajne tortury i nagrywać filmiki z Nikodemem w roli głównej.
- Co takiego?
- No moglibyśmy potem wstawiać te filmiki na YouTube. Wiesz, że można na tym zarabiać?
- Marcel, jeszcze słowo, a tak cię trzepnę, że przestaniesz głupio gadać! Nie będzie żadnych filmików ani żadnych zabaw w tortury! Jeszcze raz usłyszę, że się w to bawiłeś, a inaczej sobie porozmawiamy!
- Nie musisz krzyczeć... - szepnął Marcel. - A ja i tak będę robił, co będę chciał.
- Tak? Coś ci powiem, synku... Pogadaliśmy sobie. Ja powiedziałem swoje, a ty swoje. A teraz czas na podsumowanie. To będzie jedno krótkie zdanie. Posłuchaj uważnie i sobie to zapamiętaj... Jeśli jeszcze raz się dowiem, że kogoś związałeś, przetrzymywałeś wbrew jego woli czy w inny sposób się nad kimś znęcałeś, dostaniesz ode mnie lanie paskiem na gołe dupsko. Będziesz liczył pasy na głos, a jak się pomyślisz, lanie zacznie się od początku. To taka moja tortura, którą sobie właśnie wymyśliłem z myślą o tobie. Podoba ci się ten pomysł?
- Nie bardzo... - szepnął chłopiec.
- To się pilnuj, bo jak wiesz z reguły dotrzymuję danego słowa.
- No tak... Tato to nie fair! - rzekł chłopiec wybuchając płaczem. - Tłumaczę ci, że to moja ulubiona zabawa...
- Znęcanie się nad słabszymi to nie zabawa tylko przestępstwo. Za coś takiego możesz iść nawet do poprawczaka. I nie becz... Masz psa, kota, domek na drzewie... Możesz bawić się we wszystko tylko nie w tortury...
- Nie dobijaj mnie - szepnął chłopiec.
Szymon uśmiechnął się. Przytulił chłopca do swojej piersi.
- Oj, Marcelek, Marcelek... Mama kazała mi spuścić ci lanie. Jak cię spyta, czy dostałeś w skórę to powiedz, że tak i poudawaj trochę, że boli cię tyłek. Okej?
- Okej... - odparł chłopiec przytulając się do taty. - Dzięki.
- Nie ma za co. Co się odwlecze, to nie uciecze... - odparł Szymon w pełni przekonany, że Marcel jeszcze nieraz będzie się bawił w tortury.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro