Worki
Marcel siedział na trawie. Głaskał i całował swojego pieska. Uśmiechnął się, gdy spostrzegł podjeżdżający pod dom samochód Szymona. Mężczyzna wyszedł z auta. Podszedł do chłopca, pogłaskał go po głowie.
- Co tam, urwisie? - rzekł z uśmiechem.
- Nic... Niepotrzebnie brałem plecak do szkoły - odparł chłopiec wstając z trawy.
- Gdzie Nikodem?
- Poszedł do babci na obiad...
- A ty?
- A ja nie jestem głodny - rzekł chłopiec.
- Chodź...
Szymon wraz z Marcelem poszli w stronę domu. Mężczyzna przekluczył zamek w drzwiach. Obaj weszli do salonu. Szymon usiadł na kanapie. Przeciągnął się.
- Leć po Nikodema - rzekł po chwili.
- A mama o której będzie w domu?
- Za dwie godziny... Co ci zrobić do jedzenia?
Chłopiec zamyślił się. Usiadł obok Szymona.
- Tatuś, a może by zamówić pizzę z kurczakiem, z serem i z sosem czosnkowym?
- Okej...
Szymon prędko wykonał telefon do pobliskiej pizzerii. Zamówił dokładnie taka pizzę, jaką zażyczył sobie Marcel.
Chłopiec pobiegł po brata. Po kilku minutach obaj byli już z powrotem w domu.
Mężczyzna zalał kawę wrzątkiem. Wyciągnął z szafki cały rulon dwustupięćdziesięciolitrowych worków. Podał go Nikodemowi do ręki.
- Chłopaki, proszę ładnie spakować wszystkie swoje rzeczy... Ubrania, buty, wieszaki, książki, zabawki...
Marcel i Nikodem spojrzeli na siebie z podekscytowaniem.
- Czy to znaczy, że dzisiaj przeprowadzimy się do Zajezierza? - spytał Marcel.
- No... Chyba tak - rzekł Szymon.
Marcel i Nikodem podskoczyli z radości. Prędko pobiegli po schodach na pietro.
Również Szymon zabrał się za pakowanie rzeczy swoich i Danieli. Zdziwił się, gdy w pewnym momencie spostrzegł wchodzącego do sypialni Brutusa.
- A ty piesku, co tu robisz? - rzekł biorąc szczeniaka na ręce. - Nikodem! - zawołał po chwili.
Chłopiec momentalnie zjawił się w sypialni rodziców.
- Pilnuj swojego Monsterka czy tam Brutusa...
Nikodem przejął pieska z rąk ojca. Przytulił szczeniaka do swojej piersi.
- Ma na imię Cezar - oświadczył.
- Ten pies zgłupieje, jak będziesz mu co chwilę zmieniał imię.
- Nie zgłupieje - rzekł chłopiec wychodząc z pokoju rodziców.
Szymon napił się kawy. Uchylił okno w sypialni, po czym zajrzał do komody, w której Daniela trzymała swoje ubrania i bieliznę. Nie przypuszczał, że wszystkie rzeczy jego małżonki zmieszczą się w zaledwie jednym plastikowym worku.
- Tata! Pizza! - zawołał Marcel wbiegając do pokoju obok.
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Szymon prędko zbiegł ze schodów.
Marcel i Nikodem wyciągnęli z kuchennej szafki trzy duże talerze. Chłopcy nie mogli doczekać się uczty.
- Niko, skocz do Żabki po Pepsi! - rzekł Marcel.
Nikodem wyciągnął dziesięć złotych z kuchennej skarbonki. Pobiegł do osiedlowego sklepiku. Trzy minuty później był z powrotem. Szymon nałożył sobie i chłopakom po kawałku gorącej jeszcze pizzy. Marcel polał swoją porcję dużą ilością czosnkowego sosu.
- Jak mieszkaliśmy sami z mamą, to nigdy nie zamawialiśmy pizzy do domu... Jak już to mama kupowała pizzę w markecie i potem ją podgrzewała w piekarniku... Ale ta jest milion razy lepsza...
- Cezar! - wrzasnął Nikodem widząc, że jego szczeniak sika na podłogę.
Chłopiec wstał od stołu. Prędko wyniósł pieska na dwór. Wyciągnął z szafki kosz na śmieci oraz kuchenny papier. Szybko posprzątał po swoim pupilu.
- Tato, Nikodem ma z głową - odezwał się Marcel. - On wciąż wymyśla Monsterkowi nowe imię... Dla mnie Monsterek zawsze będzie Monsterkiem - dodał uśmiechając się do Szymona.
- Dla mnie też - rzekł mężczyzna wkładając na swój talerz kolejny kawałek pizzy. - Jedz Marcelek...
- Tatuś, a zrobimy naszym pieskom budy? - odezwał się Nikodem.
- Na razie są jeszcze za małe, żeby spać w budzie... Ale jak podrosną, to pewnie tak - odparł mężczyzna.
Nikodem usiadł obok Marcela. Zabrał się za jedzenie pizzy.
- Kawałek trzeba mamie zostawić... Odłożę zanim Nikodem wszystko zje - szepnął Marcel wstając z krzesła. Wyciągnął z szafki kolejny talerz. Ostrożnie nałożył na niego duży kawałek pizzy, po czym przeniósł go na kuchenny blat.
- Chłopaki, spakowane worki możecie zanosić koło auta... Ja potem to wszystko powkładam do bagażnika.
- Okej! - zawołał Marcel. - W pierwszej kolejności trzeba wziąć domek Pysiulka i legowiska Monsterka i Misiaka...
- No tak... To jest najważniejsze - zaśmiał się Szymon. - Idę na górę... Jak zjecie, włóżcie talerze i szklanki do zlewu. Okej?
- Jasne, tato! - odparł Marcel. - A mogę wziąć do domu kota? On na pewno się nie zleje, bo ja go dobrze wychowuję... Nie tak, jak Niko swojego Monstera.
- Marcel, spadaj! - odezwał się Nikodem. - O co ci chodzi?
- Możesz wziąć kota... Ale jak gdzieś napaskudzi, to będziesz po nim sprzątał - rzekł Szymon.
- Zapłacę Nikodemowi i Niko posprząta - zaśmiał się Marcel.
- Ty jednak masz porządnie zrąbany łep - odparł Nikodem.
Szymon kiwnął głową. Bez słowa poszedł do sypialni pakować resztę rzeczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro