Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Worki

Marcel siedział na trawie. Głaskał i całował swojego pieska. Uśmiechnął się, gdy spostrzegł podjeżdżający pod dom samochód Szymona. Mężczyzna wyszedł z auta. Podszedł do chłopca, pogłaskał go po głowie.
- Co tam, urwisie? - rzekł z uśmiechem.
- Nic... Niepotrzebnie brałem plecak do szkoły - odparł chłopiec wstając z trawy.
- Gdzie Nikodem?
- Poszedł do babci na obiad...
- A ty?
- A ja nie jestem głodny - rzekł chłopiec.
- Chodź...
Szymon wraz z Marcelem poszli w stronę domu. Mężczyzna przekluczył zamek w drzwiach. Obaj weszli do salonu. Szymon usiadł na kanapie. Przeciągnął się.
- Leć po Nikodema - rzekł po chwili.
- A mama o której będzie w domu?
- Za dwie godziny... Co ci zrobić do jedzenia?
Chłopiec zamyślił się. Usiadł obok Szymona.
- Tatuś, a może by zamówić pizzę z kurczakiem, z serem i z sosem czosnkowym?
- Okej...
Szymon prędko wykonał telefon do pobliskiej pizzerii. Zamówił dokładnie taka pizzę, jaką zażyczył sobie Marcel.
Chłopiec pobiegł po brata. Po kilku minutach obaj byli już z powrotem w domu.
Mężczyzna zalał kawę wrzątkiem. Wyciągnął z szafki cały rulon dwustupięćdziesięciolitrowych worków. Podał go Nikodemowi do ręki.
- Chłopaki, proszę ładnie spakować wszystkie swoje rzeczy... Ubrania, buty, wieszaki, książki, zabawki...
Marcel i Nikodem spojrzeli na siebie z podekscytowaniem.
- Czy to znaczy, że dzisiaj przeprowadzimy się do Zajezierza? - spytał Marcel.
- No... Chyba tak - rzekł Szymon.
Marcel i Nikodem podskoczyli z radości. Prędko pobiegli po schodach na pietro.
Również Szymon zabrał się za pakowanie rzeczy swoich i Danieli. Zdziwił się, gdy w pewnym momencie spostrzegł wchodzącego do sypialni Brutusa.
- A ty piesku, co tu robisz? - rzekł biorąc szczeniaka na ręce. - Nikodem! - zawołał po chwili.
Chłopiec momentalnie zjawił się w sypialni rodziców.
- Pilnuj swojego Monsterka czy tam Brutusa...
Nikodem przejął pieska z rąk ojca. Przytulił szczeniaka do swojej piersi.
- Ma na imię Cezar - oświadczył.
- Ten pies zgłupieje, jak będziesz mu co chwilę zmieniał imię.
- Nie zgłupieje - rzekł chłopiec wychodząc z pokoju rodziców.
Szymon napił się kawy. Uchylił okno w sypialni, po czym zajrzał do komody, w której Daniela trzymała swoje ubrania i bieliznę. Nie przypuszczał, że wszystkie rzeczy jego małżonki zmieszczą się w zaledwie jednym plastikowym worku.
- Tata! Pizza! - zawołał Marcel wbiegając do pokoju obok.
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Szymon prędko zbiegł ze schodów.
Marcel i Nikodem wyciągnęli z kuchennej szafki trzy duże talerze. Chłopcy nie mogli doczekać się uczty.
- Niko, skocz do Żabki po Pepsi! - rzekł Marcel.
Nikodem wyciągnął dziesięć złotych z kuchennej skarbonki. Pobiegł do osiedlowego sklepiku. Trzy minuty później był z powrotem. Szymon nałożył sobie i chłopakom po kawałku gorącej jeszcze pizzy. Marcel polał swoją porcję dużą ilością czosnkowego sosu.
- Jak mieszkaliśmy sami z mamą, to nigdy nie zamawialiśmy pizzy do domu... Jak już to mama kupowała pizzę w markecie i potem ją podgrzewała w piekarniku... Ale ta jest milion razy lepsza...
- Cezar! - wrzasnął Nikodem widząc, że jego szczeniak sika na podłogę.
Chłopiec wstał od stołu. Prędko wyniósł pieska na dwór. Wyciągnął z szafki kosz na śmieci oraz kuchenny papier. Szybko posprzątał po swoim pupilu.
- Tato, Nikodem ma z głową - odezwał się Marcel. - On wciąż wymyśla Monsterkowi nowe imię... Dla mnie Monsterek zawsze będzie Monsterkiem - dodał uśmiechając się do Szymona.
- Dla mnie też - rzekł mężczyzna wkładając na swój talerz kolejny kawałek pizzy. - Jedz Marcelek...
- Tatuś, a zrobimy naszym pieskom budy? - odezwał się Nikodem.
- Na razie są jeszcze za małe, żeby spać w budzie... Ale jak podrosną, to pewnie tak - odparł mężczyzna.
Nikodem usiadł obok Marcela. Zabrał się za jedzenie pizzy.
- Kawałek trzeba mamie zostawić... Odłożę zanim Nikodem wszystko zje - szepnął Marcel wstając z krzesła. Wyciągnął z szafki kolejny talerz. Ostrożnie nałożył na niego duży kawałek pizzy, po czym przeniósł go na kuchenny blat.
- Chłopaki, spakowane worki możecie zanosić koło auta... Ja potem to wszystko powkładam do bagażnika.
- Okej! - zawołał Marcel. - W pierwszej kolejności trzeba wziąć domek Pysiulka i legowiska Monsterka i Misiaka...
- No tak... To jest najważniejsze - zaśmiał się Szymon. - Idę na górę... Jak zjecie, włóżcie talerze i szklanki do zlewu. Okej?
- Jasne, tato! - odparł Marcel. - A mogę wziąć do domu kota? On na pewno się nie zleje, bo ja go dobrze wychowuję... Nie tak, jak Niko swojego Monstera.
- Marcel, spadaj! - odezwał się Nikodem. - O co ci chodzi?
- Możesz wziąć kota... Ale jak gdzieś napaskudzi, to będziesz po nim sprzątał - rzekł Szymon.
- Zapłacę Nikodemowi i Niko posprząta - zaśmiał się Marcel.
- Ty jednak masz porządnie zrąbany łep - odparł Nikodem.
Szymon kiwnął głową. Bez słowa poszedł do sypialni pakować resztę rzeczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro