Test ciążowy
Daniela nie powiedziała Szymonowi o tym, że źle czuła się w pracy. Przez cały dzień miała mdłości. Mimo to zmusiła się do zjedzenia loda w kawiarni.
Gdy tylko Jasińscy wrócili do domu, Daniela zaangażowała Szymona i chłopaków w mycie samochodu. Sama, pobiegła do domu, do łazienki.
Gdy wyszła z ubikacji, była blada jak ściana. Usiadła na kanapie. Przykryła się kocem.
Piętnaście minut później Szymon wszedł do mieszkania. Na widok leżącej na kanapie żony, zmarszczył ciemne brwi. Od razu domyślił się, że z Danielą jest coś nie tak. Usiadł obok niej. Przyłożył swoją dłoń do jej czoła. Nie miała gorączki.
- Szymon... Podasz mi szklankę wody? - spytała szeptem.
- Tak... - odparł. - Zrobię ci kanapkę...
- Nic nie przełknę - odparła.
- Zaraz mnie szlag jasny trafi! Daniela, tak nie można! - krzyknął podnosząc się z kanapy. Nalał wody mineralnej do szklanki. - Przepraszam cię - szepnął ponownie siadając przy żonie. - Napij się, skarbie... Co ci się dzieje? - spytał głaszcząc małżonkę po czole.
- Nie wiem... Może jestem w ciąży - szepnęła.
Szymon uśmiechnął się.
- Leż tu i odpoczywaj. Nic się nie denerwuj. Ja skoczę do apteki po test ciążowy. Okej?
- Okej... - szepnęła.
Szymon wyszedł z mieszkania. Ruszył w stronę auta. Po drodze podszedł do synów bawiących się ze swoimi psami.
- Marcel, mama źle się czuje. Posiedź z nią przez chwilę na wypadek, gdyby czegoś potrzebowała.
- Dobrze. A ty dokąd jedziesz? - spytał chłopiec.
- Do apteki. Wrócę za kilka minut.
Chłopcy poszli do domu. Nikodem wniósł do salonu Monsterka. Bawił się z nim na podłodze.
Tymczasem Marcel usiadł przy mamie. Szeroko się do niej uśmiechnął.
- Herbatki? - spytał.
- Poproszę - odparła.
Marcel wstał z kanapy. Wstawił wodę. Wsypał do kubka kilka listków czarnej herbaty.
- Zrób ojcu kawę... - szepnęła Daniela.
- Ale on czuje się dobrze więc może sobie sam zrobić kawę - rzekł chłopiec. - Mamuś, zrobię dla ciebie herbatkę z miodzikiem i z cytrynką...
- No dobrze - szepnęła.
Usiadła na kanapie. Z uśmiechem patrzyła jak jej syn wyciska sok z cytryny i nakłada do kubka czubatą łyżeczkę miodu.
- Proszę - rzekł, gdy herbata była już gotowa. - Po tym na pewno szybko wyzdrowiejesz.
Wtem do salonu wszedł Szymon. Zajrzał do leżącej na podłodze skórzanej torby.
- Nie wziąłem portfela... - rzekł spoglądając w stronę żony. - Lepiej się czujesz?
- Tak... Szymon, może pojadę z tobą...
- I ja - odezwał się Marcel.
- Ja też - rzekł Nikodem.
- No, okej... To wsiadajcie do auta... Niko, wynieś Cezara na podwórko.
- Tato... Mój pies jednak będzie miał na imię Monster - rzekł chłopiec podnosząc szczeniaka z podłogi.
- Monster i Misiu jadą z nami - odezwał się Marcel. - Mogą?
- Tak, mogą.
Chłopcy uśmiechnęli się do siebie. Prędko pobiegli ze swoimi pupilami do samochodu. Daniela wstała z łóżka. Podeszła do męża.
- Wiesz, Szymon... To bezsensu - szepnęła chwytając małżonka za rękę.
- Co jest bezsensu, Lusia? - spytał.
- Bezsensu jest jechać do apteki po test... Ja i bez tego wiem na milion procent, że jestem w ciąży...
- Tak? - odparł kładąc swoje ręce na biodrach Danieli. Czule pocałował ją w usta.
- Cieszysz się? - spytała.
- No, tak... Obiecałaś, że urodzisz mi córkę. Czekam, kiedy spełnisz tę obietnicę - odparł.
- Urodzę ci tyle córek, ile tylko zapragniesz - szepnęła.
- Tak? - uśmiechnął się. - No dobrze... To będę musiał jedno piętro domu dobudować - dodał obejmując żonę ramieniem.
Oboje poszli do auta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro