Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Słońce

Marcel podskoczył z radości. Nie przypuszczał, że po wczorajszym wyczynie rodzice pozwolą mu jechać z Nikodemem na wycieczkę rowerową. Paradowanie w odblaskowej kamizelce obydwóm chłopcom nie przypadło do gustu, toteż zaraz za zakrętem zdjęli rzucające się w oczy, obciachowe wdzianka.
Chłopcy jednomyślnie zdecydowali, że celem ich wycieczki będzie molo. Nie mogli się doczekać, by móc usiąść na drewnianym pomoście i zamoczyć stopy we wodzie.
Po kilkunastu minutach jazdy rowerami, Marcel i Nikodem dotarli do celu. Oparli rowery o starą wierzbę, po czym wbiegli na molo.
- Jest mój podpis... - rzekł Marcel przyglądając się wyrzeźbionym na desce znakach.
Chłopiec położył się na pomoście.
- Niko, chodź... Zobaczymy, który z nas dłużej będzie patrzył na słońce bez mrugania!
Nikodem bez sprzeciwu położył się na deskach obok brata. Obaj z determinacją wpatrywali się w jasne promienie słoneczne.
- Mrużysz oczy - rzekł Marcel. - A teraz zamknij oczy i zobaczysz, że nie będziesz widział ciemności tylko takie gwiazdki...
Nikodem głośno się zaśmiał.
- I co widzisz? - spytał Marcel.
- Oliwera - odpowiedział Nikodem.
Marcel prędko otworzył oczy. Spostrzegł sąsiada siedzącego przy brzegu jeziora. Chłopiec miał nisko zwieszoną głowę.
- Idziemy do niego? - spytał Marcel.
Nie zastanawiając się ani chwili, chłopcy pobiegli do Oliwera.
- Cześć - powiedział Nikodem podając chłopcu rękę.
- Cześć - odparł Oliwer. - Czemu za mną łazicie? - spytał patrząc się na Marcela.
- Wcale nie! - obruszył się chłopiec. - To ty za nami łazisz!
- Za nikim nie łażę, a już na pewno nie za tobą!
Marcel chciał hardo odpowiedzieć sąsiadowi, ale ugryzł się w język. Usiadł obok Oliwera. Nikodem rzucił okiem w stronę wierzby. Upewnił się, czy nikt nie ukradł rowerów.
- W sumie to nie musisz się wstydzić tego, że czasem płaczesz - rzekł Marcel ni stąd ni zowąd.
Oliwer spojrzał na chłopaka z zastanowieniem.
- Że co, niby? - spytał.
- Wczoraj płakałeś i nie chciałeś powiedzieć dlaczego... Nie przejmuj się tym... To normalne... Mój tata też czasem płacze...
- Co? - odezwał się Nikodem. - Nie słuchaj go - dodał uśmiechając się do Oliwera.
- A co ci się stało w rękę? - szepnął Marcel spostrzegłszy, że chłopiec ma wielkiego, fioletowego siniaka na nadgarstku.
- Nic - odparł Oliwer.
- Boli cię ręką? To dlatego wczoraj płakałeś? Oliwer, jeśli nam powiesz, czemu płakałeś to będziemy ci czasem pożyczać naszą tratwę! - rzekł Marcel wpatrując się w szkliste oczy Oliwera.
- Serio? - spytał chłopiec.
- Tak!
Oliwer chwycił kamień leżący w zasięgu jego ręki. Rzucił go tak daleko jak potrafił.
- Mój tata wciąż pije bimber - wyznał. - A jak pije to krzyczy na mamę, tłucze talerze o podłogę... W domu nie mamy już prawie w ogóle talerzy...
- To co on? Głupi? - odparł Marcel marszcząc ciemne brwi.
- No, mądry nie jest - rzekł Nikodem. - To dlatego wczoraj płakałeś?
- No...
Marcel wstał z piasku. Podał rękę Oliwerowi. Pomógł mu się podnieść.
- Trzeba zrobić porządek z tym bimbrem - rzekł. - Masz tu gdzieś rower? Jedziemy do ciebie... Pokażesz nam, gdzie twój tata trzyma bimber.
- Mam rower - rzekł Oliwer prędko ruszając w stronę krzaków. Po chwili wrócił, prowadząc stary, czerwony składak.
Chłopcy wsiedli na rowery, po czym pojechali w stronę domu na skarpie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro